Stanisław Michalkiewicz: Mocarstwo anonimowe (FELIETON)

0
0
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / prawy.pl

Rząd Stanów Zjednoczonych ogłosił, że odtajnia dokumenty dotyczące pochodzenia zbrodniczego koronawirusa, który przed dwoma laty przyprawił świat o takie zgryzoty. Co w tych dokumentach jest – tego jeszcze nie wiemy – ale możemy się domyślić, że musi być w nich coś, co nie podoba się rządowi chińskiemu, który już zawczasu zaczął kręcić nosem. Warto tedy przypomnieć, że wszystko zaczęło się właśnie w Chinach, w mieście Wuhan, gdzie – jak wieść gminna głosi – znajdują się laboratoria broni biologicznej – podobno również amerykańskie.

Wydaje się to nieprawdopodobne, by Amerykanie lokowali swoje laboratoria tego rodzaju akurat w Chinach, chociaż z drugiej strony gdzieś muszą je ulokować, więc dlaczego nie w Chinach, gdzie żadna wścibska amerykańska komisja ich nie skontroluje, podobnie jak tajnych więzień CIA, w Starych Kiejkutach? Jak wiadomo, w USA tortury są surowo wzbronione, podobnie zresztą, jak i u nas, więc CIA wolała ulokować tajne więzienie w naszym sojuszniczym bantustanie, gdzie za 15 mln dolarów w gotówce można mieć pewność, że nie tylko wszyscy przymkną oczy na to, że w takim więzieniu amerykańscy pierwszorzędni fachowcy oprawiają przywiezionych samolotami z Guantanamo osobników podejrzanych o terroryzm, ale że stare kiejkuty już tam dopilnują, by sprawa nie ujrzała światła dziennego. Niestety co jeden człowiek chce ukryć, to drugi zaraz odkryje, toteż nawet mimo nagłej śmierci Andrzeja Leppera, co to mówił o „talibach” w Klewkach, mleko się rozlało – na szczęście tylko w Strasburgu, toteż ani nasza niezależna prokuratura, ani niezawisłe sądy nie były w tej sprawie niepokojone, a i płomienni obrońcy konstytucji siedzieli z podkulonymi ogonami. Ciekawe, czy coś im kapnęło z tych 15 milionów dolarów, czy też posłuchali się oficerów prowadzących za darmo?

Skoro takie rzeczy się zdarzaja, to możliwe jest też wszystko inne, chociaż jestem prawie pewien, że odtajnione w USA dokumenty wskażą na laboratoria chińskie – że to tam miał miejsce wypadek przy pracy to znaczy – zbrodnicze koronawirusy wydostały się na wolność zanim jeszcze ktokolwiek zdążył przygotować antidotum. Od samego początku coś takiego podejrzewałem, więc powinienem być zadowolony, że moja kolejna teoria spiskowa zostanie urzędowo potwierdzona.

