Kontrowersje wokół morskich farm wiatrowych. "Możemy dopłacić miliardy"

0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Norbert Pietsch/Pixabay

Na łamach "Rzeczpospolitej" pojawił się artykuł, w którym przekonuje się, że tworzenie morskich farm wiatrowych może być zbyt drogie. W zamian za to autorzy proponują stawianie wiatraków na lądzie, co konsekwentnie wywołuje kontrowersje i protesty mieszkańców. Sprawa podzieliła ekspertów.

"Do morskiego wiatru możemy dopłacić miliardy" - alarmuje "Rzeczpospolita". Z kolei na zajmującym się m.in. biznesem, inwestycjami czy finansami portalu INNPoland można spotkać się z zupłnie inną tezą: "Energia z wiatru tania jak barszcz. Mimo to rząd próbuje ją ograniczać". Takie rozbieżne opinie są generowane wokół kolejnych etapów rozwoju morskich farm wiatrowych.

Rynek zweryfikował teorię i potwierdził: morska energetyka wiatrowa (offshore) jest opłacalna. W zwycięskich ofertach ceny ukształtowały się na poziomie od 476,88 zł do 492,32 zł za MWh - przekonuje red. Konrad Bagiński na łamach INNPoland.

Zakończona aukcja na kolejne morskie farmy wiatrowe wywołała dyskusję o cenie prądu z tych instalacji. Zdaniem części ekspertów jest ona za wysoka i możemy dopłać do wiatraków na morzu. Prąd z lądowych jest o wiele tańszy - przekonuje z kolei Bartłomiej Sawicki, autor artykułu w "Rzeczpospolitej".

Jak widać, patrząc na tę samą sprawę, można dojść do zupełnie różnych wniosków. Red. Sawicki mimo wszystko przyznaje, że "atutem morskiej energetyki są lepsze warunki wietrzne". Mimo tego, ich koszt ma być wysoki.

Biorąc pod uwagę wzrost inflacyjny o 2,5 proc. rocznie to koszt może wynieść ok. 590 zł/MWh. Wedle naszych prognoz, cena (giełdowa – red.) energii na 2033 r. może wynieść 390 zł/MWh. Oznaczałoby to, że w ramach kontraktu różnicowego podatnik może dopłacać ok. 200 zł/MWh - wskazuje cytowany przez "Rzeczpospolitą" Andrzej Kędzierski, analityk BM Pekao.

Czy kontrowersje i wątpliwości, jakie wywołuje zarówno morska, jak i lądowa energetyka wiatrowa, powodują "urealnienie" rządowych planów w tym zakresie?

Radość z aukcji zderzyła się jednak z brutalną rzeczywistością polityczną. Niemal w tym samym czasie światło dzienne ujrzał zaktualizowany Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK). Dokument, który ma wyznaczać kierunki do 2040 roku, zamiast przyspieszać transformację w oparciu o tanie technologie, drastycznie ją hamuje - podaje z alarmistycznym nastawieniem portal INNPoland.

Chodzi o zmiejszenie planu z 34,5 GW do 20,4 GW w przypadku wiatraków na lądzie i z 18 GW do 11,8 GW w przypadku tych na morzu. Także w tym aspekcie w artykule "Rzeczpospolitej" można wyczytać całkiem inne refleksje.

Jak mówi nam Maciej Mierzwiński, prezes firmy doradczej CEE Energy Group, dzięki aukcji rynek otrzymuje czytelny sygnał, że ambicja budowy 18 MW mocy na morzu jest aktualna, pomimo proponowanych korekt w Krajowym Planie na Rzecz Energii i Klimatu. Mierzwiński uważa, że krajowy łańcuch dostaw może się rozwijać, tym bardziej, że dzięki działaniom Ministerstwa Aktywów Państwowych rosną szanse na większy udział polskich firm w realizacji drugiej fazy offshore, a nawet w dokończeniu pierwszej - wskazano.

W sumie więc reakcje na ostatnie działania ws. energetyki wiatrowej można podsumować znanym przysłowiem: "na dwoje babka wróżyła". Może więc zamiast walki z wiatrakami, czy o wiatraki, lepiej byłoby skupić się na stabilnych i zdaje się, że bardziej jednoznacznie ocenianych źródłach energii i ciepła, jak choćby biogaz czy geotermia?

Źródło: rp.pl, innpoland.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną