Jak pewna koza z Zaporoża pośmiertnie dostała Bohatera Ukrainy za zdetonowanie miny (FELIETON)

Wyrażałem już swoją opinię na temat ukraińskiej propagandy na tej wojnie. Zatrute paszteciki i czereśnie, duch Kijowa, zmartwychwstali bohatyry z Wyspy Węży, strącanie dronów słoikami z ogórkami i łapanie ich rękoma, ataki patriotycznie nastawionych pszczół na najeźdźców, kradzieże czołgów i samolotów przez lokalnych Cyganów oraz dziesiątki innych bzdur tworzonych przez amerykańskie agencje PR-owe obsługujące tę wojnę i przez samych Ukraińców (w sumie większość wyższej administracji Zełeńskiego to jego kumple od filmów) oraz mnóstwo innych skrajnych debilizmów i zdarzeń nieprawdopodobnych, z których jeden, czy dwa mogły się jakimś cudem zdarzyć, ale nie wszystkie. Teraz doszła do nich koza z Zaporoża – narodowa bohaterka Ukrainy, która rzekomo zdetonowała materiały wybuchowe Rosjan. A za pomocą serii wybuchów doprowadziła do poranienia wielu rosyjskich żołnierzy. Aż dziwne, że sama koza komandos – saper nie zlikwidowała całego 40-osobowego oddziału wrażych wojaków. Widać wyraźnie mi
Portal „Ukraińska Prawda”, który poziomem równa się z dawną, radziecką gazetą „Prawda” poinformował, że „w Zaporożu koza zneutralizowała materiały wybuchowe rosyjskiego okupanta”. Oczywiście zneutralizowały poprzez wybuch. Ponieważ jak informuje portal: „W okupowanym przez Rosjan Zaporożu doszło do incydentu. Zbłąkana koza miała doprowadzić do wybuchu materiałów wybuchowych, które okupanci umieścili wokół miejscowego szpitala”. Jeszcze więcej tych bzdur podał portal – a rzekomo Centralna Agencja Wywiadowcza Ministerstwa Obrony Ukrainy miała być źródłem owych rewelacji. Otóż według nich „Doszło do incydentu w Kinskich Rozdorach. Na terenie szpitala stacjonowało łącznie czterdziestu Rosjan. Rozmieścili oni wokół placówki materiały wybuchowe. Okupanci pożałowali tej taktyki po tym, jak do szpitala trafiła koza z sąsiedniego gospodarstwa . Przestraszone zwierzę miało chaotycznie poruszać się po okolicy i przypadkowo zdetonować kilka granatów. Koza odpaliła ładunki wybuchowe i wywołała reakcję łańcuchową". W efekcie doprowadziło to do reakcji łańcuchowej i kilku rosyjskich żołnierzy zostało rannych. Jak podała Ukraińska Prawda, wojskowi mieli ucierpieć w rożnym stopniu. Nie wiadomo, czy koza przeżyła wybuchy”. – napisała „Ukraińska Prawda”.
Gdzieś już to widziałem...
Gdzieś już to widziałem. I właśnie sobie przypomniałem gdzie. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce. A konkretnie w rosyjskim filmie z 2004 roku pod tytułem „72 metry” jest podobna i bardzo pamiętna scena. Gdzie w leżącej na dnie łodzi podwodnej jeden z marynarzy wspomina jak na początku Pierestrojki cała załoga okrętu z kapitanem na czele pojechała do kołchozu na wykopki, żeby w zamian dostać ziemniaki do wyżywienia załogi. I tam pewna babcia poprosiła ich o ubicie jeszcze starszej od niej krasuli, ponieważ wyszła z założenia, że oficer Radzieckiej Floty Wojennej jest w stanie zabić wszystko. W zamian proponując aż dwie butelki wódki. Jednak okazało się, że nawet marynarze podwodniacy nie są w stanie krowie z zimną krwią poderżnąć gardła. W wyniku czego założyli na krowę ładunki wybuchowe i odpalili lont. Skończyło się efektywnym wywaleniem w powietrze szopy, ale paradoksalnie krowa przeżyła. Co więcej napomniana tym zdarzeniem z powrotem zaczęła dawać mleko. Może być jeszcze jedna inspiracja – kilkanaście lat temu jedna z organizacji muzułmańskich (i nie pamiętam, czy to był palestyński Hamas, czy libański Hezbollah) używała przeciwko Żydom osłów, na które ładowano miny przeciwpancerne i goniono je w stronę wroga. Przypadkiem w tym oddziale snajperem był… Ukrainiec. Przypadek – nie sądzę.
Bohaterska ukraińska koza powinna pośmiertnie dostać gwiazdę Bohatera Ukrainy. Taką samą, jaką przyznano poległym, a potem zmartwychwstałym bohaterom z Wyspy Węży. W pełni na to zasłużyła, chociaż mogła się lepiej postarać. Powinna wrażych okupantów tępą brzytwą zarzezać. Wszystkich czterdziestu. I to najlepiej w ciągu jednej nocy.
Zdzisław Markowski
Źródło: Zdzisław Markowski