SZOK! Putin bawi się w Stalina? Historia zatacza koło - MASOWE WYWÓZKI!

Mieszkańcy Donbasu na wschodzie Ukrainy są przymusowo wywożeni do Rosji; odbiera się im ukraińskie dokumenty i telefony - poinformowała we wtorek rzecznik praw człowieka Ukrainy Ludmyła Denisowa.
"Z tymczasowo okupowanych przez wroga terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego kobiety i dzieci masowo i przymusowo wywożone są na terytorium Rosji" - pisze Denisowa na Facebooku. Według niej w miejscowościach, do których wchodzą rosyjskie wojska, dla mieszkańców organizowane są tzw. humanitarne korytarze, którymi ludzie wywożeni są do Rosji.
"Kobiety, dzieci, osoby starsze są przeszukiwane, zabiera się im ukraińskie dokumenty, telefony i wysyła do przygranicznych obwodów Rosji. Tam rozlokowują ich w obozach koncentracyjnych, a następnie mają być przeniesieni do depresyjnych regionów Rosji" - podaje rzecznik. Jak podkreśla Denisowa, osoby te nie mają możliwości skontaktowania się z bliskimi, często nie mają jedzenia, artykułów pierwszej potrzeby.
Na razie nie ma informacji w sprawie liczby wywiezionych osób, jednak według rzeczniczki można mówić o tysiącach wywiezionych z obwodu ługańskiego i donieckiego. Biuro prokuratora generalnego prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego wywiezienia do Rosji 2389 dzieci z Donbasu.
Denisowa podaje, że rosyjskie media, które - jak wskazuje - są skłonne do zniekształcania rzeczywistości - piszą o 206 tys. przesiedlonych osobach. Rzeczniczka zaznacza, że Rosjanie próbowali też otwierać podobne "korytarze humanitarne" do Rosji w obwodzie charkowskim, czernihowskim, sumskim i kijowskim. "Los przymusowo wywiezionych ludzi nie jest na razie znany" - dodaje.
Denisowa podkreśla, że takie działania są kwalifikowane jako porwanie ludzi. Jest to zbrodnia wojenna i bezpośrednie złamanie prawa międzynarodowego. Wojska rosyjskie blokują dostęp do okupowanego przez siebie Chersonia na południu Ukrainy; 300 tys. mieszkańcom kończą się zapasy jedzenia i leków, grozi im katastrofa humanitarna - alarmuje we wtorek ukraińskie MSZ.
Tragiczna sytuacja jest w całej Ukrainie. "300 tys. mieszkańców Chersonia staje w obliczu katastrofy humanitarnej z powodu blokady ze strony armii rosyjskie. Zapasy żywności i leków prawie się wyczerpały, ale Rosjanie odmawiają otwarcia korytarza humanitarnego dla ewakuacji cywilów. Barbarzyńska taktyka Rosjan musi zostać powstrzymana, zanim będzie za późno!" - napisał rzecznik prasowy MSZ Ukrainy Ołeh Nikołenko na Twitterze.
Chersoń to jedyne miasto obwodowe, które zostało dotychczas zajęte przez wojska rosyjskie. Mimo gróźb ze strony władz okupacyjnych i represji wobec lokalnych aktywistów - aresztowań i przeszukań - mieszkańcy Chersonia od blisko trzech tygodni organizują proukraińskie demonstracje. W poniedziałek rosyjscy żołnierze otworzyli ogień do pokojowych demonstrantów w Chersoniu; co najmniej dwie osoby zostały ranne.
W przechwyconej przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) rozmowie rosyjski żołnierz stacjonujący w okolicy Mikołajowa na południu Ukrainy przyznaje, że "nawet w Czeczenii nie było tak źle" - podała we wtorek ukraińska agencja UNIAN.
"Czwartego dnia wojny generał obiecał nam, że wszystko skończy się za kilka godzin" - powiedział Rosjanin. "Myśleliśmy, że przejdziemy jak na defiladzie" - dodał. Żołnierz narzekał również na brak namiotów oraz piecyków. Wspomniał, że wraz z kolegami mieszkają w wykopanych przez siebie okopach. "50 proc. z nas ma odmrożenia" - powiedział.
WO
Źródło: PAP