Szokujące zachowanie władz ws. Wołynia! Zwycięży POLITYCZNA POPRAWNOŚĆ?

0
0
/

„To nie jest dobry czas na poruszanie tych kwestii”. Ten komentarz często słyszą osoby, które chcą uczcić pamięć ofiar ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Czy jednak rosyjska agresja na Ukrainę i cierpienie sąsiedniego narodu ma nas zwalniać z walki o prawdę?

Powyższa teza to efekt zwycięstwa poprawności politycznej. Nie jest to jednak rzecz nowa, podyktowana wyjątkową sytuacją wojenną. To dobrze, że III RP potrafiła upomnieć się np. o prawdę o niemieckich obozach zagłady czy Katyniu. Przez 30 lat swojego istnienia nie uporała się jednak z tematem Wołynia. Można powiedzieć, że w tym temacie wciąż panuje polityczna i medialna zmowa milczenia. Niestety, skutkuje to ogromnym poczuciem krzywdy wśród rodzin Polaków brutalnie zamordowanych na Kresach w latach 1939-1947 przez ukraińskich szowinistów. Wiele z tych osób odnosi wrażenie, że zostali oni potraktowani jako „ofiary gorszego sortu”. Wyrażeniem tego stanu rzeczy była scena z 11 lipca, kiedy prezydent Andrzej Duda po uroczystościach rocznicowych „krwawej niedzieli” przy Skwerze Wołyńskim na warszawskim Żoliborzu kilkukrotnie powiedział do przedstawicieli Rodzin Kresowych, aby „ważyli słowa”.

- Czy słowa te Andrzej Duda skierowałby też do Rodzin Ofiar Holokaustu Żydów? – pytał retorycznie ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, jeden z głównych bohaterów nagrania, które spowodowało zamieszanie w mediach społecznościowych. Widać na nim, że duszpasterz Kresowian zadaje prezydentowi pytania o ekshumacje i pochówek ofiar ludobójstwa wołyńskiego. W odpowiedzi Andrzej Duda zwraca się do duchownego i innych obecnych osób w tonie, który oburzył wielu internautów.

Wiele kontrowersji wzbudziły same przemówienia prezydenta i premiera. Z jednej strony warto docenić fakt, że obaj politycy po raz pierwszy pojawili się na uroczystościach przy Skwerze Wołyńskim. Z drugiej strony wiele osób zwracało uwagę na treść wypowiedzianych przez nich słów. Premiera spotkała krytyka m.in. za twierdzenie, że spadkobiercą UPA jest dzisiejsza Rosja. Prezydentowi zarzucano z kolei, że wcielił się w rolę rzecznika władz Ukrainy.

Niesmak może budzić również zbyt delikatna reakcja polskiego MSZ na historyczne kłamstwa byłego ambasadora Ukrainy w Niemczech. Andrij Melnyk, bo o nim mowa, zabrał głos 11 lipca, czyli w rocznicę „krwawej niedzieli” na Wołyniu. W mediach społecznościowych napisał (po niemiecku), że chce oddać hołd polskim ofiarom II wojny światowej, a samych Polaków nazwał „przyjaciółmi”. Dyplomata wezwał też do tego, aby „nie wbijać klina” pomiędzy oba nasze kraje. Wcześniej zasłynął jednak wcześniej antypolską wypowiedzią dla jednej z niemieckich telewizji. Melnyk podkreślał w niej, że Bandera nie był masowym mordercą, a Ukraińcy byli prześladowani w II RP „w sposób, który trudno sobie wyobrazić”. Mówił, że Polska była dla Ukraińców w tamtym czasie „takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR”. Wydaje się zatem, że to sam Melnyk w sposób szczególny wbija klin pomiędzy Polskę i Ukrainę. Niedługo później dyplomata przeprosił… urażoną ludność żydowską, bowiem jego wypowiedź spotkała się ze stanowczą reakcją ambasady Izraela, a nie chciał, aby została mu przypięta łatka antysemity. Niestety, podobna sytuacja nie miała miejsca w przypadku Polski. MSZ zadowoliło się faktem, że ukraińskie władze odcięły się od wypowiedzi Melnyka i stwierdziły, że wyraził on swoją prywatną opinię. Problem w tym, że ambasador nie przedstawia własnego zdania, a wypowiada się w imieniu kraju, który reprezentuje. Ukraiński dyplomata zaznaczył to zresztą w tym samym wywiadzie.

Słowa Melnyka nie były jedynym prowokacyjnym zachowaniem strony ukraińskiej. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski opublikował na Twitterze zdjęcie kartki i znaczków pocztowych, które na początku lipca przygotowała ukraińska poczta. Znalazł się na nich Roman Szuchewycz, dowódca UPA, bezpośrednio zaangażowany w brutalne zbrodnie na Polakach. W tym przypadku również zabrakło zdecydowanej reakcji polskiego MSZ.

W świetle wspomnianych wydarzeń można mieć wrażenie, że prawda o ludobójstwie wołyńskim jest skazana na zapomnienie. Nie brakuje jednak polskich patriotów, którzy od wielu lat walczą o pamięć ofiar. To dzięki nim istnieje szansa, że przyszłe pokolenia Polaków i Ukraińców poznają prawdę o okrutnych wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat. Tylko to może być gwarancją prawdziwie dobrych relacji pomiędzy naszymi narodami.

 

Paweł Zdziarski

Źródło: wspolnotaipamiec.pl, Twitter

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną