Po 35 latach Chiny wciąż cenzurują pamięć o masakrze na placu Tiananmen

We wtorek przypada 35. rocznica stłumienia prodemokratycznych protestów na placu Tiananmen w Pekinie. Władze pod przywództwem prezydenta Xi Jinpinga nadal tłumią apele pogrążonych w żałobie członków rodzin o ujawnienie prawdy o tym, co się wydarzyło.
4 czerwca 1989 roku chińskie wojsko otworzyło ogień do tysięcy protestujących studentów, którzy zebrali się na placu i wokół niego, domagając się demokracji. Rząd twierdzi, że zginęło 319 osób, ale niektórzy twierdzą, że liczba ta była znacznie wyższa.
Grupa krewnych ofiar zwana „Matkami Tiananmen” opublikowała w maju na swojej stronie internetowej oświadczenie podpisane przez 114 osób.
Wzywa w nim rząd do podania do publicznej wiadomości liczby i nazwisk ofiar, wypłacenia odszkodowań ofiarom i ich rodzinom oraz pociągnięcia do odpowiedzialności prawnej za incydent.
Jednak ludzie w Chinach nie mogą przeczytać oświadczenia online, ponieważ dostęp do strony jest zablokowany.
„Sposób, w jaki rząd zmobilizował wojsko i zabijanie ludzi przy użyciu siły spowoduje utratę zaufania” - powiedziała You Weijie, która straciła w tym incydencie 42-letniego męża.
„Bez względu na to, jak bardzo władze starają się to ukryć, to fakt historyczny, że doszło do represji” - powiedziała w kwietniowym wywiadzie dla NHK.
70-letnia You jest jednym z czołowych członków grupy krewnych. Powiedziała, że rząd dokładniej monitorował jej działalność, a od kwietnia nie mogła komunikować się z kilkoma członkami rodziny, ponieważ jej korzystanie z mediów społecznościowych zostało ograniczone.
Domaga się oficjalnych przeprosin i ujawnienia prawdy na temat faktycznej liczby zgonów oraz nazwisk osób, które wydały rozkazy.
Rząd utrzymuje, że incydent był „zamieszaniem” i że podjął właściwą decyzję, z czym You twierdzi, że nigdy nie będzie w stanie się pogodzić.
Źródło: media