Obrończynie wiary dawniej i dziś - Joanna D’arc

Dlaczego zdecydowałem się zainicjować cykl felietonów „Obrończynie wiary dawniej i dziś”? No cóż, odpowiedź na to pytanie jest dosyć złożona. Pierwszym powodem stała się dla mnie chęć uwypuklenia, iż w historii zamierzchłej jak i tej współczesnej, nie brakowało kobiet wybitnych, które swoimi czynami niosły światło Chrystusowej Ewangelii, strzegły chrześcijańskich zasad i broniły tradycyjnego systemu wartości. Nie robiły tego często tak efektownie jak mężczyźni, którzy okuci w zbroje ruszali do walki i z Jezusem na ustach ginęli od wrogich ciosów, ale ich działania były subtelne, wyważone, a zarazem w wielu przypadkach bardziej znaczące.
Symboliczne gesty i czyny obrończyń wiary potrafiły tchnąć nadzieję w narody, wzniecić w nich iskrę przeradzającą się w płomień zwycięstwa. Jednocześnie bohaterki te żyły zazwyczaj w prawdziwej skromności i surowej ascezie. Druga część odpowiedzi posiada nieco bardziej ideologiczny wymiar. Dzisiejszą Europę spowił bowiem mrok feminizacji. Owa rewolucja dąży do całkowitego zdezawuowania wizerunku kobiet jako silnych, niezależnych i skutecznych podmiotów życia społecznego poprzez konsekwentne zacieranie różnić między obiema płciami. Stąd drugi człon w tytule cyklu, bo oprócz postaci znanych nam głównie z historycznej autopsji, warto wspomnieć także o bohaterkach, które w czasach obecnych z mądrością i siłą sprawczą przeciwstawiają się nienawiści wobec Kościoła, katolików i fundamentów, na jakich ukonstytuowała się europejska cywilizacja. Każdy z artykułów osnuty zostanie wokół innej postaci, przy czym nie będą one miały stricte historiograficznego charakteru, ale posłużą do wydobycia i zaprezentowania życiowych refleksji, do których z pewnością obrończynie wiary nas prowokują.
Jedną z obrończyń wiary, a zarazem bohaterką narodową i niezwykłą postacią była Joanna D’arc. Osnowę dla sporządzenia krótkiego życiowego rysu słynnej dziewicy orleańskiej powinien stanowić kontekst historyczny. Jej tragiczne losy były wszak zdeterminowane przez wojnę stuletnią (1337-1453) i spory wewnętrzne toczone we Francji, gdzie ścierały się zwaśnione rody. Rzeczony konflikt francusko-angielski, nie miał regularnego charakteru. W czasie jego trwania Francja i Anglia kilkakrotnie pogrążały się w mrokach destabilizacji i domowych wojen. Jednakże historycy dokonali klasyfikacji i podziału wzajemnego antagonizmu na cztery etapy walk, gdzie siły militarne stron były szczególnie zintensyfikowane. Pierwszy z nich został zainicjowany w 1337, a zakończył się w 1349, Anglicy zdobyli portowe miasto Calais, niezwykle istotne z punktu widzenia strategicznego, Francja natomiast odzyskała zwierzchność nad Flandrią. Działania wznowiono w 1356 (1356- 1360), a ich zwieńczeniem okazał się fatalny dla Francji pokój w Brétigny, na mocy którego król angielski w zamian za zrzeczenie się pretensji do tronu przeciwnika , uzyskał pełną suwerenność w ramach lenn francuskich (Gujenna, Gaskonia). Przełamanie Francji nastąpiło dopiero podczas kampanii Karola V ( 1365-1375) . Jego dyplomatyczne i reformatorskie zabiegi doprowadziły do znacznej poprawy sytuacji ekonomicznej oraz zbrojeniowej, co zaowocowało niezwykle korzystnym dla angielskich oponentów rozejmem z 1375 roku w Brugii, Francuzi odzyskali większość utraconych terytoriów, a przy władcy angielskim Edwardzie III pozostała jedynie część Gujenny oraz port Calais. Ostatnim, a zarazem najdłuższym etapem zmagań był ten rozpoczęty zwycięstwem Henryka V pod Azincourt w 1415, a zakończony wyzwoleniem wszystkich terenów francuskich przez Karola VII (1415-1453). Właśnie w czasie tych zmagań na świat przyszła Joanna D’arc. Prosta dziewczyna wywodząca się z ludu, która swą charyzmą, niezłomnością i wiarą podniosła Francję z kolon i w niebagatelnym stopniu przyczyniła się do jej ostatecznego triumfu.
