Żal elit po stracie Urbana (FELIETON)

0
0
/

W ubiegłym tygodniu odbył się na Powązkach Wojskowych pogrzeb głównego propagandzisty stanu wojennego Jerzego Urbana. Zgodę na pochówek w tym miejscu wyraziły władze miasta, na szczęście bez wojskowej asysty. Największy cynik i nihilista naszych czasów spoczął w grobie rodzinnym. Na ceremonii pogrzebowej byli m.in. Aleksander Kwaśniewski, Adam Michnik, Katarzyna Grochola, Olga Lipińska. Kwaśniewski wygłosił mowę pogrzebową, w której zastanawiał się, dlaczego Jerzy Urban jest tak potępiany, gdy takie same działania Mateusza Morawieckiego są aprobowane. Nie wiem czy po raz kolejny dopadła byłego prezydenta choroba filipińska, bo wygłaszanie takich bredni można jedynie tym tłumaczyć.

Po śmierci Urbana nastąpił wysyp tweetów tzw. elit.  Czego w nich nie było. Waldemar Kuczyński napisał: „Żegnam przeciwnika z czasów Solidarności i Jaruzelszczyzny, ale nigdy wroga. Żegnam jednego z kowali 1989 r.  i kompana ostrej wypitki pewnego wieczoru w jego willi. Stwórca zyskał nie byle kogo”.  Tomasz Lis: „Urban bywał strasznie paskudny, ale pisał nieskończenie lepiej i inteligentniej niż 99,95 proc. komentujących jego śmierć, Musi mu być przykro, że finalnie wywołał tsunami grafomanii”. Ale to jeszcze nic, bo prawdziwym ewenementem jest wpis jezuity ojca Grzegorza Kramera: „Na serio i bez ironii. Wierzę, że Jerzy Popiełuszko powie teraz Jerzemu Urbanowi jaka była i jest Prawda. Ufam, że będą mieli teraz dużo czasu na pogawędki”.

Nikogo nie dziwi zdanie Marka Borowskiego, który obwieszcza, że zmarł wybitny, odważny i prześmiewczy komentator polityczny – jak wiadomo – ujmujący i przyjazny. A w nekrologu Olga Lipińska pożegnała zmarłego słowami: „Jeden z najświatlejszych umysłów”.

Nie obeszło się od porównań z PiS. Bartłomiej Sienkiewicz pisał, że choć Urban był figurą kłamstwa i cynizmu władzy, to „obecna działalność PiS o wiele bardziej jest w tym zaawansowana”.

W latach 80 u.w. obok Wojciecha Jaruzelskiego był wśród Polaków najbardziej znienawidzoną osobą. Dostał przydomek „Goebbelsa stanu wojennego”.

Pochodził z rodziny zasymilowanych łódzkich  Żydów o lewicowych tradycjach. Sam o sobie mówił, że jest wzorcowym przykładem żydokomuny, choć nie uważał się za Żyda i był bezpartyjny.  Wcześniej wzmacniał komunizm w Polsce. Należał do ZMP i tak wspominał po latach: „Brałem bardzo aktywny udział w akcji likwidowania krzyży harcerskich z harcerskich mundurów i uroczystego przypinania w ich miejsce znaczków nowej organizacji harcerskiej”.  Wznosił wówczas toasty za „17. Republikę”. W latach odwilży na łamach studenckiego pisma „Po prostu” składał samokrytykę za kłamstwa. Podczas przymusowego bezrobocia za czasów Władysława Gomułki zrozumiał, że trzeba „być realistą, chodzić po ziemi” i zawsze pisać to, czego chce władza.  Mieczysław Rakowski ściągnął go do „Polityki”.

Prawdziwą karierę zrobił podczas krótkiego okresu Solidarności, której z całego serca nienawidził. Rzecznikiem rządu został z nominacji Wojciecha Jaruzelskiego 17 sierpnia 1981 r. , w okresie wzmożonego przygotowywania się do wprowadzenia stanu wojennego. Był inteligentny, cyniczny, lojalny i miał żelazne nerwy. Takich ludzi Jaruzelski potrzebował. „Był uosobieniem bezwzględnego makiawelizmu i nihilizmu”.

Gdy Jaruzelski wprowadził stan wojenny, Urban stał się głównym kreatorem polityki informacyjnej. Brał udział w czystkach dziennikarskich. W każdy wtorek miał w telewizji starannie wyreżyserowane konferencje prasowe. Odpowiadał na z góry przygotowane pytania dziennikarzy. Szydził, prowokował, kłamał, manipulował. Był wykonawcą propagandowym nagonki na ks. Jerzego Popiełuszkę.  O mszach  św.w kościele Stanisława Kostki pisał, że są to seanse nienawiści, a ksiądz Jerzy jest „Savonarolą antykomunizmu”, „natchnionym politycznie fanatykiem”, „organizatorem sesji politycznej wścieklizny”.

Po 1989 r. wydawało się, że przegrał. Ale wkrótce doskonale odnalazł się w nowej rzeczywistości III Rzeczpospolitej. Wolny rynek i brak cenzury, to było to, na co czekał. W 1990 r. wydał „Alfabet Urbana”, który sprzedał się w liczbie 750 tys. egzemplarzy. A powołany przez niego tygodnik „Nie” stał się strzałem w dziesiątkę i szybko przerodził się w sukces komercyjny. Na lamach tygodnika walczył z postsolidarnościowymi władzami i Kościołem. Ostra satyra, pornografia, pomówienia to była jego broń. Nienawidził wszystkiego co prawicowe, polskie, narodowe. Uważał, że kolejny rozbiór byłby dla nas najlepszym wyjściem. 

Ostatnio postawił na PO i Donalda Tuska. Widział w nich szansę na pokonanie PiS. Wpisał się w wojnę kulturową, jaką prowadzi zachodnia lewica. Zachęcał do większej brutalności i wulgarności w walce z Kościołem. Dwa lata temu w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” mówił: „Moje rady dla ruchu LGBT: Dopierdalajcie katolikom! Dopierdalajcie nacjonalistom! Dopierdalajcie bało-czerwonym!”.

Maria Górzna  

Źródło: MG

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną