Sposób walki z "pandemią" pokazuje pogardę PiS dla praworządności

Warsaw Enterprise Institute opublikował kolejny raport o sytuacji w Polsce w związku z "pandemią". W pierwszym raporcie opisane zostało zniszczenie służby zdrowia w ramach walki "pandemią". W drugim raporcie "Działania aparatu przymusu" Łukasz Warzecha (publicysta między innymi tygodnika „Do Rzeczy") wskazał, że metody walki PiS z "pandemią" są wyrazem pogardy PiS dla praworządności, podważyły zaufanie Polaków do państwa i były wyjątkowo krzywdzące dla naszych współobywateli.
W swoim raporcie Łukasz Warzecha zwrócił uwagę, że "podstawy prawne, stanowiące przesłankę do karania obywateli i przedsiębiorców, były zmieniane z ogromną częstotliwością". - Ich jakość była powszechnie krytykowana. Kwestionowano ich zgodność z konstytucją, a w przypadku rozporządzeń – również zgodność z ustawami, na podstawie których były wydawane. Sądy, do których zwracali się obywatele, w większości wydawały wyroki dla nich korzystne, wskazując w uzasadnieniach i na wadliwość prawa, i na niewłaściwe postępowanie służb - czytamy.
Zdaniem Łukasza Warzechy Polskę czeka ogromna ilość procesów, dotyczących podstaw do działał funkcjonariuszy państwa i ich niezwykle agresywnych zachowań. Problem ten jest tym poważniejszy, że "do wywierania presji na przedsiębiorców w trzeciej fazie zaangażowano również służby, których zadania nie obejmują spraw bezpośrednio związanych z utrzymaniem porządku – Państwową Straż Pożarną oraz Służbę Celno Skarbową. Policja poniosła już konsekwencje własnego zaangażowania w postaci drastycznego spadku poziomu zaufania do tej formacji".
Choć w nazwie PiS jest ''prawo'', to pogardę dla prawa ze strony PiS widać w tym, jak wydawane były pandemiczne rozporządzenia. Jak przypomina Łukasz Warzecha, od 20 marca 2020 r. wydano ponad "55 rozporządzeń dotyczących sytuacji epidemicznej, z czego 13 to rozporządzenia »bazowe«, czyli »w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów«". - Pozostałe zaś to rozporządzenia zmieniające rozporządzenia wcześniejsze. Rozporządzenia ukazywały się czasami w odstępie kilku dni, czasami wręcz dzień po dniu (np. 10.04, 15.04, 16.04, 19.04 2020 r.). Trzy pierwsze rozporządzenia (nie licząc wprowadzającego stan epidemii) wydał jeszcze minister zdrowia – pozostałe były już rozporządzeniami Rady Ministrów. Taką możliwość stworzyła nowelizacja ustawy z 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, wprowadzona specustawą COVID-ową z 2 marca 2020 r.. Organ wydający rozporządzenia zmienił się, gdy eksperci [...] zaczęli wskazywać na wątpliwe konstytucyjne podstawy tych aktów prawnych [...] Rozporządzenia były nierzadko pisane niestarannie i chaotycznie, co wywoływało absurdalne skutki, jak w przypadku wymogu zakrywania ust i nosa przez samotnego kierowcę w aucie. Zdarzało się, że ogłaszane na konferencjach prasowych "prośby" i "apele" pojawiały się potem w postaci normy prawnej w rozporządzeniach (sprawa zakazu przemieszczania się seniorów, przedstawiana na konferencji prasowej jako "prośba") - wskazał publicysta.
Taka PiS-owska pogarda dla praworządności sprawiła, zdaniem Łukasza Warzechy, "że zarówno obywatele, jak i służby funkcjonowały w stanie nieustającej płynności prawa, gdy śledzenie aktualnego stanu regulacji było w zasadzie niemożliwe".
Według Łukasza Warzechy istotne jest to, że PiS nie skorzystał z żadnego z wymienionych w rozdziale XI Konstytucji RP stanów nadzwyczajnych. - Ważną kwestią jest, że ani stan epidemii, ani stan zagrożenia epidemicznego, który został w końcu wprowadzony rozporządzeniem wydanym na podstawie Ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z 5 grudnia 2008 r., nie zaliczają się do stanów nadzwyczajnych opisanych w konstytucji. Z tego właśnie wynikają konstytucyjne wątpliwości, podnoszone również w orzeczeniach sądowych: zdaniem części ekspertów, sędziów czy RPO podstawowe wolności obywatelskie mogą być ograniczone jedynie na mocy ustawy, a nie rozporządzeń, dodatkowo zaś niektórzy argumentują, że w ogóle można je zawiesić jedynie poprzez wprowadzenie któregoś ze stanów nadzwyczajnych. Do takich właśnie podstawowych wolności zaliczane są m.in. wolność przemieszczania się oraz wolność prowadzenia działalności gospodarczej - napisał.
Jak przypomina autor raportu, "z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP wynika, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw. Oznacza to w świetle ugruntowanego orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, że ustawa musi samodzielnie określać podstawowe elementy ograniczenia danego prawa i wolności". PiS (za akceptacją PO i Lewicy) ograniczył podstawowe wolności i prawa sprzecznie z Konstytucją na drodze ustawy.
Dodatkowo "rozporządzenie musi w związku z tym zostać wydane przez organ wskazany w Konstytucji, na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania". Tych niezbędnych warunków rozporządzenia rządu PiS nie spełniały.
Z uwagi na to, że funkcjonariusze nie mieli podstaw prawnych do odmowy sprzecznych z prawem poleceń przełożonych, "za złamanie prawa przez funkcjonariusza publicznego odpowiada skarb państwa", czyli podatnicy krzywdzeni przepisami wprowadzonymi przez PiS.
Jan Bodakowski
Źródło: WEI/prawy.pl