
W Warszawie odbyła się manifestacja przeciwników umowy o wolnym handlu między UE a Kanadą (CETA), którego celem jest zagwarantowanie korporacjom szkodliwych dla konsumentów monopoli, a banksterom - nienależnych im zysków. W manifestacji wzięły udział środowiska patriotyczne (Kukiz, Solidarność Rolników Indywidualnych i NSZZ Solidarność ze Śląska), ekologiczne i środowiska skrajnie lewicowe. Organizatorzy zabronili udziału w marszu działaczom ONR.
Organizatorzy marszu skompromitowali się decyzją o tolerowaniu na marszu ekstremistów lewicowych i równoczesnym wykluczeniu z udziału w marszu młodych patriotów z ONR. Tolerancja dla lewaków zakończyła się tym, że próbowali oni przepędzić z marszu sympatyków Kukiza (w połowie marszu kilkudziesięciu bojówkarzy lewicowych z końca pochodu przedarło się na czoło i zaczęło agresywnymi okrzykami przepędzać ''burżujów'' i ''nacjonalistów''). Widać było, że lewicowcy chcieli, by zmonopolizować temat walki z CETA, że dla lewaków są ważniejsze ich urojenia polityczne od walki z realnym zagrożeniami jakie stanowi CETA, TTIP czy GMO.
Tolerancja dla lewaków, wykazywana przez organizatorów marszu, kontrastowała z tym, jak potraktowano działaczy ONR. Otoczeni zostali oni trzema kordonami prewencji policji, wyposażonej w urządzenia do rozpylania toksycznego gazu. Tylko dlatego, że też byli przeciwko CETA i chcieli pomimo różnic wspólnie demonstrować w ważnej dla wszystkich Polaków sprawie.
Już w XIX wieku papież Leon XIII w swoich encyklikach przestrzegał przed marksistami, którzy chcą wykorzystywać realne problemy społeczne dla swoich szkodliwych celów. Ojciec święty już w XIX wieku przestrzegał, że komunistyczne lekarstwo może być gorsze od choroby. Zbrodnie komunistyczne w XX wieku w całkowicie potwierdziły nauczanie Kościoła katolickiego.
Dziś niestety my, Polacy, z lenistwa ignorujemy przestrogi papieża. Pozwalamy społecznie szkodliwym ruchom lewicowym monopolizować tematy ważne dla naszego bytu. Inicjatorem marszów przeciwko CETA powinny być nasze środowiska, a marsze takie powinny przyciągać tysiące patriotów.
Tak się nie dzieje. Zamiast naszych środowisk na ulice polskich miast wychodzą lewaccy ekstremiści, którzy realne problemy społeczne wykorzystują dla swoich celów. Szacunek należy się tym przedstawicielom środowisk patriotycznych, które jak ONR czy Kukiz'15 występują w ważnych kwestiach społecznych.


Fot. Jan Bodakowski