Dlaczego kultura stała się tak ważna dla marksistów?

0
0
/ Wikipedia

W „Dialektyce oświecenia” jeden z esejów nosi tytuł „Przemysł kulturalny. Oświecenie jako masowe oszczerstwo”. Stanowi on wielkie oskarżenie kultury masowej. Jego autorzy słusznie zauważają, że w ramach „przemysłu kulturalnego” produkuje się rozrywkę wedle najniższych gustów, kicz, który służy zarabianiu pieniędzy i interesom wielkich koncernów. Kultura masowa jest niezwykle jednolita w swej bylejakości, bo podobnie jak praca uległa standaryzacji i mechanizacji1.

Spostrzeżenie to, podobnie jak wcześniejsze o instrumentalnym podejściu do nauki w nowożytności, służy jednak jedynie ideologicznym celom. Adorno i Horkheimer dodali, że przemysł kulturalny jest wynikiem liberalizmu. Dławi wszelki opór wobec tych, którzy nie zgadzają się na charakter kultury masowej, albo na zastaną rzeczywistość społeczną, którą ta dubluje. W tej sytuacji pozostaje walka z kulturą masową, i jak to wielokrotnie podkreślą marksiści kulturowi i ich akolici, tworzenie sztuki zaangażowanej, czyli po prostu sztuki promującej lewicowe antywartości2.

Pierwszą znamienną rzeczą, która uderza w tych spostrzeżeniach, jest olbrzymi nacisk położony na sztukę. Nie powinno to jednak dziwić zważywszy, że T. Adorno był estetykiem, teoretykiem muzyki i kompozytorem. Napisał m.in. pracę „Filozofia nowej muzyki”. Zaczynał jako krytyk muzyczny, ale po tym, gdy jego opinie w tej materii nie były zbyt ciepło przyjmowane, porzucił ten zawód.

Charakterystyczna dla Adorno niechęć do kultury masowej i odrzucenie jej w imię „kultury wysokiej”, choć tak sprzeczna z komunistycznym egalitaryzmem, jest typowa dla lewicowych intelektualistów. Następcy Adorno skrytykują go za jego wyniosłość, ale sami będą prezentować tę samą postawę wobec sztuki niezaangażowanej z pozycji sztuki zaangażowanej. Z czasem pogodzą się zresztą z kulturą masową, z tym, jak sami określili, „przemysłem kulturalnym”, i wykorzystają go w celu promocji własnej ideologii.

Aby zrozumieć dlaczego znaczenie sztuki, a szerzej kultury, jest tak wielkie dla marksistów kulturowych, trzeba znowu powrócić do kompromitacji polityczno-ekonomicznych projektów komunistycznych na Zachodzie. Rozczarowanie to musiało skłaniać do poszukiwania nowej płaszczyzny dla rewolucji. Znowu nie chodziło jednak jedynie o pewien taktyczny ruch. Przeniesienie zainteresowania z natury na kulturę miało swoje głębokie ezoteryczne źródła, które ujawniły się przy powstaniu sztuki abstrakcyjnej na progu XX w.

Za pionierów abstrakcjonizmu uznaje się Wasyla Kandyńskiego i Kazimierza Malewicza. Pierwszy, Rosjanin, działał w Wchutiemasie, uczelni artystycznej w Moskwie oraz Bauhausie – podobnej szkole w Weimarze. Jego wpływ na nowopowstające prądy artystyczne był wielki, tym bardziej, że nie był on jedynie praktykiem. W 1912 r. napisał dzieło „O duchowości w sztuce”. Podkreślał w nim, że artysta jest wezwany do tworzenia „czystej sztuki w służbie Boskości”3.

Do tej pory artyści tworzyli w myśl zasady Arystotelesa, który powiedział, że „sztuka naśladuje naturę”. Nie oznaczało to, jak twierdzili myśliciele oświecenia, prostego kopiowania. „Naśladować naturę” to działać tak jak ona, celowo i racjonalnie. Artysta był w tej wizji twórcą, który naśladuje Stwórcę, Pana Stworzenia, którego dzieło stara się jedynie uzupełnić. Było to nawiązaniem do drugiej wielkiej zasady Arystotelesa: „Sztuka uzupełnia braki tkwiące w naturze”.

