Ukraina wprowadzi ABSURDALNE prawo. Wjatrowycz znowu szokuje

0
0
/

Ukraiński publicysta Roman Lehniuk na łamach dedykowanego mieszkańcom Zachodniej Ukrainy portalu Zaxid.net poddał krytyce nowo planowane antyrosyjskie rozporządzenie, nad którym pracuje Rada Najwyższa Ukrainy.

W podtytule swojego artykułu daje do zrozumienia, że treścią artykułu chce przybliżyć w jaki sposób licytowanie się na fałszywie rozumiany patriotyzm szkodzi ukraińskiej nauce. Okazuje się, że niedawno Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła w pierwszym czytaniu projekt ustawy nr 7633 „O zmianie niektórych ustaw Ukrainy dotyczących zakazu wykorzystywania źródeł informacji państwa agresora lub państwa okupacyjnego w programach edukacyjnych, w programach naukowych i naukowo-technicznych ". Pierwsze skrzypce w przygotowaniu projektu odgrywała była wiceminister edukacji Inna Sowsun reprezentująca liberalne i proeuropejskie ugrupowanie „Głos”. 

Projekt ustawy wywołał ożywione dyskusje, przede wszystkim w ukraińskim środowisku naukowym. Właściwie trudno to nazwać debatą, ponieważ zdecydowana większość naukowców niezależnie od badawczych specjalizacji szczerze uważa tę ustawę za szkodliwą dla ukraińskiej nauki.
Lehniuk podkreśla na wstępie, że nie wszystko w tym projekcie ustawy jest bzdurą choć proponowane zmiany, polegające na wyrzuceniu z programu nauczania rosyjskojęzycznych podręczników, są już dawno spóźnione. Na wielu uniwersytetach i w wielu programach nauczania podręczniki są rzeczywiście często, po pierwsze, w języku rosyjskim, a po drugie, przestarzałe.
Jak zauważa jest jednak kilka „ale”. Są całe dziedziny, zwłaszcza w obszarze nauk przyrodniczych i technicznych, gdzie w tej chwili po prostu nie ma czym zastąpić rosyjskich podręczników. Sytuację mogłaby rozwiązać powszechna znajomość wśród uczniów i studentów j. angielskiego. Jednak na razie jest to nierealne. 

Autor podkreśla, że twórcy ustawy idą po linii najmniejszego oporu, ponieważ łatwo czegoś zakazać trudniej potem ten nakaz wyegzekwować, a jeszcze trudniej wymyślić w jaki sposób rzeczywiście realnie naprawić sytuację. Na Ukrainie uchwalono już ustawę o zakazie importu rosyjskojęzycznych książek, która czeka od kilku miesięcy na podpis prezydenta). 
Ustawa proponowana przez Sowsun zakłada że – „Programy naukowo-dydaktyczne i badania naukowe nie mogą zawierać odniesień do źródeł informacji tworzonych: na terytorium państwa uznanego przez Radę Najwyższą Ukrainy za państwo agresora lub państwo okupacyjne; w języku państwowym państwa uznanego przez Radę Najwyższą Ukrainy za państwo agresora lub państwo okupacyjne; osoba fizyczna będąca obywatelem (poddanym) państwa uznanego przez Radę

Najwyższą Ukrainy za państwo agresorskie lub państwo okupacyjne; osoba prawna zarejestrowana na terytorium państwa agresora lub państwa okupującego, lub której ostateczny beneficjent rzeczywisty (kontroler) jest rezydentem państwa agresora lub państwa okupującego.”
Powyższe zapisy prawne określą z góry, z których źródeł naukowych badacze nauki na Ukrainie będą mogli korzystać a z których nie.  Niektórych na Ukrainie absurdalność takich wytycznych nie dziwi, twierdzą, że wystarczy zmienić kierunek badań na taki który nie będzie wymagał korzystania z książek w języku rosyjskim (sic!).

Tymczasem pamiętniki Tarasa Szewczenki czołowego ukraińskiego poety i filaru ich tożsamości narodowej pisane były po rosyjsku. Zakazane będą prace napisane po rosyjsku przez ukraińskich historyków zarówno za czasów carskiej Rosji jak i ZSRR. Na indeksie znajdą się dokumenty, korespondencja czy rozporządzenia państwowe wszystko to było w języku rosyjskim i stanowi podstawę prowadzenia badań nad historią Ukrainy na przestrzeni całych wieków.  
Lehniuk zaskoczony jest udziałem w pracach nad tym prawnym bublem słynnego historyka i skandalisty Wołodymyra Wjatrowycza. Jako naukowiec – według Lehniuka - powinien zdecydowanie zrozumieć absurdalność proponowanego dokumentu. „Jak zamierza kontynuować badanie ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego bez korzystania z dokumentów z archiwum KGB, którym sam poświęcił wiele czasu i wysiłku, aby udostępnić je historykom?” – zastanawia się publicysta - „Polityk pokonał w nim historyka” – dodał. 

Obrońcy projektu ustawy twierdzą, że będą wyjątki. Mianowicie dopuszczalne będzie cytowanie książek w języku rosyjskim krytykujących Rosję carską, ZSRR czy Federację Rosyjską. Tylko kto zadecyduje w którym przypadku krytyka jest na odpowiednio wysokim poziomie? 
Takie praktyki nie różnią się przecież od totalitarnych praktyk z czasów III Rzeszy czy ZSRR. Czy w takim kierunku chce zmierzać Ukraina? Lehniuk zaskoczony jest udziałem Wjatrowycza w pracach nad tą absurdalną ustawą. Nas Polaków absurdalność poczynań Wjatrowycza nie dziwi. Znamy doskonale jego poglądy. Na łamach Prawy.pl autor niniejszego artykułu przybliżał jego powiązania z ukraiński środowiskami nie tylko banderowskim, ale również neonazistowskimi na Ukrainie. Skoro ustawę krytykuje portal rodem nie ze wschodniej, ale zachodniej Ukrainy, to znaczy, że „derusyfikacja” Ukrainy w takiej wersji jest nie do przełknięcia nawet dla najbardziej antyrosyjskiej części ukraińskiego społeczeństwa. 
Arkadiusz Miksa

Źródło: Arkadiusz Miksa

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną