Euro antidotum na wszystko

Opozycja chce nas wprowadzić do strefy euro i to ma być recepta na wszystkie nasze gospodarcze trudności. Na straży polskiego złotego stoi prezes NBP prof. Adam Glapiński, który niejednokrotnie mówił, że dopóki on jest prezesm NBP, euro do nas nie wejdzie. Stąd taki atak na niego Donalda Tuska, który ogłosił na spotkaniu z wyborcami, że wyprowadzi „tego gościa”, gdy tylko dojdzie do władzy. Nie będzie do tego potrzebował żadnych ustaw. Siemoniak doprecyzował to stwierdzenie, mówiąc o wizycie dwóch rosłych panów, którzy tego dokonają.
Zastanawia skąd tyle nienawiści Tuska do Adama Glapińskiego. On sam powiedział, że ma na to wpływ także osobista zemsta. Otóż podczas obalenia rządu Jana Olszewskiego, Glapiński dostarczył Jackowi Kurskiemu słynne już taśmy z nocnej zmiany. Ale to tylko mały pikuś w sprawie. Rzeczywisty powód nienawiści jest dużo głębszy. Tak mówi o nim prezes NBP: „Tu chodzi o zrealizowanie niemieckiego planu – obalenia rządu Prawa i Sprawiedliwości, ustanowienia jakiegoś „rządu Tuska” (bo niekoniecznie on musi być premierem) i wprowadzenie nas do strefy ERM II, czyli związania złotego z euro trwałym kursem, co byłoby przedsionkiem do wprowadzenia euro. W oficjalnym programie nowego rządu niemieckiego jest przecież budowa państwa europejskiego. Coś musi być pierwszym elementem tego planu. To przełamanie oporu Polski, wprowadzenie naszego kraju do ERM II i odsunięcie nas od radykalnej rozbudowy sił zbrojnych. Złamanie Polski i dołączenie polskiego wagonu do niemieckiego pociągu europejskiego. Inne kraje patrzą na nas. Jak my się nie poddamy, to pozostali też postawią warunki. A my jasno komunikujemy – euro tak, ale jak dogonimy lub prawie Zachód – za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat.”
Z takim planem z Brukseli przyjechał Donald Tusk i konsekwentnie go chce realizować. Dlatego stwarza ciągłe zagrożenie – wszystko w Polsce się wali, panuje ogólny chaos, anarchia. Teraz używa retoryki dotyczącej sytuacji na Odrze. „PiS jest jak rtęć, a my jak te śnięte ryby” Tylko, że w Odrze nie było żadnej rtęci, a cala retoryka Tuska opiera się na jednym wielkim kłamstwie.
Opozycja twierdzi, że z wielkiego kryzysu może nas jedynie uratować waluta euro. Słowa prezesa NBP są inne: „Nie wiem, o jakim wielkim kryzysie jest mowa. Mamy wysoką inflację, która już po wakacjach zacznie się obniżać, by w przyszłym roku zejść do jednocyfrowego wskaźnika, a w 2024 r. znaleźć się w naszym celu inflacyjnym. (…)Wprowadzenie euro wymaga znacznie więcej zabiegów. Konstytucjonaliści wciąż się spierają, czy wystarczy referendum, czy konieczna będzie zmiana konstytucji. Ale ERM II, z którego nie da się już praktycznie wycofać, zamyka pośrednio temat wejścia do strefy euro. Do tego jest jednak potrzebny prezes Narodowego Banku Polskiego, który razem z ministrem finansów uruchamia w trybie poufnym wniosek o przyjęcie do strefy ERM II. I stąd Tuskowi i Niemcom potrzebna jest tu natychmiastowa zmiana. I stąd ta zaciekłość w ataku”.
I stąd to idiotyczne zrzucenie winy za inflację na prezesa NBP. Wiadomo jednak, że żaden prezes narodowego banku na świecie nie sprawuje jednoosobowej władzy. Kieruje wprawdzie ogromną instytucją, ma na nią wpływ, ale dokumenty dotyczące polityki monetarnej, decyzji NBP podejmowane są przez liczne grona ludzi. Decyzje zaś podejmuje Rada Polityki Pieniężnej.
Prof. Glapiński uważa, że nie wejdziemy w recesję. Może nas jedynie dotknąć tzw. techniczna recesja, w wyniku której przez dwa kwartały będziemy mieć tempo wzrostu gospodarczego poniżej zera.
Wszystko na minus uległoby zmianie, gdybyśmy przyjęli walutę euro. „ Dla Polski jest śmiertelnym zagrożeniem. To koniec marzeń o wolnej Polsce – uważa prof. Glapiński – Stalibyśmy się landem, częścią państwa europejskiego, bez wpływu na jego kluczowe decyzje. (…) Z polskim złotym będziemy rozwijać się i bogacić dwa razy szybciej. Dla każdego, kto choćby w niewielkim stopniu czuje się patriotą, jest jasne, że złoty jest związany z istnieniem państwa polskiego. Mamy swoją rodzinę, miasto, region i mamy swój kraj – język, historię, kulturę, literaturę, hymn, flagę i… własną polską walutę”.
Profesor uważa, że „po wejściu do strefy euro tempo wzrostu będziemy mieli średnio dwa razy niższe. Mniej więcej takie, jak w krajach Europy Zachodniej. Zwolnimy, przestaniemy gonić bogate kraje Unii, zostaniemy już na zawsze ubogim krewnym. (…) My jesteśmy wciąż krajem goniącym czołówkę, dążącym do bogactwa, wciąż na dorobku. Kraju w stagnacji nie ma inflacji. A kraj, w którym jest wzrost – musi walczyć z inflacją. Dobrze, gdy może podjąć walkę niezależnie”.
Ciągle przeszkadzamy Niemcom, którzy niechętnie patrzą na nasz rozwój. Są największym europejskim rynkiem, z największą gospodarką, finansami dlatego dążą do budowy federacyjnego państwa europejskiego pod egidą właśnie Niemiec, a my jesteśmy temu przeciwni. Samo wprowadzenie waluty euro było korzystne jedynie dla Niemców, bo ten projekt nie był od początku zgodny z interesem ekonomicznym poszczególnych krajów. Był od początku elementem politycznym.
Na koniec jeszcze opinia profesora o funduszu z KPO. „Zamieszanie z pieniędzmi z KPO tak naprawdę odgrywa jedynie rolę psychologiczną. Dzięki temu można miażdżyć Polskę i Polaków takim przeslaniem, że te pieniądze przyniosłyby jakiś niesamowicie istotny wzrost dobrobytu, że każdy coś by z tego miał, a ten rząd – rząd PiS tych pieniędzy nie chce, nie może ich dostać itd. To do tego służy. Oczywiście, że te fundusze byłyby przydatne. Z inwestycjami wciąż jest słabo, a KPO wsparłoby wiele inwestycji. Ale nie niesie to jakiegoś przełomu gospodarczego i ma nikły wpływ na PKB. Wzmocniłby się zloty i to należałoby uznać za główny pozytywny skutek ekonomiczny pozyskania środków z KPO, bo przecież rząd realizuje już gros założeń tego planu. I te środki już pracują w gospodarce”.
Źródło: Maria Górzna