Kandyński nie chciał, aby dłużej odwoływano się do natury, a poprzez nią do Boga. Postanowił z tym zerwać i ogłosił, że to artysta jest bogiem, który posługując się kształtami geometrycznymi, nie występującymi przecież w przyrodzie, tworzy nowe światy. Jego dzieło miało wybitnie ezoteryczny przesłanie, którymi kierowali się także inni prekursorzy abstrakcjonizmu.

Kazimierz Malewicz, Rosjanin polskiego pochodzenia, jest twórcą suprematyzmu, kierunku, który swoją nazwę bierze od łacińskiego słowa „supremus” – „najwyższy”. Odrzucenie przedmiotowości w sztuce, uproszczenie form, postawienie na elementarne kształty geometryczne miały być ostatecznym potwierdzeniem odrzucenia rzeczywistości. Przykładem tego malarstwa był słynny „Czarny kwadrat na białym tle” i „Biały kwadrat na białym tle”.

Marksiści kulturowi, tak jak pionierzy sztuki abstrakcyjnej, a jeszcze wcześniej masoni, różokrzyżowcy, orficy, a nawet pierwsi filozofowie greccy, rozumieli, że natura i sam fakt istnienia jej Stwórcy, Boga Wszechmogącego, świadczą o tym, że ludzie nie są bogami. Mówią o tym choćby ich wrodzone ograniczenia. Aby więc obronić tę religijną, ezoteryczną tezę trzeba odrzucić naturę i Boga.

Można to zrobić w ramach kultury, którą trzeba jednak oderwać od rzeczywistości, na której powinna się opierać. Następnie trzeba ogłosić jej autonomię. W świecie ludzkich wytworów, myśli i wyobrażeń można wówczas proklamować boskość człowieka, tak ja można przyjąć istnienie jednorożców, smoków czy wróżek. Dla zdecydowanej większości ludzi jasne jest, że one są tylko ludzkim wymysłem, bo przecież nie występują w rzeczywistości. Jeśli jednak konsekwentnie będziemy negować istnienie realnego, obiektywnego świata, w którym obowiązuje prawo naturalne, nadane mu przez Boga Stwórcę, to z czasem boskość człowieka zostanie przyjęta jako fakt.

Efekty tego myślenia obserwujemy dzisiaj, kiedy twierdzi się, że płeć jest tylko kwestią kulturową (gender), a zresztą istnieje ich aż 56 (według oficjalnej ideologii), nie ma żadnej realnej różnicy między heteroseksualizmem a homoseksualizmem, kobiecością a męskością, pedofilią a „innymi formami miłości”. To wszystko propagują marksiści kulturowi i znacznie więcej, jak agresywny feminizm, pogańską wizję ekologii, ideologię demokratyzmu i absolutnej równości ludzi (ale oczywiście tylko w teorii), aborcję, eutanazję, wolne związki, adopcje dzieci przez pary homoseksualne itd.

Wspólnym mianownikiem tych wszystkich postulatów i twierdzeń jest sprzeciw wobec prawa naturalnego i zanegowanie go, a tym samym negacja realnej rzeczywistości i jej Stwórcy – Boga Wszechmogącego. Służy to natomiast pokazaniu, że to ludzie mają boską naturę, są absolutnie wolni i wszechmogący, co sprawia, że mogą wszystko, co do tej pory było uznawane za złe, bo sprzeczne z Dekalogiem, prawem Bożym.

Nieprzypadkowo Kandyński i Malewicz byli Rosjanami działającymi w Rosji Sowieckiej i to tam rozwijał się początkowo abstrakcjonizm. Artyści ci wierzyli, że ich sztuka może stać się oficjalną sztuką Związku Radzieckiego. Było to możliwe, bo wyrażała ona ducha komunizmu, ale ze względów pragmatycznych wygrał socrealizm, który został proklamowany w 1934 r. na Zjeździe Pisarzy Radzieckich w Moskwie przez Maksima Gorkiego. Miała być to sztuka realistyczna w formie, a socjalistyczna w treści. Nie dziwi to zważywszy, że abstrakcjonistyczne projekty domów mieszkalnych były pozbawione okien i drzwi.

 

1 M. Horkheimer, T. W. Adorno, Dialektyka…, dz. cyt., s. 138-140.

2 Tamże, s. 150.

3 W. Kandyński, O duchowości w sztuce, tł. S. Fijałkowski, Łódź 1996, s. 76.

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną