
Rzecznik biskupów w Belgii uznał niedawno, że nazywanie aborcji morderstwem to przesada. Ergo, zdaje się, że Wielki Piątek w kościele belgijskim trwa przez cały rok… Na początku trzeba przypomnieć jednak zdarzenie sprzed czterech lat, kiedy to abp Brukseli André-Joseph Léonard został zaatakowany przez półnagie i niezbyt urodziwe (może to akurat mniej istotny fakt) feministki. Podczas swojego happeningu kobiety oblały hierarchę wodą wykrzykując pogardliwe hasła pod jego adresem. Rzecz działa się podczas wykładu pro-life na jednym z uniwersytetów w Belgii i była odwetem za wypowiedzi arcybiskupa dotyczące aborcji i homoseksualizmu. Atak aktywistek z Femenu miał miejsce w 2013 r. Dzisiaj Kościół w Belgii zdaje się dystansować od nazywania rzeczy po imieniu idąc w tzw. fałszywą teologię miłosierdzia. Pytanie, czy jest to wynikiem apostazji, słabości, miękkiej polityki czy strachu przed lobby aborcyjnym, lewackim i feministycznym?
W zestawieniu ze zdarzeniem z 2013 r. warto ukazać ostatni aborcyjny dyskurs, do którego przyczynił się młody naukowiec, doktor filozofii Stephane Mercier, który podczas wykładu na Katolickim Uniwersytecie w Leuven poddał pod rozwagę studentom swoje tezy, jakoby aborcja miała być morderstwem popełnionym na niewinnym człowieku. Takie słowa, zgodne przecież z nauczaniem Kościoła i to wypowiedziane na nominalnie katolickiej uczelni nie powinny dziwić, a jednak… Zgorszeni studenci zaalarmowali organizacje feministyczne i władze uczelni, a te szybko zawiesiły wykładowcę i wszczęły wobec niego postępowanie dyscyplinarne podkreślając, że słowa Merciera nie są zgodne z linią uniwersytecką. Przywołano też argument z belgijskiego prawa, które w wielu przypadkach dopuszcza aborcję i zostawia wybór kobiecie. Jako ciekawostkę warto dodać, że na tym samym uniwersytecie w latach 70. obronił doktorat z filozofii zaatakowany w 2013 r. przez Femen abp. André-Joseph Léonard.
Co na to Kościół katolicki? Być może oblanie wodą kilka lat temu jednego z hierarchów przestraszyło biskupów. Być może wizja nadchodzącym męczeństwem w postaci mokrego dyngusa zdystansowała ich do obrony życia poczętego, bowiem ustami swojego rzecznika odcięli się od katolickiego wykładowcy. - Słowa Stephana Merciera wydają mi się karykaturalne. Słowo „morderstwo” jest zbyt mocne: Przywołuje przemoc, czyn popełniony z pełną świadomością, z planem, co nie bierze pod uwagę sytuacji osoby, która jest często w wielkim kłopocie - stwierdził rzecznik biskupów, ks. Tommy Scholtes, który lubi pojawiać się w mediach przy okazjach mniej poważnych, jak np. święcenie tabletów i smartfonów itp. akcjach duszpasterskich. Jak widać Femen ma swoje happeningi, moderniści mają swoje…
Niestety, nawet część świeckich profesorów wystąpiła w obronie Merciera zaznaczając, że nie można kneblować wolności debaty, ale na wsparcie ze strony belgijskich biskupów naukowiec analizujący moralne aspekty przerywania ciąży nie może liczyć.
Robert Wyrostkiewicz