Wybuch w Przewodowie. Padły szokujące słowa

Ostatnio na temat wybuchu padły szokujące słowa. Oto, co powiedziano.
W ostatnim czasie bardzo głośno jest na temat wybuchu w Przewodowie, w wyniku którego zginęły dwie osoby. Tym razem do tego tematu odniósł się ekspert ds. systemów rakietowych Dawid Kamizela. Wypowiedział się na temat słów Joe Bidena, który stwierdził, że była to ukraińska rakieta.
Ukraińska OPL chroniła swoje terytorium przed rosyjskim ostrzałem. I niestety pocisk, najprawdopodobniej 5W55, należący do systemu przeciwlotniczego S-300, został wystrzelony w stronę jakieś nieznanego nam teraz środka napadu powietrznego
-powiedział Kamizela.
To jednak nie wszystko.
Na przykład. I z tym pociskiem stało się… coś. Może doszło do awarii głowicy naprowadzającej albo jakiegokolwiek innego elementu. I ten pocisk, mówiąc obrazowo, poleciał w niebo. A co leci do góry, musi w końcu spaść. Ten pocisk przyjął jakąś trajektorię, która już się nie zmieniła. Nieszczęśliwie dla dwójki ofiar po stronie polskiej, trajektoria ta kończyła się w Polsce
-dodał ekspert.
Trzeba pamiętać, że wystrzelony pocisk przeciwlotniczy, który w początkowej fazie lotu nie "złapie" celu, staje się w zasadzie pociskiem balistycznym krótkiego zasięgu. W dużym uproszczeniu: staje się czymś na wzór Iskandera. Lub raczej znanych z Pustynnej Burzy pocisków Scud. Tyle że nie leci na wysokość 100 metrów i w odróżnieniu od przywołanego Iskandera nie manewruje w końcowej fazie lotu. Leci coraz wyżej i wyżej, jak rzucony w powietrze kamień, a w końcu spada. Za naszą granicą. Kiedy nie zadziałał zgodnie z przeznaczeniem, stał się pociskiem balistycznym ze wszystkimi cechami: balistyczną trajektorią lotu, stosunkowo dużą prędkością i niewielką skuteczną powierzchnią odbicia
-zaznaczył.
Źródło: Redakcja