Powinienem – nie da się ukryć – ale mimo to odczuwam pewien niedosyt. To znaczy – jeszcze nie odczuwam, a tylko go przeczuwam, bo podejrzewam, że odtajnione dokumenty będą dotyczyły tylko pochodzenia zbrodniczwego koronawirusa – skąd się wydostał i jak się potem przedostawał tu i tam. Nawet nie dlatego ten niedosyt, że Chińczycy natychmiast temu zaprzeczą, bo to byłoby nawet z teorią spiskową zgodne, tylko że nie będzie w nich niczego na temat, kto, z czyjego poduszczenia czy polecenia i przy pomocy jakich metod poddał znękaną ludzkość bezlitosnej tresurze, w ramach której rządy, nie bacząc na żadne konstytucyjne dyrdymały, z dnia na dzień przejęły władzę dyktatorską i z dnia na dzień przeszły na ręczne sterowanie gospodarkami w poszczególnych krajach. Warto podkreślić, że i jeden i drugi skutek mieści się w katalogu celów rewolucji komunistycznej, która – jak wiadomo – przewala się przez Amerykę Północną i Europę, a jak się okazało – objęła również Azję, ze szczególnym uwzględnieniem Szanghaju, no i Australię. Okazało się, że nie ma na całej kuli ziemskiej zakątka, do którego nie sięgałaby władza – no właśnie – czyja? Przed wojną Adolf Nowaczyński pisał o „mocarstwie anonimowym”, co zostało wyszydzone przez Juliana Tuwima w wierszu pod tym samym tytułem, a który zaczynał się tak: „Już w podziemiach synagog wszystko złoto leży, amunicję przenoszą czarni przemytnicy, naradzają się szeptem berlińscy bankierzy, dzwoni tajny telefon w warszawskiej bóżnicy. W londyńskiej Wielkiej Loży już postanowiono: siedem pieczęci kładą masoni pod dekret. Nad skrwawionym Talmudem żółte świece płoną, w płachtę zwinęli szczątki i przysięgli sekret. (…) Smok olbrzymi od morza do morza się wije, nocą widzą go w ogniu najśmielsi lotnicy, czarny łopoce w miastach i na trwogę bije; sygnał strzelił rakietę znad pruskiej granicy.” Teraz pisanie takich wierszy byłoby niebezpieczne nawet w cudzysłowie, bo zaraz nie znające się na poezji przedsiębiorstwo delatorskie „Nigdy Wiecej” wsadziłoby je do „Brunatnej Księgi” i zainkasowało „granty” - ale przecież ludzkość sama chyba się nie tresowała? Musieli ją tresować anonimowi dobroczyńcy ludzkości. Czy to to samo grono złotych cielców, które urządzają swoje regularne sabaty w Davos, zapraszając tam również demokratycznych gołodupców, żeby potem podjęte tam decyzje transmitowali do mas, czy też mamy szukać kogoś innego? Ciekawe, że te wszystkie bezpieczniackie centrale, co to wychwytują nawet wypowiedziane gasnącym szeptem ostatnie słowa konających, jakoś nie potrafią tych dobroczyńców wskazać nieubłaganym palcem. Tak było np. w przypadku moratorium, jakie w 1988 roku ustanowił ktoś w naszym bantustanie na wykonywanie kary śmierci. Kiedy w roku 1995 Sejm to moratorium przedłużył, zapytałem pana ministra sprawiedliwości Jerzego Jaskiernię, kto ustanowił je na początku, na co otrzymałem na piśmie odpowiedź, że „nie można ustalić autora tej decyzji”. Proszę; „nie można ustalić” - ale wszystkie organy naszego demokratycznego państwa prawnego, z niezawisłymi sądami włącznie, w podskokach się do tej decyzji anonimowego dobroczyńcy Ludzkości akomodowały. Jak widzimy, świat jest pełen tajemnic, a już pod latarnią tradycyjnie jest najciemniej, toteż nic dziwnego, jeśli w odtajnianych właśnie amerykańskich dokumentach nie będzie nawet śladu na ten temat. Tymczasem to właśnie byłoby znacznie ciekawsze, niż pochodzenie zbrodniczego koronawirusa – czy ono sztuczne, czy naturalne – tym bardziej, że na horyzoncie jawi się nowy pretekst do tresury w skali globalnej. Właśnie w ramach podgotowki do Pokojowej Nagrody Nobla, panna Greta Thunberg dostała doktorat honoris causa z teologii, co prawda w Finlandii, niemniej jednak. Nieomylny to znak, że nadchodzi motywowana teologicznie kolejna fala tresury znękanej ludzkości, tym razem pod pretekstem walki z klimatem. Nauka przodująca – jak Józef Stalin nazywał fantasmagorie Trofima Łysenki – wylansowała do wierzenia pogląd, że zmiany klimatyczne mają przyczynę w działalności człowieka. To nic, że to nieprawda, bo głos prawdy zostanie zagłuszony jazgotem skorumpowanych ekspertów, którzy teraz przez głosowanie ustalają, jakie zbawienne prawdy naukowe można głosić w sprawie zbrodniczego koronawirusa, a jakie stanowią myślozbrodnię. Skoro w takich sprawach ostatnie słowo należy do sądów, to znaczy, że wchodzimy w etap surowości, który w perspektywie będzie porównywalny do XX-wiecznych tyranii, albo nawet jeszcze od nich gorszy.

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną