
Przez kilka godzin, gigantyczny tłum zwolenniczek prawa do zabijania dzieci przelewał się ulicami Warszawy w kierunku Placu Zamkowego. To właśnie przed Zamkiem Królewskim kilkadziesiąt tysięcy osób wyrażało pragnienie swobodnego zabijania nienarodzonych dzieci.
W tłumie przeważały kobiety około trzydziestki. Dobrze sytuowane pracownice biur, które zakończyły pracę po 15:00.
Nic nie zapowiadało tak gigantycznego wiecu zwolenniczek prawa do zabijania nienarodzonych dzieci. W jednym z pierwszych protestów, jakie dziś przeprowadziły feministki, przed biurem PSL udział wzięło 7 osób. Przed Pałacem Kultury błąkało się kilkadziesiąt feministek. Dużo więcej bo kilkaset zwolenniczek zabijania nienarodzonych dzieci było przy metrze Świętokrzyska, przy czym, co zabawne, konferansjerem na wiecu feministek był starszy brodaty otyły facet.
Do tej pory mogliśmy żartować z kilkunastotysięcznych zlotów emerytów pod sztandarami KOD, kpić z kilkunastotysięcznych parad pederastów czy manif składających z aktywistów wszelkich możliwych lewicowych partii. Widać było, że przeciwko PiS zaktywizować dawało się tylko emerytów zaczytanych w Wyborczej lub trockistów.
Tym razem, feministyczny protest „w obronie cip i macic” (co jednoznacznie wyrażały feministki na swoich transparentach), miał absolutnie odmienny przekrój społeczny. Zamiast emerytów z KOD, były trzydziestoletnie dobrze sytuowane pracownice warszawskich biur. Singielki z kasą, zahartowane w korporacyjnym wyścigu szczurów. I była ich rzesza. I to jest już problem. Oczywiście można mieć nadzieję, że jedyne, co je aktywizuje to obrona hedonistycznego stylu życia, ale może się okazać, że zasmakują krwi na politycznym ringu, upoją się mocą tłumu niczym naziści na swoich pochodach i zechcą się włączyć się w lewicowy bój ze wszystkim, co dla nas, katolików ważne.
Ciekawe jest też to, że istotniejsze sprawy, np. wysokość podatków, przeszkody w działalności gospodarczej, nie wzbudzają takiej namiętności jak obrona seksualnej rozwiązłości. Okazuje się, że dla wielu Polek bardziej dolegliwe od wysokich podatków są dzieci. Panie, które nigdy by nie kiwnęły palcem, by walczyć z wysokimi podatkami gotowe są do walki o to, by móc zabić własne dziecko.
Sukces zwolenniczek mordowania nienarodzonych dzieci to klęska katolików w Polsce. Transformacja ustrojowa 25 lat temu pozwoliła katolikom na swobodną działalność. Te ćwierć wieku katolicy powinni byli wykorzystać na samoorganizację, by mieć kadry i móc zaistnieć w debacie publicznej. Niestety tak się nie stało. Nie ma organizacji, która na forum publicznym zorganizowała by katolików do walki o katolicki charakter Polski. Nie ma organizacji , która ściągnęła by katolików na uliczne demonstracje. Katolicy wrogom Polski i Kościoła, wrogom wartości reprezentowanych przez cywilizacje łacińską, oddali bez walki scenę polityczną i swój los.
Wbrew obawom feministek nikt im kompromisu aborcyjnego nie odbierze. PiS szczerze przed wyborami zapowiadał, że nie jest zainteresowany ograniczaniem aborcji. Media katolickie fakt ten cynicznie ukrywały przed wyborcami. Gdyby istniała organizacja polityczna katolików, to ona mogłaby w parlamencie reprezentować katolicki punkt widzenia. Niestety takiej organizacji nie ma nie tylko w parlamencie ale i na ulicach (co kolejny raz utwierdzi władze PiS w słuszności ich linii politycznej). PiS dalej może katolickich wyborców traktować jako mięso armatnie, tym bardziej, że nie są oni wstanie dotrzymać pro aborcyjnym feministkom kroku.
Co gorsze może się okazać, że proces laicyzacji jest tak głęboki, że wartości katolickie przestały mieć dla Polaków znaczenie. Może dla zlaicyzowanego społeczeństwa zabijanie nienarodzonych dzieci nie jest już problemem. Nie rodzi dylematów moralnych. Może Polski zaakceptowały, że w aborcji zabijają dzieci. Gdy naród był katoliki, to można było odwoływać się do jego moralności. Kiedy przestał być katolicki, moralność przestała mieć znaczenie. Zabicie dziecka przestało być w odbiorze części społeczeństwa problemem moralnym, podobnie jak zabicie kury na rosół.

Fot. Jan Bodakowski