W Polsce w ojczyźnie Jana Pawła II dokonuje się ponownego ataku na Niego. Już w 1981 r. komuniści chcieli Go uśmiercić, bo jego działalność na posłudze piotrowej była dla nich bardzo niebezpieczna. Nie mylili się. To dzięki głębokiej wierze, niezłomności, odwadze, talentowi dyplomatycznemu udało się Papieżowi wyzwolić nas z niewoli komunizmu. Już jego pierwsza wizyta duszpasterska w 1979 r.w ojczyźnie i jego słynne słowa wypowiedziane w Warszawie: „niech zstąpi Duch Twój. I odnowi oblicze ziemi… tej ziemi” przyniosło nasze obudzenie, wlało w nas siłę i odwagę, przywróciło nam godność ludzką.
Teraz papież od 18 lat nie żyje, nie może się bronić przed absurdalnymi zarzutami. Ten atak jest chyba jeszcze gorszy niż ten z 1981 r., bo godzi w jego dobre imię. Dlatego jego rodacy powinni Go bronić.
Atak na Papieża wyszedł ze stacji TVN, telewizji założonej przez ludzi powiązanych ze służbami ubeckimi, która cały czas szerzy dezinformację na wszystkich frontach życia społecznego. Teraz obrzydliwym paszkwilem Marcina Gutowskiego chce nasz największy autorytet wepchnąć w błoto. Oskarża Jana Pawła, że gdy był On jeszcze metropolitą krakowskim, nic nie robił w kwestii pedofilii. Przymykał na nią oczy.
W tych paszkwilach wtóruje mu holenderski dziennikarz Ekke Overbeeck w swej książce „Maxima Culpa”. Dziennikarz dał się nam poznać już w 2013 r. swoją książką ”Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią”. Wypromował w niej oszusta Marka Lisińskiego, który przez dłuższy czas udawał ofiarę księdza pedofila. Dziś dziennikarz wystąpił z nowym dziełem tak samo niewiarygodnym jak to poprzednie. Rozprawia się w nim z osobą Karola Wojtyły podczas jego posługi metropolitalnej w Krakowie. Overbeeck pisze swą książkę pod z góry ustawioną tezą: Karol Wojtyła krył księży pedofilów. Nie opiera się na żadnej wiarygodnej analizie faktów, nie zna kontekstu historycznego, nie próbuje zrozumieć ówczesnej historii polskiego Kościoła nękanego przez władze komunistycznej bezpieki. Opiera się na dokumentach bezpieki i przyjmuje je bezkrytycznie. A są one tak niewiarygodne, że ówczesne władze nie zdecydowały się na ich użycie. Holender posługuje się nadinterpretacją, manipulacją, zakłamaniami.
Książka rozpoczyna się atakiem na metropolitę krakowskiego Adama Stefana Sapiehę, zwanego księciem niezłomnym. Overbeeck swoje „rewelacje” opiera na zeznaniach ks. Anatola Boczka zdegenerowanego kapłana, alkoholika, seksualnego przestępcy, księdza patrioty (konfidenta bezpieki), o pseudonimie Luty i Porwa. Swoje zeznania ksiądz składa już po tym, gdy został suspendowany przez kard. Sapiehę. Jego donosu nie wykorzystał aparat bezpieczeństwa w czasie procesu kurii krakowskiej.
Overbeeck nie dokonał żadnej analizy tych donosów, stwierdził natomiast arbitralnie, że donos jest bezdyskusyjnie prawdziwy. Opiera się na pomówieniach, że kard. Sapieha był drapieżcą seksualnym i w wieku 83 lat schorowany dopuścił się agresywnych napaści seksualnych na mężczyźnie trzydziestoletnim. Na tej podstawie Holender buduje tezę, że ulubienic i osobisty ministrant kard. Sapiehy, młody kleryk Karol Wojtyła mógł by molestowany przez hierarchę. Stąd już niedaleka droga do postawienia kolejnej tezy, że tak ukształtowany w młodości, mógł później sam dopuszczać się molestowania.
Overbeeck swoje nadinterpretacje opiera na zeznaniach czterech świadków, księży pedofilów, rzekomo krytych przez Karola Wojtyłę. Najciekawsze są dwa z nich ,dotyczące ks. Eugeniusza Surgtenta i ks. Józefa Loranca. Te sprawy zostały już zbadane przez dziennikarzy: Piotra Litkę i Tomasza Krzyżaka, ale Overbeeck twierdzi, że na ten temat nie było żadnych badań w Polsce. A badań na temat historii Kościoła w PRL było już sporo.
Ks. Surgent był bez wątpienia przestępcą seksualnym, który molestował osoby nieletnie. To jest bezsporne. Ale już dalej opiera swe wywody Overbeeck na insynuacjach i nadinterpretacjach. Karol Wojtyła przeniósł ks. Surgenta do Koczory nie z powodu nadużyć seksualnych, bo na to nie ma żadnych dowodów, ale z powodu konfliktowego charakteru księdza, który w kolejnych parafiach popadał w spory z proboszczami. Gdy kard. Wojtyła dowiedział się, że ks. Surgent może zagrażać dzieciom i młodzieży, w trybie natychmiastowym usunął go z archidiecezji i przekazał tę sprawę do procedowania biskupowi lubaczowskiemu, który był ordynariuszem ks. Surgenta. Karol Wojtyła nie miał już później nic wspólnego z ks. Surgentem, który pozostawał podwładnym biskupowi lubaczewskiemu i koszalińsko-kołobrzeskiemu.
Holender podobnymi manipulacjami posługuje się w wypadku ks. Loranca. Sugeruje, że kard. Wojtyła nie dopełnił swoich obowiązków i nie wyciągnął wniosków, gdy dowiedział się o molestowaniu przez ks. Loranca dziewczynek. Mało tego, miał tolerowac jego kolejne nadużycia. Rzeczywistość była inna. Gdy kard. Wojtyła dowiedział się o zarzutach wobec ks. Loranca, pozbawił go urzędu, suspendował i wydał nakaz przebywania w klasztorze Cystersów. Później ksiądz został aresztowany i skazany na dwa lata więzienia za molestowanie nieletnich. Po odbyciu kary, ks. Loranc był odsunięty od katechizacji i był ściśle nadzorowany w Zakopanem. W 1975 r. ks. Loranc był kapelanem w szpitalu w Chrzanowie i tam pracował do 1981 r. W tym czasie nie ma żadnych informacji o jego nadużyciach seksualnych. Później trafił do domu księży emerytów.
Wszystko to świadczy o nadinterpretacjach i manipulacjach, których Overbeeck dopuścił się w swojej książce.
Na takich dowodach opiera się materiał TVN, który miał rozpętać akcję nienawiści i mówiąc słowami Klaudii Jachiry przyczynić się do „janieodpawlenia pomników, szkół i ulic im Jana Pawła”. Rzeczywistość okazała się inna. Polacy w rocznicę śmierci Papieża zaprotestowali szarganiu imienia Jana Pawła II. Wyszli na ulice polskich miast i biorąc czynny udział w marszach przypomnieli o swoich związkach z Janem Pawłem, który był i będzie dla nas najwyższym autorytetem.
Iwona Galińska
Fot. Piotr Drabik/Flickr.com