Zdań kilka o hipokrytach, którzy atakują podręcznik profesora Roszkowskiego

0
0
/

Niniejszego felietonu nie zamierzam poświęcić na ocenę osławionego fragmentu z książki do przedmiotu HiT. Z tego całego galimatiasu, w który wpisały się pojękiwania, sarkania, a wręcz moralne uniesienia środowisk nauczycielskich, samorządowych czy politycznych, warto wyłowić pewien brak szczerości.

W emocjonalne tony uderzają bowiem najczęściej Ci, którzy aż po łokcie ubabrani są w propagowanie różnego rodzaju ideologii i poglądów. Przy każdej okazji podnoszą oni wielki krzyk, operując  wyświechtanym  i ośmieszanym regularnie hasłem” szkoła wolna od indoktrynacji”. No cóż, wydawać by się mogło, że to piękna idea.  Znacznie gorzej bywa jednak z jej praktycznym zastosowaniem.  Sam niedawno ukończyłem liceum w jednym z większych miast w Polsce i doskonale zdaję sobie sprawę, że szkoły średnie są upolitycznione i zideologizowanie aż do cna. Nie zamierzam tu przywoływać przykładów happeningów  środowisk LGBT , aktywistycznych wystąpień, tęczowych piątków i innych tego typu manifestacji.  W mediach zostały one wystarczająco nagłośnione. Skupię się na placówce, do której uczęszczałem, gdyż w tym kontekście mam najwięcej do powiedzenia.

Od razu zaznaczam, iż nie mogę stwierdzić, aby moje stare liceum stanowiło miejsce, w którym lewicowa propaganda uwydatniałaby się na każdym kroku. Jednak nieprzyjemna woń oparów stronniczości tworzyła wyczuwalną atmosferę ideologicznego zaduchu, trudnego do zniesienia dla uczniów o konserwatywnych zapatrywaniach, w tym oczywiście dla mnie samego. Rozpocznę może od sprawy szkolnej gazetki.  Jej opiekun z dumą roztaczał wizję przestrzeni, w której młodzież  prowadzi ożywione polemiki, swobodnie artykułuje najróżniejsze przekonania.  Jak to było w rzeczywistości? Smutną egzemplifikację bałamutności tych słów zaobserwowałem na własnym przykładzie.  Niestety, licealna prasa nie stała się otuliną dla wolności słowa, a wręcz przeciwnie.  Mój artykuł” Tożsamość i  rodzina” nie został opublikowany z powodu rzekomej” skrajności przekazu”.  Jednak gazetka nie miała wobec spraw światopoglądowych stosunku indyferentnego.  Co to, to nie. Na potwierdzenie, iż nie są to wyssane z palca konfabulacje, przytoczę tytuł jednego z felietonów” Kobieta dla żartu, kobieta dla przetargu”.  W jego konkluzji autorka wysnuwa konstatację, iż w Polsce nie istnieje równość między płciami, a Panie nadal walczyć muszą o swój byt i prawa. Rzeczony tekst był oczywiście pokłosiem popieranych przez znakomitą część uczniów strajków kobiet. Podobnych przykładów faktycznej linii młodzieżowego  miesięcznika można by mnożyć, ale nie to jest moim celem.  Pewnego dnia wszedłem nieco zaspany do swojego miejsca nauki , a moim oczom ukazał się niezbyt przyjemny widok. Na ścianie szkoły u samego progu, widniał plakat z ogłoszeniem zachęcającym do włączania się w struktury organizacji” LAMBDA”, która jawnie propaguje ruch LGBT, a także jest jednym z głównych organizatorów marszów równości na terenie miasta.  Nieszczęsna reklama kłuła w oczy jeszcze przez kilka miesięcy.  Na górnym piętrze znajdowała się jedna z sal od polskiego.  Udałem się do niej, gdyż nasza klasa miała zaplanowane zastępstwo. Co mnie wówczas uderzyło? Na drzwiach sali zawisł rysunek Stanisława Wokulskiego, a w tle uwidoczniono flagę biseksualizmu. Całość opatrzono niezwykle dowcipną i wyszukaną intelektualnie rymowanką” Miłość do obu płci przedstawicieli i do Łęckiej Izabeli”.  Polonistka z uśmiechem spojrzała na to” dzieło” i rozweselona przeszła do meritum lekcji. Owa kartka witała uczniów do końca roku szkolnego.  W czasie fali strajków kobiet, która przetoczyła się przez całą Polskę, przeszliśmy na zdalne nauczanie. U bardzo wielu licealistów pojawiły się ikonki z błyskawicami, do złudzenia przypominającymi nazistowskie emblematy. Nauczyciele w lwiej części chwalili uczniów  za bunt wobec rzeczywistości i podsycali ich antyrządowe nastroje. Co więcej, kilku z nich posunęło się nawet do usprawiedliwienia nieobecności młodzieży, uprzednio deklarującej wzięcie udziału w manifestacjach. Na koniec wspomnę o żenującej wręcz postawie jednej z prowadzących zajęcia, która przed całą klasą pochwaliła pracę uczennicy , obrazującą Jezusa Chrystusa na krzyżu w feministycznych barwach. 

 

Mógłbym wymieniać i wymieniać, ale czytelnicy mają swój cenny czas i nie chciałbym ich zanudzić.  Nie podejmuję się wygłoszenia opinii dotyczącej podręcznika do Historii i Teraźniejszości. Zwracam jedynie uwagę, iż środowiska nauczycielskie, które najgłośniej odsądzają profesora Roszkowskiego od czci i wiary, same propagują określone ideologie i zachowania. Temu kreowaniu się na piewców walki o „szkołę wolną od indoktrynacji”,  towarzyszy  nieznośny odór fałszu i zakłamania.  Ten nieco osobisty felieton miał na celu napiętnowanie hipokryzji, która w liceach bywa często wszechobecna, a wręcz przytłaczająca.  

Paweł Szyller

Źródło: Paweł Szyller

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną