Michalkiewicz: Judenraty w trosce o Kościół (FELIETON)

0
0
Michalkiewicz: Judenraty w trosce o Kościół (FELIETON)
Michalkiewicz: Judenraty w trosce o Kościół (FELIETON) / Sejmlog

Kto w Polsce jest najbardziej zatroskany o Kościół katolicki? Mogłoby się wydawać, że Episkopat i w ogóle – całe przewielebne duchowieństwo – ale chyba tak nie jest, chociaż powinno być. A nie jest – bo wśród Episkopatu są wprawdzie tacy biskupi, jak J.Em. Grzegorz kardynał Ryś, ale również tacy, jak JE abp Marek Jędraszewski, żeby nie wspomnieć o JE biskupie Wiesławie Meringu. Jak wiadomo, podczas pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę wygłosił on kazanie, które do tego stopnia nie spodobało się Księciu-Małżonkowi, że aż zażądał od “Watykanu”, żeby się nie wtrącał w wewnętrzne sprawy naszego nieszczęśliwego kraju.

Przeczytałem niedawno po raz kolejny “Dzienniki” Józefa Goebbelsa, w których co i rusz uskarża się on na “klechów”, czy to z powodu kazań, czy listów pasterskich – ale nie przypominam sobie żeby on, albo nawet sam Adolf Hitler zasypywał “Watykan” protestami, jak to zrobił Książę-Małżonek. Czym wytłumaczyć taką nietypową reakcję Księcia-Małżonka, który podczas ostatniej głębokiej rekonstrukcji rządu został nawet wicepremierem przy obywatelu Tusku Donaldzie? Pewne światło na tę sprawę rzuca spostrzeżenie Stefana Kisielewskiego, że “nic tak nie gorszy, jak prawda”. Jeśli tak byłoby rzeczywiście, to by znaczyło, że reakcja Księcia-Małżonka miała charakter emocjonalny, a nie wynikający z głębokiego zatroskania o Kościół katolicki. W tej sytuacji nie ma rady – musimy nie bez pewnej melancholii przyjąć do wiadomości, że najbardziej zatroskany o Kościół i to zatroskany systemowo, jest Juderat “Gazety Wyborczej”. Oczywiście i on ma w tym swoim zatroskaniu swoje widoki, że – dajmy na to – dialog z judaizmem doprowadzi do stuprocentowego sukcesu tak zwanej “pedagogiki wstydu”, która – jak mogliśmy się niedawno przekonać po powszechnym charakterze potępienia Grzegorza Brauna – w zakresie tresury środowisk opiniotwórczych odniosła wielki sukces – ale na odcinku tresury mas ludowych notuje jeszcze poważne niedociągnięcia.

Ale największym problemem nie jest stosunek mas ludowych do Auszwicu, tylko – do migrantów. Pan red. Adam Szostkiewicz z tygodnika “Polityka”, który jest katolikiem zawodowym, chociaż chyba nie do tego stopnia zaangażowanym, jak pan red. Tomasz Terlikowski, twierdzi nawet, że na tym odcinku drogi między Kościołem i “prawicą” najwyraźniej się rozeszły. Ciekawe, że podobny pogląd wygłosił kiedyś papież Franciszek – że to komuniści najlepiej wyrażają myśl Chrystusa. To odkrycie spotkało się z krytyką, że mimo pozornych podobieństw, między ideologią komunistyczną, a chrześcijaństwem jest zasadnicza różnica. Chrystus mówił: daj! – podczas gdy komuniści mówią: “bierz! Różnica zasadnicza - bo żeby dać, to najpierw trzeba mieć i móc samemu decydować, co z tym mieniem zrobić, podczas gdy biorący w ogóle nie liczy się ze zdaniem tego, któremu mienie odebrał, więc on już niczego “dać” nie może.

W ogóle warto zwrócić uwagę na pewien rozziew miedzy szlachetnymi zasadami, a prozą życia. Postępowa częśc przewielebnego duchowieństwa powołuje się na przykład na międzynarodowe pakty praw człowieka ONZ, według których “każdy” może wybrać sobie miejsce zamieszkania na planecie. Gdyby potraktować to dosłownie, to czyż nie znaleźliby się jacyś afrykańscy, czy arabscy amatorzy zamieszkania na przykład w apartamentach papieskich? Myślę, że mogłoby ich być całkiem sporo. I co w tej sytuacji powinna robić Gwardia Szwajcarska? Kierować ich do poszczególnych apartamentów, czy też utworzyć kordon tamujący dostęp? Podobnie jest ze szlachetnymi deklaracjami międzynarodowych paktów praw człowieka na odcinku poglądów. Zgodnie z literalnym brzmieniem, do dyskursu publicznego powinny bez żadnych ograniczeń zostać dopuszczone nie tylko poglądy polityczne, ale również - “wszelkie inne”. Wszelkie inne – a więc na przykład – antysemityzm, który według niedawnych odkryć teologicznych jest grzechem wołającym o pomstę do Nieba? To bardzo ciekawy problem, bo o tym, co jest antysemityzmem, nie decydują ani teologowie, ani nikt inny, tylko Liga Antydefamacyjna w Nowym Jorku. Uznaje ona za “antysemickie” na przykład opinie, że w USA środowiska żydowskie mają nieproporcjonalnie duże do swej liczebności wpływy w sektorze finansowym, w mediach i przemyśle rozrywkowym. Każdy, kto chociaż pobieżnie zna Stany Zjednoczone, wie, że to prawda. Co z tego wynika? Ano, że Liga Antydefamacyjna stawia znak równości między antysemityzmem, a spostrzegawczością. W tej sytuacji, w dzisiejszych czasach antysemitą nie jest tylko albo dureń, albo świnia. Jeśli bowiem ktoś nie zauważa tego znaku równości, no to dureń. A jak zauważa, ale z jakichś powodów udaje, że nie zauważa – no to świnia. Tertium non datur. Czyż nie jest to wystarczający powód do rewizji dotychczasowych odkryć na odcinku teologicznym? Wreszcie nawet niektóre wskazania ewangeliczne mogą mieć tylko ograniczone zastosowanie, ale nie mogą być traktowane, jako np. program polityczny. Weźmy wskazówkę Chrystusa odnoszącą się do stanu doskonałości – żeby sprzedać swój majątek, a uzyskaną kwotę rozdać ubogim. Za tym wezwaniem mogą pójść tylko niektórzy – bo gdyby tak wszyscy chcieli sprzedać swoje majątki, to nie byłoby komu ich sprzedać. Toteż na przykład z przypowieści pszenicy i kąkolu można wyciągnąć wniosek, że lepsze jest wrogiem dobrego, że dążenie do zbytniej doskonałości może obrócić się przeciwko dobru, a więc roztropniej jest godzić się na pewne niedoskonałości.

Wracając do migrantów, to warto przypomnieć, że nasilenie tego zjawiska może stanowić realizację projektów rozprawienia się z historycznymi narodami europejskimi. Z takim pomysłem wystąpił już w 1923 roku, w książce “Europa – mocarstwo światowej” wysokiej rangi mason, Ryszard de Coudenhove-Kalergi, jeden z prekursorów Unii Europejskiej. Postulował on, by do Europy pod różnymi pretekstami sprowadzić masę mieszkańców Afryki i Azji i w ten sposób doprowadzić do pozbawienia historycznych europejskich narodów ich tożsamości. W podobnym duchu wypowiadał się inny świątek Zjednoczonej Europy, Alfiero Spinelli – żeby “zlikwidować” historyczne narody, bo mamy z nimi same zgxryzoty. Oczywiście nie fizycznie, tylko – żeby przekształcić je w tak zwany nawóz historii. Kościół katolicki ze swojej istoty jest internacjonalny, ale skoro po II Soborze Watykańskim uznał, że narodu żydowskiego nie powinno sie nawet nawracać, bo Żydowie mają własną, szybką ścieżkę zbawienia, to czy przewielebne duchowieństwo nie powinno uważać, by nie dać się lekkomyślnie wykorzystać przez budowniczych Nowego Wspaniałego Świata w charakterze pożytecznych idiotów?

Stanisław Michalkiewicz

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną