Ponad dwa miesiące trwają protesty we Francji po decyzji prezydenta Macrona, aby podnieść wiek emerytalny.
Mamy już 10. dzień ogólnokrajowych strajków i protestów, po tym gdy Macron nakazał swojemu premierowi użyć specjalnych uprawnień wykonawczych, by ominąć parlament, przekształcając i tak już zaogniony spór w kryzys polityczny i instytucjonalny.
W stolicy Francji pojawiło się kilkaset tysięcy protestujących, którzy wyruszyli z symbolicznego centrum protestu przy Bastylii. Wielu trzymało plakaty z wizerunkiem Macrona ubranego w pełne regalia na wzór "Króla Słońca" Ludwika XIV, któremu towarzyszyło hasło "Méprisant de la République" (pogardliwy wobec Republiki).
"Mamy dość prezydenta, który myśli, że jest Ludwikiem XIV, który nie słucha, który myśli, że tylko on wie, co jest dobre dla tego kraju" - powiedział Michel Doneddu, 72-letni emeryt z paryskich przedmieść.
W marszu wzięło udział wielu protestujących po raz pierwszy, jak 32-letnia studentka Lou, która powiedziała, że wyszła "nie tyle dla reformy emerytalnej, ale dlatego, że nasza demokracja jest zagrożona".
Minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin powiedział, że ponad 120 policjantów zostało rannych w sam czwartek w starciach w całej Francji, z niepokojami przetaczającymi się przez kilka bretońskich miast i protestującymi podpalającymi ratusz w Bordeaux.
Najnowsza runda protestów nastąpiła dzień po tym, jak Macron przerwał milczenie w sprawie gorzkiego sporu emerytalnego, mówiąc, że jest gotów zaakceptować niepopularność, ponieważ ustawa była "konieczna" i "w ogólnym interesie kraju".
Macron przyznał, że jego rząd nie zdołał przekonać opinii publicznej o potrzebie reformy. To, że rządowi nie udało się przekonać Francuzów, jest niedopowiedzeniem. Sondaże konsekwentnie pokazują, że ponad dwie trzecie kraju sprzeciwia się reformie emerytalnej. Znaczna większość Francuzów wyraziła również poparcie dla strajków, które zakłóciły pracę szkół, transportu publicznego i wywozu śmieci, grzebiąc ulice Paryża - najczęściej odwiedzanego miasta na świecie - pod śmierdzącymi stertami śmieci.
Źródło: France24