Kto odpowie za pandemię – rządzący czy eksperci? O ile w ogóle ktokolwiek

Jeżeli pandemia została już ogłoszona rozdziałem zamkniętym, to czy zostały nam jakieś szanse na rozliczenie decydentów odpowiedzialnych za katastrofalną politykę zdrowotną w Polsce? Niestety politycy mają ułatwione zadanie – w końcu robili to, co głosiła Rada Medyczna, a więc wszechwiedzący eksperci.
Jak głosi oficjalne rozporządzenie, 16 maja tego roku w Polsce zakończył się stan epidemii, który został zastąpiony stanem zagrożenia epidemicznego. Brzmi podobnie, ale nie do końca – teraz ludzie co prawda nie są już zagrożeni śmiercią na ulicy w biały dzień, ale wciąż muszą mieć się na baczności. W końcu koronawirus może powrócić w ramach piątej fali i w nowym grecko brzmiącym wariancie, powiedzmy – kappa. Jesienią prawdopodobnie (kto by pomyślał!) przybędzie nieco zachorowań, jak to zresztą bywa w tym okresie, co pozwoli rządzącym postraszyć Polaków, ale nie wydaje mi się, żeby zamordyzm z lat 2020-2021 powrócił, a na pewno nie w tak psychiatrycznym wydaniu.
Na początku czerwca prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w dosyć symbolicznych słowach potwierdził decyzję urzędniczą z połowy maja. Otóż dokonał swoistego rozliczenia okresu pandemii. Naiwny ten, który oczekiwałby uderzenia się w pierś i zarządzenia masowych dymisji w resorcie zdrowia. Naczelnik skupił się na pozytywach, zostawiając troszkę miejsca pewnym – nazwijmy to – niedociągnięciom. Tak, celowo mówię o niedociągnięciach! W końcu jeżeli sam Kaczyński wystawił władzy oceną bardzo dobrą, trudno mówić o czymś innym niż potknięciach. Jego zdaniem, czyli wbrew twardej rzeczywistości, dali radę obronić miejsca pracy, przedsiębiorstwa i w rezultacie całą gospodarkę. Ponadto „nikt nie umierał na ulicach” – co za sukces, naprawdę...
„Mówienie więc jedynie o tym, że w Polsce cały czas uważnie monitorujemy sytuację (choć właściwie nikt nikogo już nie testuje) i jesteśmy świetnie przygotowani do sezonu jesiennego (kiedy może nastąpić ponowny wzrost zachorowań i zgonów), nie wymazuje odpowiedzialności za przyczyny olbrzymiej nadumieralności, z którą mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich dwóch lat. Według raportów USC i GUS jest to ponad 216 tys. nadmiarowych zgonów, a przewidywana długość życia przeciętnego 60-latka skróciła się w ciągu ostatniego roku o 9 miesięcy (licząc od 2020 r. – o ponad 22 miesiące). Jak mówił mi na początku kwietnia Łukasz Pietrzak, który przez cały okres pandemii analizował dane dotyczące liczby zgonów, staliśmy się europejskim liderem z haniebnym 26-procentowym wzrostem śmiertelności całkowitej. Gotowości do rozliczenia za to nie widać. Stawiał więc słuszne pytanie: – Skoro można politycznie odwołać pandemię, to czy można politycznie rozliczyć za ten wynik?” – zastanawia się Paweł Walewski na portalu „Polityka”, co pokazuje, że potrzebę rozliczenia zaniedbań z okresu pandemii widać nie tylko na prawo od PiS.
Zastanówmy się w ogóle, dlaczego tak popularne stało się podejście technokratyczne, tzn. stawiające na rządy ekspertów, którzy dzięki swojej wiedzy z pewnością poprowadzą nas ku świetlanej przyszłości... To zjawisko świetnie opisał i wyjaśnił Łukasz Warzecha, znany publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, posiłkując się przy tym zadaniu terminem „ekspertoza” oraz wnioskami płynącymi z książki „Tyrania ekspertów” (Wydawnictwo WEI), która została stosunkowo niedawno wydana w Polsce. Oddajmy głos samemu – nomen omen – ekspertowi:
„Odpowiadając na to pytanie, można skierować czytelnika do książki „Tyrania ekspertów”, którą niedawno wydało Wydawnictwo Warsaw Enterprise Institute (WEI). Praca Williama Easterly’ego bardzo dobrze opisuje to zjawisko. Jeżeli można zrzucić jakąś sprawę na ekspertów, to polityk czuje się poniekąd uwolniony od odpowiedzialności. To nie on podjął arbitralną decyzję, tylko tak doradzili eksperci. Albo jeszcze lepiej: tak mówi nauka. To też bardzo popularne stwierdzenie. Zrobił, jak mówi nauka… W tym zdaniu kryje się ogromne fałszerstwo. Nie ma jakiejś jednej nauki, która zajmuje jednolite stanowisko. Są setki tysięcy naukowców, którzy mogą mieć różne zdania, odmienne badania i sprzeczne wnioski. Przede wszystkim jednak nauka nie jest od tego, aby politykowi powiedzieć, co jest politycznie czy etycznie właściwe. Naukowcy mogą tylko wskazać, jakie będą skutki danej decyzji, a nawet tutaj mogą dochodzić do różnych wniosków” – stwierdził dziennikarz w materiale „Kapłani nowej religii. Łukasz Warzecha prześwietla zjawisko ekspertozy” na portalu NCzas.com.
Jakub Zgierski
Źródło: dorzeczy.pl, nczas.com