Anatomia manipulacji – Biełsat i Ministerstwo Obrony Ukrainy o dzielnym bojcu, co z karabinu maszynowego zestrzelił rakietę (FELIETON)

Wskaźniki ukraińskiej propagandy robionej przez pewnego komika, jego kumpli z branży filmowej i wynajętych jeszcze na początku wojny kilku zachodnich agencji medialnych przeważnie robi przysłowiową „dobrą robotę”. Jednak od czasu do czasu odwalają oni taką propagandową kiszkę, że żaden normalny, posiadający chociaż szczątkowy mózg człowiek by w to nie uwierzył.
Stąd mamy informacje zmartwychwstałych, bohaterskich obrońcach Wyspy Węży, 60-kilometrowych kolumnach ruskich czołgów, o dzielnych krowach, które wysadzają dziesiątki wrażych najeźdźców, babach strącających drony słoikami z ogórkami, czy „duchu Kijowa”, na którego wynik pracował cały pułk lotniczy, a i tak wyniki trzeba było podkoloryzować. A także o Cyganach kradnących czołgi, działa i rakiety, walecznych brygadach LGBTQRWA AGD ZNP, czy dzielnych pszczołach goniących ruskich orków i zadających im ogromne straty. W innym tekście mogliśmy się dowiedzieć o pszczołach, które rozminowały pozostawione przez najeźdźców ładunki wybuchowe. Przy dziesiątkach tego typu informacjach z przysłowiowej d… tylnej części ciała trzeba naprawdę być inteligentnym inaczej, żeby w te wszystkie bzdury wierzyć.
Nowy hit
Teraz mamy nowy hit – Ministerstwo Obrony Ukrainy, a później finansowana z naszych podatków propagandowa telewizja Biełsat ogłosiły historię z żopy o dzielnym bojcu, co z karabinu maszynowego zestrzelił rakietę. Tak dobrze słyszeliście – nie jakiś szwendający się z prędkością poddżwiękową irański dron, który faktycznie można zestrzelić z kaemu, tylko rakietę!
Ukrainie government organization. Even a machine gunner can shoot down a missile if he serves in the Ukrainian Army, czyli w tłumaczeniu na polski: „Strzelec karabinu maszynowego służący w ukraińskiej armii zestrzelił
Rzecz jasna tę oczywistą bzdurę od razu podchwyciła telewizja Biełsat. Ogłaszając na swoim twitterze: „Szansa jedna na milion Choc Rosjanie wciąż atakują Ukrainę ostrzałami rakietowymi, Ukraińcy skutecznie się bronią zestrzeliwując ogromną część pocisków. Czasem dokonują wyczynów naprawdę godnych podziwu”.
Kolejna bzdura godna Goebelsa
Jestem w stanie uwierzyć, że z karabinu maszynowego (ale nie takiego, jakiego trzyma ukraiński bojec, czyli starej wersji PK/PKM kalibru 7,62 milimetra, który ma skuteczny zasięg ognia około 500 metrów) można zestrzelić drona typu Shaded. Zresztą w tym celu Amerykanie wysłali na Ukrainę ostatnio prawie ćwierć tysiąca wielkokalibrowych karabinów maszynowych Browninga kalibru 12,7 milimetra (czyli pół cala). Sprzężone po dwie lufy i wyposażone w celowniki termowizyjne mogą być one skuteczne wobec irańskich dronów, które latają nisko i wolno. I bardziej przypominają niemieckie rakiety V-1 z okresu II Wojny Światowej, niż supernowoczesne, współczesne drony bojowe. Jednak nawet ten sprzęt od Amerykanów nie jest przystosowany do zdejmowania z nieba rakiet.
Dlatego są tylko dwie opcje. Pierwsza, że cała historia od początku do końca jest wyssana z palca i to kolejny propagandowy humbug. Druga, że Ukrainiec faktycznie strzelał w kierunku rakiety, kiedy ona już i tak spadała. A jak spadła to kaemista przypisał sobie ten sukces. A jak sam go sobie nie przypisał, to zrobili to spece z wydziału propagandy ukraińskiej armii, czy którejś z zachodnich agencji medialnych. I tyle w temacie.
A jeśli ktoś myśli, że tak faktycznie było to powinien wziąć rozpęd i przyładować głową w najbliższą ścianę. Najlepiej murowaną. Co prawda na wojnie zdarzają się różne przypadki – we wrześniu 1939 roku pod Krakowem chłop strącił niemiecki samolot zwiadowczy za pomocą grabi i jest to fakt autentyczny. Jednak to był przypadek nawet nie jeden na milion, ale jeden na 10 milionów. A nagromadzenie rozmaitych „cudownych zdarzeń” w wojnie rosyjsko-ukraińskiej jest takie, że widać od razu, że kumple Zełeńskiego na propagandzie i ściemie filmowej zeżarli zęby.
Zdzisław Markowski
Źródło: Zdzisław Markowski