Szokujące wystąpienie kremlowskiego propagandysty! Grozi Londynowi BOMBĄ WODOROWĄ! "Zostanie tylko atomowa pustynia" (WIDEO)

0
0
/ fot. U.S Government/CC BY 2.0/Flickr/Belta.by/CC BY 3.0/Wiki/YT/NBC News (kolaż)

Kreml kontynuuje retorykę zastraszania wobec Zachodu, choć szczerze mówiąc słabo mu to idzie. Bynajmniej same zapowiedzi są mocne, ale ciężko traktować je poważnie w obliczu raczej słabych wyników wojny na Ukrainie. Z najnowszych, choć i najmocniejszych zapowiedzi Moskwy warto odnotować, iż "szczekaczka Kremla" Dimitrij Kisielow w rosyjskiej telewizji zagroził Wyspom Brytyjskim atakiem bronią termojądrową, czy też wodorową.

Kisielow został objęty sankcjami Zachodu w 2014 roku po aneksji Krymu przez Rosję. Mówi się o nim, że jest "szczekaczką Kremla". Ostatnio w jednej z rosyjskich telewizji zagroził Zjednoczonemu Królestwu użyciem broni termojądrowej o potężnej, wręcz fantastycznej mocy. I to dosłownie fantastycznej.

Jak przekonywał, Rosja może uderzyć w Wyspy Brytyjskie głowicą w torpedzie. Ładunek miałby mieć moc 100 megaton, czyli być dwu- lub prawie dwukrotnie silniejszy, niż słynna "Car Bomba". Torpedę miałby wystrzelić z terenu Atlantyku dron podwodny marki Posejdon.

- Uderzenie termonuklearnej torpedy w wybrzeża Wielkiej Brytanii wywołałoby gigantyczną falę tsunami, dochodzącą nawet do 500 m wysokości. Ta bariera energii niosłaby również ekstremalną dawkę promieniowania, zamieniając to, co zostanie z Wysp Brytyjskich w radioaktywną pustynię, nienadającą się do niczego przez długi czas - przekonywał Dmitrij Kisielow.

Zaznaczyć jednak należy, że scenariusz zaprezentowany przez Kisielowa - nie bez powodu nazywany "szczekaczką Kremla" - jest mało prawdopodobny. O ile atak bronią masowej zagłady jest oczywiście możliwy, o tyle jakoś nie bardzo widzę torpedę o mocy 100 MT. Wspomniana "Car Bomba" miała mieć taki ładunek, który jednak zredukowano o około połowę. Ostatecznie zdetonowana w 1961 roku bomba miała 50-58 MT. A i tak stwierdzono, że nie ma ona zastosowania bojowego ze względu na wielką wagę. Tymczasem kremlowski propagandysta twierdzi, że Rosjanie puszczą torpedę o pierwotnej sile "Car Bomby".

Inna sprawa, że ataki mniejszej mocy ładunkami jądrowymi czy termojądrowymi są jak najbardziej realne. I takiego scenariusza nie można wykluczyć. Dla przykładu, trafienie w Londyn tylko jedną głowicą o mocy tylko jednej megatony to ponad milion ofiar śmiertelnych i prawie 2,5 mln rannych w momencie eksplozji. I wydaje mi się, że Kreml chciał po prostu przypomnieć o takiej możliwości, aby Brytyjczycy nie angażowali się w Ukrainę.

Ale, jak wspomniałem, ciężko traktować to na serio. Rosji ewidentnie nie idzie na Ukrainie. Jasne, raczej ostatecznie wojnę wygrają. Ale co to za zwycięstwo? Oto regionalne mocarstwo, które prężyło muskuły przed Europą i USA, po spektakularnej początkowej ofensywie i dojściu pod sam Kijów, ostatecznie dostało po tyłku i wycofało się z regionu stolicy. I to jest fakt. Oczywiście, na wschodzie i południu kraju Rosjanie czynią postępy, ale powolne. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że to prawie kalka z wojny zimowej.

To, czego teraz obawia się Kreml, to wsparcie dla Ukrainy z Zachodu. Dlatego zapewne Kisielow popełnił swój występ. I dlatego też Kreml ostrzega, że będzie atakował dostawy broni. Pytanie, czy rzeczywiście to zrobi?

Napięcie rośnie też w regionie Skandynawii. Szwecja i Finlandia coraz bardziej ochoczo patrzą na NATO, o czym można przeczytać m.in. TUTAJ. Przystąpienie tych państwo do zachodniego sojuszu byłoby zresztą największą klęską Kremla w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. I wygląda na to, że tak sie stanie.

Norweska gazeta VG podaje, że jeśli Szwecja i Finlandia złożą wniosek o członkostwo w NATO, zostanie on rozpatrzony w ekspresowym tempie. Kraje te zostaną członkami sojuszu w dwa tygodnie. Natomiast szwedzka gazeta “Expressen” podała, że rząd w Sztokholmie już w ubiegłym miesiącu prowadził w tej sprawie rozmowy z większością rządów państw, które są członkami sojuszu.

- Wiemy, że Szwecja spełnia standardy NATO - potwierdził sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg. Według źródeł w NATO, Szwecja i Finlandia mają zostać nowymi sojusznikami jeszcze w tym miesiącu.

Kreml stara się do tego nie dopuścić, choć niewiele może. Właściwie, to nawet motywuje do tego kroku. Wczoraj rosyjski śmigłowiec naruszył przestrzeń powietrzną Finlandii. Informację o tym podał publiczny nadawca “Yle” powołując się na ministerstwo obrony narodowej Finlandii.

Incydent miał miesjce koło osad Parikka i Kesyalahti przy granicy z Rosją koło Przesmyku Karelskiego. Rosyjski Mi-17 wleciał na terytorium Finlandii na odległość około 4 km.

Finlandia wszczęła w tej sprawie dochodzenie. Co ciekawe, pojawia się tutaj również i brytyjski motyw, gdyż w czasie, gdy Rosja naruszyła przestrzeń powietrzną Finlandii, przebywał w niej brytyjski minister obrony Ben Wallace.

Ja tam nie jestem żadnym ministrem. Ale gdybym był członkiem kremlowskiego rządu i chciał, by Finlandia nie wstąpiła do NATO, to w momencie, gdy to głośno i poważnie rozważa, nie naruszałbym jej granic. Ale, jak wspomniałem, do rządu rosyjskiego nie należę. I co ważne, nie wydaję nigdy poleceń pod wpływem alkoholu. Tymczasem kremlowska narracja przypomina ostatnio bełkot rowścieczonego ruskiego alkoholika, który w sumie sam już nie wie, czego chce.

 


Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube
 

Źródło: nczas.com / rmf24.pl / pch24.pl / nuclearsecrecy.com / prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną