Michalkiewicz: Judaizacja, a nawet gorzej (FELIETON)

Mało kto chyba pamięta jeszcze różnicę zdań między panem red. Adamem Michnikiem, nieprzerwanie od 1989 roku piastującym stanowisko przewodniczącego warszawskiego Judenratu, wydającego żydowską gazetę dla tubylczych Polaków pod tytułem „Gazeta Wyborcza”, a panem Konstantym Gebertem, który wówczas chyba jeszcze nie doznał iluminacji religijnej, w następstwie której stał się gorliwym wyznawcą judaizmu.
Różnica zdań polegała na tym, że pan red. Michnik twierdził, że Żydów w Polsce „nie ma”, podczas gdy pan Gebert utrzymywał, że nie tylko „są”, ale w dodatku będą walczyli z „antysemityzmem”. Być może zresztą żadnej różnicy zdań tak naprawdę nie było, a te rozbieżne opinie miały na celu dezorientację gojów, żeby nie wiedzieli, co na ten temat mają myśleć?
Minęło 30 lat i okazało się, że pan red. Michnik, mówiąc, że Żydów w Polsce „nie ma”, jak zwykle koloryzował, podczas gdy pan Gebert miał całkowitą rację zarówno co do samej obecności Żydów w Polsce – że mianowicie „są” - jak i co do celu tej obecności. Inna sprawa, że z Żydam i jest tak samo, jak z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, albo izraelską bronia jądrową. Niby ich „nie ma”, ale ta pozorna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności. Jednak w sprawie obecności Żydów w Polsce bylibyśmy skazani na domysły, gdyby nie kampania prezydencka, w której, jako jeden z kandydatów, bierze udział Grzegorz Braun. Podczas zorganizowanego przez redakcję „Super Expressu” widowiska, pretensjonalnie nazwanego „debatą”, Grzegorz Braun, kreśląc sytuację naszego nieszczęśliwego kraju zauważył, że jest on poddany m.in. „judaizacji”. Ta diagnoza niesłychanie wzburzyła obywatela Trzaskowskiego Rafała, który zokrzykiem, że „nie może tego słuchać” zatkał sobie uszy i natychmiast oddalił się od Grzergorza Brauna – żeby przypadkiem się nie strefić. Z kolei obywatelka Biejat Magdalena tak się tą diagnozą przejęła, że omal nie gubiąc desusów, pobiegła ze skargą na Grzegorza Brauna do prokuratury – że to niby dopuścił się myślozbrodni.
Ale nie bez kozery święty Paweł, zresztą nie tylko Żyd, ale i odwrócony ubowiec mawiał, że „zbawienie przychodzi od Żydów”. Tę diagnozę z upodobaniem powtarzał król Stanisław August, kiedy udało mu się uzyskać od jakiegoś lichwiarza pożyczkę, między innymi na spłacanie długów karcianych księcia Józefa Poniatowskiego, który wśród ówczesnej „złotej młodzieży” lansował tak zwaną „tężyznę”. Oto w reakcji na diagnozę Grzegorza Brauna, warszawski Judenrat przypomniał sobie leninowskie normy życia partyjnego, a zwłaszcza – organizatorską funkcję prasy i nie tylko zainicjował, ale i nagłośnił na łamach gazety dla tubylczych Polaków zbiorowy protest organizacji żydowskich. Specjalne oświadczenie potępiające Grzegorza Brauna podpisało aż 118 organizacji żydowskich w Polsce. Nigdy bym nie pomyślał, że Żydowie są aż tak dobrze zorganizowani i w ogóle – że nie tylko „są”, ale że jest ich aż tylu, że mogli utworzyć aż tyle organizacji. Niektóre z nich mają bardzo egzotyczne nazwy, jak np. Deutsch-Polnisches Haus,czy zagadkowe Stowarzyszenie Strefa Styku, albo organizacja o groźnej nazwie Instytut Bezpieczeństwa Społecznego. O ile „strefa styku” budzi skojarzenia natury męsko-damskiej, w wydaniu polsko-żydowskim, to już Instytut Bezpieczeństwa Społecznego może skupiać byłych żydowskich torturantów z Informacji Wojskowej, czy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, na przykład – Pipermana z Biberglancem – no i oczywiście – ich potomstwo, którego się w tak zwanym międzyczasie dochowali. Uważam tak między innymi ze względu na to, że wsród sygnatariuszy potępiającego oświadczenia jest Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojny Światowej (tak w oryginale) oraz Stowarzyszenie Drugie Pokolenie Potomkowie Ocalałych z Holokaustu. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby członkinią tego ostatniego stowarzyszenia była pani dr Gizele z Oleśnicy, w którą – według krążących uporczywie fałszywych pogłosek – w ramach reinkarnacji wcielił się dr Mengele. Twierdzi ona bowiem że jest „Żydówką i ateistką”, a skoro tak, to z pewnością należy do drugiego, a może nawet Trzeciego Pokolenia Ocalałych z Holokaustu. Czy to nie jest przypadkiem przyczyna, dla której pani dr Gizele została przez władze naszego bantustanu objęta specjalną ochroną? Oto niezawisły sąd właśnie skazał jakiegoś nieboraka, który przed szpitalem im Króla Heroda w Oleśnicy odmawiał różaniec, na 1000 złotych grzywny „za zakłócanie spokoju” pani dr Gizele-Mengele. Nie jest wykluczone, że – zwłaszcza gdy konklawe wybierze papieża jeszcze bardziej postępowego od papieża Franciszka – odmawianie różańca, zwłaszcza przed szpitalem im. Króla Heroda w Oleśnicy w ogóle zostanie zakazane pod grzechem ciężkim – bo wśród organizacji które podpisały wspomniane oswiadczenie jest też Wspólnota Chrześcijańska Namiot Dawida, Kościół Chrześcijański Wieczernik i inne takie. Widaćjuż choćby po tym, że przygotowania do uruchomienia w Polsce przez Judenrat Kościoła Ubogiego i Otwartego idą pełną parą.
Ale Kościół Otwarty i Ubogi to jedna sprawa, a cele tych wszystkich 118 organizacji to sprawa osobna. Otóż we wspomnianym oświadczeniu powołują się one na spostrzeżenie zmarłego niedawno pana Mariana Turskiego, że „wypuszczanie demonów trwa sekundę, a uwięzienie ich z powrotem jest długotrwałym procesem”. Coż może konkretnie oznaczać ten „długotrwały proces”?
Stanisław Michalkiewicz