Jak Marta miała w swej głowie miała, że musi spełniać oczekiwania ludzi

0
0
/

29 LIPCA 2017, Sobota, (Łk 10,38-42)   W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. Marta to każdy z nas. Mamy wpajane od młodych lat, że musimy spełniać czyjeś oczekiwania. Okazuje się, że nie musimy! To nie znaczy, że nie mamy liczyć się z czyimiś pragnieniami, że nie mamy dawać ludziom dobra! To znaczy tylko tyle, że choćbyśmy niewiadomo jak się starali, nie jesteśmy w stanie zaspokoić ani jednego człowieka na świecie! Nie przyniesiemy nikomu pełni szczęścia! Gdybyśmy tak o sobie myśleli, to znaczy, że stawialibyśmy siebie samych w pozycji Boga! Łatwo nam jest zrozumieć, że nie spełnimy oczekiwać wszystkich ludzi. Ale czy tak samo łatwo przychodzi nam do głowy rozumienie, że nie jesteśmy w stanie uszczęśliwić w pełni ani jednego człowieka? Nawet samym sobie nie możemy dać szczęścia! Ani nikomu innemu! Bo nie jesteśmy Bogiem! To nie znaczy, że mamy teraz usiąść i popaść w marazm. Nie! Wręcz przeciwnie! Właśnie w momencie, gdy zrozumiemy tę naszą wzajemną ograniczoność, ukazuje się najlepszy grunt dla zbudowania prawdziwej i szczerej relacji! My nie jesteśmy od tego, aby żądać spełniania naszych oczekiwań, ani od tego, aby spełniać oczekiwania, ale jesteśmy od tego aby się wzajemnie kochać, tymi wszystkimi odmianami miłości międzyludzkiej! A to oznacza, że nie możemy się jakoś spinać i starać za wszelką cenę wszystkich zaspokoić. Dawać tyle dobra z siebie, ile jesteśmy w stanie i już. Ten, który nas szczerze kocha, zobaczy że dajemy z siebie tyle… i więcej nie możemy. Zobaczy nasze wszystkie ograniczenia i… prawdziwie kochającej osobie, wystarczy ta nasza szczerość! Choćbyśmy nie wiem ile spraw zawalili, to i tak będziemy kochani przez tych, którym nie chodzi o to, by spełniać ich wymagania! Spełnianie oczekiwań to nie jest miłość. Chodzi o to, żeby kochać szczerze i odsłonić się ze swoimi słabościami. Oczywiście nie każdy to rozumie, czy doceni. Marta jeszcze tego nie rozumiała, dlatego opanowała ją złość. Ona myślała, że musi spełniać oczekiwania gości, ale okazało się, że nie musiała nikomu usługiwać, wtedy nie był czas usługiwania, ale słuchania! Oczekiwania były w jej głowie! Jezus wie, że my nie zawsze rozeznajemy dobrze te sprawy. Marta to Ty i ja. To nasze uwolnienie od zbytnich trosk – uwolnienie i zrozumienie, że nie muszę czynić dla kogoś dobro, tylko że chcę dla kogoś czynić dobro. W ciszy własnej duszy możemy zobaczyć tę niesamowitą cechę Miłości Chrystusa. On kocha bez oczekiwań! Tak po prostu, bo… jesteśmy!

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną