Przykład Kalifornii pokazuje, że komuchy i socjaliści zawsze prowadzą do złodziejstwa i wykolejenia społeczeństwa (FELIETON)

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Barłomiej Dorywalski w celu zmniejszenia przestępczości zgłosił jeszcze mało znaną Polaków, a godną jak najszerszego upamiętnienia poprawkę podniesienia limitu kradzieży w sklepach z 500 do 800 złotych. A Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło się z uwagą nad nią pochylić. Myślę, że zaraz zaakceptuje ją Sejm.
Pisałem o tym tutaj:
Co więcej niektórzy komentujący w internecie pomysł złośliwcy szydzili, że to jest także w ramach pomocy biednym Ukraińcom, którzy nie wiedzą ile limit wynosi i mogą przypadkiem ukraść coś więcej i przypadkiem stanąć przed sądem. Co prawda nic im z tego powodu nie grozi, ponieważ gdyby choć jeden gość ze Wschodu u nas został zamknięty to media rządowe i antyrządowe zgodnie rzuciłyby się na nieszczęsnego sędziego. Tak więc polscy sędziowie z radością mogą zamykać niepełnosprawnych umysłowo za kradzież batonika, ale złodziei sklepowych tykać nie powinni. Dzisiaj odniosę się do tego, skąd ów radosny pomysł przybył. A przybył on z dalekiej, ale od dawna już czerwonej, jak gacie Włodzimierza Ilicza Lenina Kalifornii. Tak pomysły tego typu legną się przede wszystkim w łbach skończonych komunistów, ewentualnie socjalistów. Co pokazuje też jakimi „prawicowcami” są członkowie partii rządzącej.
Niedościgniony wzór lewaka – Kalifornia
Podobne pomysły skretyniałych komuchów spowodowały rozpad społeczeństwa i upadek gospodarki w Kalifornii. Do niedawna jednego z najbogatszych stanów USA. Tam mali sklepikarze po prostu przestali móc funkcjonować, bo można im ukraść pół sklepu bez ryzyka żadnej kary. Wielu mieszkańców Kalifornii winą za ten stan rzeczy obarcza (jak najbardziej słusznie) tamtejszych Demokratów i ich decyzję o liberalizacji przepisów karnych. Kradzież uznawana jest za przestępstwo nie od 400 a dopiero od 950 dolarów. Tak – w Kalifornii można bezkarnie ukraść towary za blisko tysiąc dolarów. W efekcie zorganizowane gangi złodziei w Kalifornii terroryzują sklepikarzy i ich klientów. Wśród obrabowanych sklepów znalazły się: Burberry i Bloomingdales w centrum handlowym Westfield, Jin's Eyewear na Powell Street, Maxford's Jewelry oraz Yves Saint Laurent i Walgreens przy Market Street, czy butik Luis Vuitton. Jednak po luksusowych sieciówkach płakać nię będę. Szkoda mi małych biznesów rodzinnych. O swoje biznesy obawiają się również właściciele lokalnych biznesów i hoteli, dlatego zrzucili się na specjalny fundusz zwalczania przestępczości.
Do sklepu, ale i do auta
Do tego dochodzi plaga włamań do samochodów. A mieszkańcy, w obawie przed wybiciem szyb i przed zdemolowaniem im zamków w drzwiach zostawiają otwarte bagażniki, żeby pochodzący głównie z mniejszości rasowych przestępcy nie musieli się dodatkowo męczyć, choć „lokalne władze odradzają tego typu działania”. Jak podały lokalne media: „Kalifornia boryka się z prawdziwą plagą włamań do aut”. Informują również, że burmistrz San Francisco London Breed „oferuje nagrodę w wysokości do 100 tysięcy dolarów za informacje mające doprowadzić do aresztowania i skazania szefów gangów zamieszanych w ten przestępczy proceder”.
Bezradność organów ścigania
Policja jest bezradna, a według statystyk prokuratury, udaje się schwytać sprawców w zaledwie 2 proc. przypadków. Tylko, że lokalnych złodziejaszków i włamywaczy łapie nie policja, tylko miejscowi mieszkańcy. Radzą sobie jak mogą.
Znany dziennikarz wolnościowy Tomasz Wróblewski skomentował informacje ze Stanów Zjednoczonych w bardzo ironiczny sposób. „Zachodnia cywilizacja dorosła do pełni socjalistycznej szczęśliwości. W San Francisco mieszkańcy zostawiają otwarte samochody i podniesione wysoko klapy bagażnika, żeby potrzebujący nie trudzili się z wybijaniem szyb i rozrywaniem zamków kiedy muszą się włamać. Postęp”.
Teraz w Polsce będzie, jak w Kalifornii. Nie mówię, że będzie tak ciepło i słonecznie z palmami nad bulwarem zachodzącego Słońca. Tylko, że będą slumsy, włamania do aut i okradanie sklepów spożywczych przez „biednych” i „wykluczonych”.
Zdzisław Markowski
Źródło: Zdzisław Markowski