Franciszek porównał Jezusa i Buddę! Czy miał rację?

28 maja papież Franciszek spotkał się w Watykanie z buddyjską delegacją z Mongolii. Powiedział jej m.in., że „Jezus i Budda byli rozjemcami i promotorami niestosowania przemocy”. Problem w tym, że buddyjski termin „ahimsa” oznaczający niestosowanie przemocy ma zupełnie inne znaczenie, niż nauczanie Jezusa.
Papież stwierdził: „Pokój jest żarliwym pragnieniem dzisiejszej ludzkości. W związku z tym istnieje pilna potrzeba promowania kultury pokoju i niestosowania przemocy poprzez dialog na wszystkich poziomach oraz działania w tym celu. Dialog ten musi zachęcać wszystkich ludzi do odrzucenia wszelkiej formy przemocy, w tym przemocy wyrządzanej środowisku. Niestety są też tacy, którzy nadal nadużywają religii, używając jej do usprawiedliwiania aktów przemocy i nienawiści”.
Pomijając na razie aspekt niestosowania przemocy warto zauważyć, że Franciszek po raz kolejny powtórzył swoją tezę, że agresja motywowana religijnie, czyli przede wszystkim islamska, jest „nadużywaniem religii”. Tymczasem jest inaczej. Ta agresja wprost wypływa z tej religii i z samego Koranu.
Następnie padł kluczowy fragment wypowiedzi Franciszka: „Jezus i Budda byli rozjemcami i promotorami niestosowania przemocy. Sam Jezus żył w czasach przemocy. Uczył jednak, że prawdziwym polem bitwy, gdzie spotykają się przemoc i pokój, jest ludzkie serce… Niezawodnie głosił bezwarunkową miłość Boga, która przyjmuje i przebacza. Nauczał swoich uczniów by kochać swoich wrogów (por. Mt 5,44)… Jezus wytyczył drogę niestosowania przemocy. Przeszedł tą drogą do samego końca, do krzyża, przez co stał się naszym pokojem i położył kres wrogości (por. Ef 2,14-16). Dlatego bycie prawdziwymi naśladowcami Jezusa dzisiaj obejmuje również przyjęcie Jego nauki o niestosowaniu przemocy”.
Papież powiedział też o tym, czego rzekomo nauczał Budda: „Podstawowym przesłaniem Buddy było niestosowanie przemocy i pokój. Nauczał, że zwycięstwo rodzi wrogość; pokonani żyją w bólu. Na szczęście, pełni pokoju odrzucają zarówno zwycięstwo, jak i porażkę (Dhammapada, XV, 5 [201]). Ponadto podkreślał, że podbój własny jest większy niż podbój innych: „Chociaż można zwyciężyć tysiąc razy tysiąc ludzi w bitwie, to jednak rzeczywiście najszlachetniejszym zwycięzcą jest ten, który zwycięża samego siebie”.
Oczywiście, na samym początku warto wziąć poprawkę na to, że przy takim kurtuazyjnym spotkaniu szuka się tego, co łączy, a nie tego, co dzieli. Nie krytykuje się swoich gości i ich religii. Niemniej nie można dopuszczać się nieprawdziwych stwierdzeń, zwłaszcza kiedy jest się papieżem i mówi się o Jezusie. Najważniejszym przesłaniem Buddy nie jest wcale niestosowanie przemocy i pokój. Co więcej, i jedno, i drugie jest tylko narzędziem. W środku jego nauki jest osiągnięcie nirwany, czyli stanu pustki. Należy przy tym podkreślić, że święci, teolodzy i mistycy tak właśnie określali piekło. Nie ma w nim miejsca bowiem na drugiego człowieka, a tym bardziej na Boga.
O tym, że chodzi o inne rozumienie pokoju mówi zresztą sam przywołany fragment: „pełni pokoju odrzucają zarówno zwycięstwo, jak i porażkę”. Buddysty nie interesuje porażka ani zwycięstwo, bo nie dba on o nic poza sobą, nie interesuje go żadne ani niczyje dobro, chyba że ma związek z nim samym. Stąd też jest zasada ahimsy, która oznacza zarówno niestosowanie przemocy, jak i nieuśmiercanie żadnego życia, nawet owada. Buddysta nie chce skrzywdzić żadnego żywego stworzenia, bo na mocy reinkarnacji każde może nosić w sobie teoretycznie ludzkie życie. Poza tym istnieje dla niego tzw. karma, która oznacza, że to co zrobi, spotka go samego w tym lub kolejnym życiu. Katolicy nie wierzą ani w reinkarnację, ani w karmę. Nie stosują zasady, że każdego życie jest święte i nie można zabijać nawet owadów. Poza tym katolicyzm nigdy nie opowiadał się za absolutnym potępieniem przemocy jako takiej. Stąd Kościół mówił o uzasadnionej obronie koniecznej, o wojnie sprawiedliwej itd. Sam Chrystus nigdy nie powiedział, że niestosowanie przemocy jest jakąś nadrzędną i absolutną zasadą. Sam wypędził przemocą, za pomocą bicza przekupniów ze świątyni. Chociaż jest Księciem Pokoju powiedział też: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy” (Mt 10,34-36). Dla Chrystusa nie najważniejszy był święty spokój, nie dążył do nirwany, ani uniknięcia przemocy za wszelką cenę. Dlatego wielokrotnie ostrzegał, że kto idzie za nim, będzie budził sprzeciw.
Źródło: redakcja