
Czy zaledwie na tak mało Panią stać? To pytanie kierujemy do Barbary Jezierskiej, Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, która raczyła wpisać Redutę Ordona do rejestru zabytków w niezwykle okrojonym kształcie, by nie powiedzieć: KALEKIM.
Powielając beztrosko błąd swojego poprzednika na tym stanowisku, który był z kolei Jej następcą, wpisała do rejestru dokładnie ten sam kaleki obszar, mimo, iż został on totalnie skrytykowany przez wiele środowisk, a także pomimo próśb, sugestii i merytorycznych wskazań znawców tematu zajmujących się od lat obroną Szańca 54.
Niestety, pani konserwator pominęła celowo tereny kluczowe dla Reduty i jej bezpośredniego otoczenia tj. pola bitewnego. Przede wszystkim pominęła obszar działki ze stojącym na niej Meczetem (wewnątrz komercyjny bar restauracyjny i sklep spożywczy), który zbudowano na fragmencie szańca, fosy i wilczych dołów. Pominęła również pustą działkę między Meczetem a Rondem Zesłańców Syberyjskich, a także sąsiadującą działkę z barakiem wietnamskiej gar-kuchni (do rozbiórki) oraz graniczącą z gar-kuchnią działkę z przedwojenną kamienicą.
Wymienione działki gruntów sąsiadują z wilczymi dołami, a właściwie znajdują się tuż przed wejściem („bramą”) do byłego Szańca 54. I tędy między innymi wdzierali się do Reduty rosyjscy żołnierze. A zatem jest to istotny fragment pola bitewnego, położonego jak najbliżej Reduty- jak tylko jest to możliwe. Stanowią więc istotny element całości.
Wyłączając z rejestru te, bądź co bądź, małe obszarowo skrawki terenów - konserwator bezpodstawnie odrzuciła całą nagromadzoną przez stulecia wiedzę na temat przebiegu bitwy. Tym samym arbitralnie „ustaliła”, że na tym odcinku WALKI NIE BYŁY PROWADZONE.
Dowódca wojsk rosyjskich, gen. Paskiewicz śmieje się teraz do rozpuku ze swojego grobu z takiej interpretacji starcia. Przecież jego podwładni dokładnie „opletli” kordonem całą Redutę kilkutysięczną nawałą piechoty, wdzierając się do wnętrza Szańca również poprzez wejście („bramę”), walcząc na śmierć i życie z polskimi obrońcami. I któż o tym wie lepiej: gen. Paskiewicz czy pani Jezierska?
Czym te skrawki Reduty i pola bitewnego „podpadły” pani konserwator? Czyżby podatek wnoszony przez bar-restaurację, sklep spożywczy i gar-kuchnię do kasy warszawskiego Ratusza były istotniejsze od prawdy historycznej i dobrego imienia polskich żołnierzy? Jeśli tak - to ZGROZA.
Jakby tego było nie dość - południowa granica terenu wpisanego do rejestru przebiega bezsensownie wzdłuż ul. Na Bateryjce po ogrodzeniach i furtach po nieparzystej stronie, de facto odcinając mieszkańców od ulicy i świata zewnętrznego. Logika wskazuje, że granica terenów rejestrowych powinna przebiegać na tyłach tychże działek - raptem 15 metrów dalej. Dzięki temu nie byłoby kolizji z odkrytymi wilczymi dołami „wchodzącymi” obok społecznego pomnika pod ul. Na Bateryjce.
Szokujące jest to, iż nie objęto wpisem do rejestru działek po nieparzystej stronie ul. Na Bateryjce. Na jednej z nich w wyniku badań archeologicznych odkryto istnienie umocnień ziemnych pochodzących z okresu obrony Warszawy podczas Insurekcji Kościuszkowskiej w 1794 r. Tymczasem mają tam, zgodnie z planem, powstać apartamentowce do wspomnianej linii furtek posesji mieszkańców.
Jakie więc motywacje i przesłanki kierowały panią wojewódzką konserwator, by sporządzić jakiś karłowaty, kadłubowy i kaleki dokument, rzekomo chroniący Redutę Ordona. Tak, czy inaczej, ten wpis źle wróży przyszłości Reduty jako miejsca polskiej pamięci narodowej. Stawiamy więc pytanie: dlaczego w naszym kraju niemal wszystkie decyzje administracyjne są arbitralne, realizowane „po łebkach” i połowicznie z koniecznością ciągłych poprawek?
Stowarzyszenie Reduta Ordona
Ps. Z ostatniej chwili. Jedyna dobra wiadomość dla Reduty Ordona jest taka: stanowisko Stołecznego Konserwatora Zabytków stracił Piotr Brabander - zagorzały przeciwnik naszego Stowarzyszenia i społecznych starań w obronie Szańca 54 przed budową luksusowych apartamentowców na szczątkach poległych żołnierzy.
Stowarzyszenie Reduta Ordona