Poważnych sankcji nie będzie. Ukraina znowu będzie rosyjska. Zachód wyraża tylko oburzenie... i ogłasza przywódcą narodowym Białorusi Cichanouską

Co zrobić, by zatrzymać inwazję Rosji na Ukrainę? Założyć koszulkę z napisem „Achtung Russia”, malować ukraińskie flagi kredą na chodnikach i „w imię ludzkości” prosić przywódcę najeźdźców o wstrzymanie inwazji. No i nie zapomnijmy o uznaniu Cichanouskiej za przywódcę Białorusi. Bo skoro tak powiemy w mediach, to Łukaszenka sobie wyjedzie, prawda?
Przeraża mnie fakt, że te naiwne hasełka dla kretynów wymienione wyżej zdają się być traktowane całkowicie na serio już nie tylko przez społeczeństwo szeroko rozumianego Zachodu, ale także przez przywódców państw. Zacznę może od tego, że Swietlana Cichanouska ogłosiła się „przywódcą narodowym” Białorusi, a „Gazeta Krakowska” nieironicznie w tytule podała, że „Cichanouska przejęła przywództwo na Białorusi”. Bardzo poważne podejście.
Ale to pół biedy, bo to tylko jakaś demokratyczna Białorusinka coś bredzi i zaklina rzeczywistość. Tymczasem o wiele poważniejsze jest to, że przywódcy Zachodu żyją w jakiejś totalnej bańce.
Jak zareagował prezydent USA Joseph Biden wobec napadu Rosji na Ukrainę? Ogłosił, że „modli się” ze swoją żoną „za odważny i dumny naród Ukrainy”. Putin już robi w portki. Co robi sekretarz generalny ONZ? Apeluje do Putina „w imię ludzkości” o powstrzymanie wojsk. No na pewno posłucha, wiadomo. Co robią Niemcy? Są przeciwni wyłączeniu Rosji z systemu SWIFT i przyjmują bez zakłóceń rosyjski gaz. Druzgocący cios. Co robi parlament w Polsce? Ekspresowo proceduje ustawę liberalizująca dostęp do broni dla Polaków? Nie! Tylko jakaś pani żartowniś wystąpiła na mównicy w koszulce z wizerunkiem Putina i podpisem „Achtung Russia”, zaś Sejm przez aklamację potępili inwazję. Na miejscu Putina bylibyście przerażeni takimi działaniami i wycofali wojska, prawda?
Brakuje mi jeszcze, aby unioposłowie zaczęli malować kredkami na chodnikach flagę Ukrainy z napisem „no war” a szefowie UE zapowiadali „straszne konsekwencje”, które „kiedyś” zostaną wdrożone. No właśnie – zapowiadanie „na kiedyś”.
Dramat sytuacji polega na tym, że liderzy Zachodu najwyraźniej uwierzyli we własną propagandę. Są naprawdę zaskoczeni tym, że Rosja napadła na Ukrainę – co było oczywistym scenariuszem, tutaj odsyłam do swojego poprzedniego tekstu – zamiast być gotowymi na to i w ciągu najdalej kilku godzin uruchomić wcześniej z góry zaplanowane i uzgodnione sankcje, które faktycznie Putin by odczuł.
Rosjanie nie postrzegają świata tak, jak my. Możemy się z tym nie zgadzać, ale dla Kremla – i niejednego Rosjanina – euromajdan był zamachem stanu i ingerencją w rosyjską strefę wpływów. Rozmowy o przyłączeniu Ukrainy do NATO są dla nich odbierane jako poważne zagrożenie. W związku z tym wojna na Ukrainie nie powinna zaskoczyć żadnego choć trochę ogarniętego w kwestii polityki międzynarodowej komentatora, a już tym bardziej przywódcy państwa czy związku państw, który ma przecież służby odpowiedzialne za dostarczanie informacji.
Moim zdaniem Zachód oddaje Ukrainę, chyba że postawa przywódców się zmieni. Pozostaje jedynie obstawiać, jak długo Kijów się utrzyma. Potem zapewne przywódcy będą – niczym wspomniana Cichanouska – przebywać na Zachodzie i będą podawani w mediach zachodnich jako „władze Ukrainy”, a realne władze będą przedstawiane w sposób uwłaczający. Zachód nie będzie sobie uznawał prorosyjskich władz, ale to one będą sprawowały kontrolę nad państwem – albo tym, co z państwa ukraińskiego pozostanie.
Czy jest rozwiązanie dobre dla obecnej Ukrainy? Szczerze to nie widzę. Chyba, że w końcu uruchomi się poważne sankcje. Ale Zachód tego nie chce. Niemcy nie chcą rezygnować z Nord Stream 2 – mimo wcześniejszych zapowiedzi amerykańskiej administracji – ani z rosyjskiego gazu. Górnolotne hasła pozostaną górnolotnymi hasłami. A Ukraina pozostanie – ponownie – moskiewskim satelitą.
Czy jest rozwiązanie dobre dla nas? Tak, najpewniej jeszcze mamy czas, ale nie znamy dnia ani godziny. Jeśli koniecznie musimy być w opozycji do Rosji – bo na zmianę kursu polityki Warszawy w stronę umiejętnego manewrowania między mocarstwami nie ma co liczyć – to po pierwsze powinniśmy znacząco poszerzyć i ułatwić posiadanie broni, najlepiej bez rejestracji. Po drugie – musimy zacząć poważnie traktować naszą armię zawodową – zwiększenie wypłat dla żołnierzy, żeby chcieli ryzykować i się zgłaszać, zwiększenie nakładów na sprzęt i technologie oraz nowa doktryna, która zakładać będzie zdolność samodzielnej obrony. To jest możliwe. Jeśli rzecz jasna władze w Warszawie nie obawiają się bardziej Polaków, aniżeli Rosji...
Dominik Cwikła
Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube
Źródła:
Źródło: gazetakrakowska.pl/ wpolityce.pl / pap.pl / euroactiv.pl / prawy.pl