We wstępie zwróciłem uwagę, iż obrończynie wiary zwykle stroniły od walk i siłowych rozwiązań, a już na pewno same nie stawały w szranki z nieprzyjacielem. Historia Joanny D’arc stanowi niezwykły wyjątek i jest zupełnie odmienna. Dziewica orleańska urodziła się na wsi Domrémy w Lotaryngii. Jej życie potoczyłaby się prawdopodobnie zwyczajnie, tak jak u większości niepiśmiennych kobiet z dalekiej prowincji, gdyby nie przełomowe wydarzenie, które miało miejsce, gdy ukończyła zaledwie 12 lat. Nieoczekiwanie zdarzył się wówczas cud. Dziewczynka usłyszała podczas spaceru po polu głos Archanioła Michała. Do Archanioła przyłączyła się św. Katarzyna oraz św. Małgorzata. Niebiańskie istoty przekazały jej wiadomość od samego Boga. Otrzymała misję wyzwolenia Francji spod angielskiego jarzma i osadzenia delfina (Karola VII) na rodzimym tronie. Sukcesja syna poprzedniego władcy (Karola VI) stała bowiem pod sporym znakiem zapytania. Wszystko za sprawą Izabelli Bawarskiej, który sprzymierzyła się z Anglią i na mocy traktatu w Troyes przekazała władzę Henrykowi V oraz jego następcom. W roku 1924 siły opatrzności ponownie zwróciły się do nieco starszej już dziewczyny. Zadanie Joanny zostało uszczegółowione albowiem prawowity sukcesor powinien zostać namaszczony na króla w Remis. Dziewica orleańska nie czekała długo i wkrótce udała się wraz z jednym ze swych krewnych do miasta Vaucouleurs. W tej miejscowości stacjonował bowiem francuski garnizon. Z odwagą i pewnością stanęła przed obliczem dowódcy oddziału i poczęła domagać się audiencji u samego Karola VII. Została jednak potraktowana z dużą dozą pobłażliwości i odesłana do domu. Joanna ciągle doświadczając objawień postanowiła spróbować swoich sił raz jeszcze. Zapewne i tym razem efekt tych działań byłby podobny, gdyby nie wizja porażki Karola w okolicach Orleanu, którą przedstawiła. Oniemiały przywódca garnizonu otrzymał informację, że jej przepowiednia sprawdziła się w całości. Dziewczyna postawiła na swoim i w męskim stroju została przyjęta przez Karola VII. Jedną z nieodgadnionych tajemnic historii pozostaje kwestia rozmowy tych dwojga. Czy Joanna w uniesieniu akcentowała święty charakter własnej wizji? Czy może z realizmem i pragmatyzmem nakreśliła władcy, jakie benefity dla Francji nieść może jej udział w walkach? Tego najprawdopodobniej nie dowiemy się nigdy. Rezultat rzeczonej dysputy przerósł z pewnością jednak najśmielsze oczekiwania. Młódka otrzymała własny orszak rycerski i okuta w białą zbroję, triumfalnie wjechała na rumaku ze sztandarem. Pojawienie się D’arc zmieniło charakter wojny. Nie było już mowy o politycznym konflikcie zwaśnionych narodów, ale o teologicznym, a wręcz mistycznym pojedynku dobra ze złem. Warto podkreślić, że Karol VII twardo stąpał po ziemi i wiedział, że duchowa przywódczyni Francuzów obleczona Bożym posłannictwem, musi odzwierciedlać wszelkie cnoty chrześcijańskiego życia. Specjalna komisja działająca w Poitiers potwierdziła czystość i gorliwość wiary Joanny. W wojska Francji tchnięta została wreszcie nadzieja na zwycięstwo. Wybrana przez Stwórcę dziewczyna całkowicie odmieniła strategię prowadzenia walki. Joanna za nic miała zachowawcze zapatrywania dowódców i wraz z wiernymi sobie oddziałami ruszyła do boju i wnet zdobyła twierdzę Saint Augustin. Konflikt między liderami wojska, a Joanną D’arc narastał. Jednak nawet najbardziej żelazna ręka generała nie byłaby zdolna skłonić rycerzy do wypowiedzenia jej posłuszeństwa. Nadeszło wreszcie wielkie zwycięstwo, które stanowiło punkt zwrotny w ramach całej wojny stuletniej. Francja zaanektowała główną twierdzę Anglików Les Tourelles. Sama Joanna została ranna. Wiele lat później spowiednik dziewczyny wyznał, że wybranka Bożej łaski przewidziała, iż zostanie poszkodowana. Owe słowa nadały wizerunkowi Joanny jeszcze bardziej mistycznego odcienia i stały się preludium do ostatecznej kanonizacji bohaterskiej Francuzki. Po wielkim sukcesie Francji rozpoczęła się seria niezwykłych wydarzeń, w których fundamentalną i niezbywalną rolę odegrała niepozorna, ale owiana już patetyczną legendą dziewczyna. Wypełnienie Bożej misji zostało ostatecznie przypieczętowane aktem koronacji Karola VII z 16 lipca 1429. Ceremonia odbyła się oczywiście w Remis, co spięło piękną klamrą realizację posłannictwa Joanny. Finał jej życia okazał się jednak tragiczny. Kres zwycięstwom położyło pojmanie dziewicy orleańskiej przez Burgundczyków, którzy za odpowiednią opłatą odesłali niewiastę do Anglii. Tam czekała na proces, oskarżana o czary i herezje. Mądrość i przenikliwość dziewczyny dały o sobie znać, gdyż mimo usilnych starań nie udało się Anglikom wywieść z jej słów żadnego bluźnierstwa. Ostatecznie posłużono się podstępem i nieświadoma tego D’ arc podpisała dokument (znakiem krzyża, bo nie zdobyła umiejętności pisania), w którym przyznała się do szerzenia nieprawdy i niegodnych czynów. Przed śmiercią twierdziła, iż wciąż przemawiają do niej istoty spoza doczesnej sfery. Na stosie spłonęła 30 maja 1431 roku. Jej zwłoki zostały zbezczeszczone i wrzucone w nurt rzeki Sekwany. Sprawą życia i działań Joanny D’ arc zajął się kilkadziesiąt lat po zakończeniu angielsko-francuskiego konfliktu Kościół katolicki. Po przesłuchaniu świadków w liczbie 100 oraz dogłębnym zbadaniu wszystkich aspektów egzystencji tej niewiasty, kuria rzymska uznała ją za niewinną. W 1920 roku została oficjalnie wyniesiona na ołtarze.
Wielkość Joanny D’arc wymyka się spoza teologicznej dyskusji. Osoby o ateistycznym światopoglądzie są zmuszone uznać jej obfity w wolę walki, charyzmę i bezkompromisowość charakter, który spowodował, iż kolana Anglików drżały na widok dziewczyny obleczonej w białą zbroję. Siła perswazji D’arc do dziś wprawia w zachwyt wielu historyków. Trudno uciec od wrażenia, że bez Boskiego i transcendentnego pierwiastka pochodzącej z ubogiej rodzinny Joannie, nie udałoby się zrealizować celu wyzwolenia Francji spod angielskiego jarzma. Dla wszystkich katolików pozostanie symbolem sprawczości, determinacji i mądrości, którą zesłał jej Stwórca. Pewnie można by mnożyć jeszcze wiele konstatacji, do jakich pobudza nas Joanna, ale ja skupię się na jednej, często w przypadku dziewicy orleańskiej pomijanej. Niewiasta ta odznaczała się bowiem wielką pokorą w stosunku do zadania, jakie przed nią postawił sam Bóg. Umiała wsłuchać się w jego głos i z prostotą, a zarazem wielką skutecznością wypełniać swą misję. Właśnie to w jej przypadku wydaje mi się najistotniejsze. Być jak Joanna D’ arc, czyli zawierzyć Bogu i stosować się do jego woli. Kiedy czujemy, że Stwórca wyznacza przed nami trudne, a może z ludzkiego punktu widzenia niemożliwe wyzwania, wówczas pomyślmy o Joannie, a wszystko wyda nam się prostsze i bardzo przejrzyste.
Paweł Szyller
Źródło: Prawy.pl