Michalkiewicz: Próba kradzieży zuchwałej w NBP (FELIETON)

Czy jest jakieś poświęcenie, którego nie można by dokonać dla świętej sprawy praworządności? Takiego poświęcenia nie ma – bo dla praworządności, podobnie jak i dla demokracji nie tylko można, ale nawet trzeba poświęcić wszystko. Tak uważali nawet starożytni Rzymianie, którzy wprawdzie pogrążeni byli w sprośnych błędach
Niebu obrzydłych, ale za to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji. I właśnie na taką okoliczność dysponowali sentencją: pereat mundus, fiat iustitia – co się wykłada, że niech świat zginie, byle sprawiedliwości stało się zadość. Wynika z tego, że nawet zagłada świata nie powinna nikogo powstrzymywać przed wprowadzaniem sprawiedliwości. Toteż muszę przyznać, że walkę o praworządność, jaką w Polsce rozpętała Nasza Złota Pani z Berlina, kiedy to po spaleniu na panewce “Ciamajdanu”, jaki 16 grudnia 2016 roku zorganizowała w Sejmie Volksdeutsche Partei, żeby nie dopuścić do uchwalenia ustawy budżetowej i w ten sposób wymusić na panu prezydencie Andrzeju Dudzie rozpisanie nowych wyborów, które folksdojczom przyniosłyby oczekiwane przez niemiecką BND , a kto wie, czy nawet nie zadatkowane zwycięstwo – przybyła 7 lutego 2017 roku do Warszawy - traktuję z coraz większą obawą. Może się bowiem okazać, że to nie globalne ocieplenie, ani nawet wojna, jaką bezcenny Izrael, chroniąc swego premiera Beniamina Netanjahu przed kryminałem, rozpęta przeciwko złowrogiemu Iranowi, obsypując go swoimi atomowymi kartaczami, których, jak wiadomo, “nie ma”- co z kolei może doprowadzić do III wojny światowej i nuklearnej zagłady życia na Ziemi - tylko właśnie walka o praworządność i sprawiedliwość, będzie przyczyną końca świata.
Oto opinią publiczną wstrząsnęła informacja o napadzie na Narodowy Bank Polski, której dokonał prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pan Andrzej Piaseczny w asyście trzech jegomościów w policyjnych uniformach. Jak pamiętamy, Narodowy Bank Polski zakupił ostatnio większą ilośc złota, więc nic dziwnego, że wielu marzy o uszczknięciu chociażby części tych zasobów – tymczasem władze NBP informują, że pan Andrzej Piaseczny nie domagał się złota, tylko dokumentów z posiedzeń Rady Polityki Pieniężnej. Rada Polityki Pieniężnej decyduje, jak wiadomo, jakie będą stopy procentowe. W tym celu rzuca monetą i jeśli wypadnie orzeł, to podnosi stopy procentowe, jeśli wypadnie reszka – to obniża – a jak moneta stanie na sztorc – to ani nie podnosi, ani nie obniża. Są to sprawy powszechnie znane opinii publicznej, więc nawet nie wiem, czy z takich rzutów monetą sporządza się jakieś protokoły, a jeśli nawet – to po co takie protokoły miałyby być potrzebne panu Andrzejowi Piasecznemu? Wreszcie – jeśli nawet przez ciekawość, co to jest pierwszym stopniem do piekła, nie mógłby bez nich wytrzymać, to przecież mógł napisać do pana prezesa Glapińskiego, żeby mu kopie takich protokołów dostarczył, a pan prezes z pewnością by tej prośbie uczynił zadość – bo niby dlaczego nie, skoro każde dziecko wie, jak przebiega procedura ustalania stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego? W tej sytuacji trudno powstrzymać się od podejrzeń, że za napadem pana prokuratora i policjantów na Narodowy Bank Polski kryje się jakiś inny, zagadkowy motyw. Nie jest przecież tajemnicą, że gabinet obywatela Tuska Donalda już dawno chciał pojmać i umieścić w areszcie wydobywczym pana prezesa Glapińskiego, żeby już żadna przeszkoda nie utrudniała mu dostępu do zasobów złota zgromadzonego w piwnicach NBP. Okoliczność, że do napadu doszło następnego dnia po uchwaleniu przez Sejm votum zaufania dla obywatela Tuska Donalda i jego gabinetu, tylko te podejrzenia wzmaga. Chodzi o to bowiem, że losy gabinetu– czy uzyska on votym zaufania, czy nie – zależały od Polskiego Stronnictwa Ludowego – czy będzie ono głosowało za zaufaniem dla obywatela Tuska Donalda, czy przeciwnie – do czego namawiało pana prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza PiS, kusząc go obietnicą powierzenia mu stanowiska premiera. Jak wiemy, pan prezes Władysław Kosiniak-Kamysz nie dał się skusić tymi obietnicami – ale to może znaczyć tylko tyle, że obywatel Tusk Donald za tę nieustępliwość zaoferował mu więcej – i to właśnie z zasobów NBP, bo – o ile mi wiadomo – członkowie zaplecza politycznego PSL zostali wynagrodzeni za wejście do koalicji 13 grudnia stanowiskami w spółkach Skarbu Państwa już wcześniej. No dobrze – ale jak tu przelicytować ofertę PiS nie pozostawiając śladów w Ministerstwie Finansów, które, nota bene, ma same długi? Ano – trzeba było upozorować napad na Narodowy Bank Polski. A jak upozorować? Wiadomo, że najlepiej upozorować pod pozorem legalności. A cóż wygląda bardziej legalnie, jak nie prokurator w asyście policjantów?
Tak samo myślał wielki konstruktor Trurl i jego kolega Klapaucjusz, kiedy lekkomyślnie przyjęli ofertę króla Okrucyusza – o czym pisze Stanisław Lem w „Bajce o trzech maszynach opowiadających króla Genialona”. Jak pamiętamy król Okrucyusz został aresztowany przez umundurowanych policjantów i porwany w nieznane – by w ten sposób zmusić go do wypłacenia umówionego wynagrodzenia w postaci stu worów złota – co się dokonało. Bardzo możliwe, że obywatel Tusk Donald czytał „Cyberiadę” Stanisława Lema i stąd zaczerpnął inspirację do napadu na Narodowy Bank Polski w wykonaniu prokuratora z Prokuratury Okręgowej w Warszawie i trzech policjantów. Dodatkową poszlaką, wskazującą, że tak właśnie mogło być, jest reakcja prezesa NBP, pana prof. Glapińskiego. Poinformował on, że – po pierwsze – wszystkie rzekomo interesujące pana prokuratora dokumenty były przygotowane i zostałyby udostępnione w ramach istniejących procedur, a po drugie – że o zaistniałej sytuacji poinformuje Europejski Bank Centralny. Zwraca uwagę okoliczność, że pan prof. Glapiński ani słowem nie wspomina o złożeniu zawiadomienia do prokuratury. Jest to całkowicie zrozumiałe. Skoro w ramach przekształcania demokracji walczącej w demokrację wojenną, zgodnie z sugestią Judenratu, przekazaną za pośrednictwem pana red. Tomasza Piątka, który wystąpił tu jako postillon d`amour – prokuratura pod przewodnictwem pana ministra Adama Bodnara z czarnym podniebieniem, stała się rodzajem organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, więc nie ma najmniejszego sensu zawiadamianie jej o czymś, o czym przecież nie może nie wiedzieć. A przecież to dopiero początek drugiego etapu funkcjonowania gabinetu obywatela Tuska Donalda. Czego jeszcze możemy spodziewać się w ciągu najbliższych dwóch lat?
Stanisław Michalkiewicz