Casus Iraku. Czy nam też grozi to, że ktoś ostrzela bazy naszych sojuszników?

0
0
/

Przykład Iraku pokazał, jak niebezpiecznie jest mieć bazy wojsk sojuszniczych we własnym kraju, zwłaszcza jeśli są to bazy Amerykanów, którzy mają wielu wrogów i sami prowadzą agresywną politykę.

Do tej pory przeważa argumentacja, że obecność wojsk amerykańskich na terytorium Polski jest gwarancją, że nikt nas nie zaatakuje. Tymczasem Iraku to nie uratowało, co więcej – to ta obecność ściągnęła na ten kraj rakiety i siłą rzeczy wciąga go w konflikt zbrojny. Już wiadomo, że Iran ostrzegł Irak, że dojdzie do ataku. Teoretycznie więc władze Iraku wiedziały, że to nie Irakijczycy są celem ataku, ale przecież nie wszystkie rakiety trafiły w cel, a sama wiedza na ten temat też może być źródłem potencjalnych problemów – dlaczego Irakijczycy nie ostrzegli swoich sojuszników i w ten sposób im się narazili? A jeśli ostrzegli (co jest raczej wątpliwe), czy nie narazili się w ten sposób Iranowi? Każde rozwiązanie wydaje się nieść poważne konsekwencje i groźbę potencjalnego konfliktu.

Przykład Iraku pokazuje, że Donald Trump nie jest zwolennikiem unikania konfliktu za wszelką cenę, a nawet można odnieść wrażenie, że do niego dąży. Jego spór z Rosją może przerodzić się w kolejny konflikt zbrojny, a polem walki będzie oczywiście Polska, bo tutaj są bazy Amerykanów.

Bazy te niestety działają raczej jak wabik niż jak straszak.

Źródło: Michał Krajski

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną