KOLEJNY kraj uzna COVID-19 za chorobę stale obecną w społeczeństwie!

Jeśli utrzymają się obecne trendy epidemiczne, to Tajlandia do końca roku uzna Covid-19 za chorobę endemiczną, nie czekając na decyzję Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – zapowiedziały w czwartek władze tego azjatyckiego kraju.
Tajlandia wypracowuje własne, naukowo akceptowalne kryteria, według których koronawirus ma tam zostać uznany za endemiczny, czyli stale obecny w populacji - poinformował wysoki rangą przedstawiciel rządowego biura ds. bezpieczeństwa zdrowotnego, dr Kiattiphum Wongrajit. Jak dodał, władze uczynią to nie czekając, aż taką deklarację ogłosi WHO.
Wśród kryteriów ma się znaleźć liczba nowych zachorowań nieprzekraczająca 10 tys. dziennie, poziom śmiertelności wynoszący nie więcej niż 0,1 proc. oraz pełne zaszczepienie ponad 80 proc. osób z grup ryzyka. Według oceny tajlandzkiego ministerstwa zdrowia epidemia Covid-19 znajduje się obecnie pod kontrolą. Jeśli ten stan utrzyma się w Tajlandii przez pewien czas, choroba zostanie uznana za endemiczną - stwierdził dr Kiattiphum. Urzędnik zasugerował przy tym, że gdy do tego dojdzie, mogą zostać rozluźnione przepisy dotyczące noszenia maseczek w miejscach publicznych. Obecnie jest to obowiązkowe, a za niezakrywanie nosa i ust grozi mandat w wysokości do 20 tys. bahtów (ponad 2400 zł).
Azjatyckie królestwo względnie skutecznie radzi sobie z koronawirusem. W ostatnich miesiącach znacznie przyspieszyła kampania szczepień. W pełni, tj. co najmniej dwiema dawkami, zaszczepiono dotąd około 69 proc. blisko 70-milionowej populacji. Jeszcze pół roku temu całkowicie zaszczepionych było zaledwie nieco ponad 5 proc. mieszkańców kraju. Począwszy od listopada Tajlandia złagodziła większość obowiązujących wcześniej i wpływających na codzienne życie obostrzeń, a od 1 lutego ma znieść obowiązkową kwarantannę dla zagranicznych podróżnych, którą w grudniu czasowo przywrócono. W czwartek tajlandzkie służby medyczne informowały o ponad 8 tys. nowych zakażeń koronawirusem.
Nie wszyscy jednak łatwo przejdą z koronawirusem do porządku dziennego. Tysiące Portugalczyków mieszka podczas pandemii Covid-19 na kempingach. Decyzję o przeprowadzce w miejsca przeznaczone głównie dla turystów podjęli oni z różnych powodów, zarówno finansowych, jak i z niechęci do życia w mieście. Jak powiedział w czwartek PAP portugalski przedsiębiorca działający na rynku nieruchomości w Lizbonie, Guardzie i Algarve Abel Monteiro, fenomen ten dał się zauważyć już w pierwszych tygodniach od pojawienia się przymusowej kwarantanny wiosną 2020 roku.
W ocenie Monteiro wraz z pandemią zwiększyło się grono osób, które wyprowadziły się z miast, aby uniknąć ryzyka zakażeń, albo pracować zdalnie na łonie natury. “Inną grupę stanowią osoby, które wskutek koronakryzysu nie były w stanie dłużej wynajmować mieszkań w mieście lub straciły zdolności do spłacenia kredytu mieszkaniowego” - uważa Monteiro, którego firma ma w ofercie m.in. wynajem domków letniskowych na przedmieściach Taviry, na południu kraju.
Portugalczyk wskazał, że zimą pełne są o tej niesprzyjającej dla urlopowiczów porze roku zarówno kempingi w turystycznym Algarve, jak i w innych regionach kraju. Fenomen stałego zamieszkiwania na kempingach potwierdza też Luis Vasconcelos z kierownictwa ośrodka “Arvore” w mieście Vila do Conde, na północy Portugalii. Według niego na lokalnym kempingu za miesiąc korzystania z domku letniskowego płaci się niespełna 100 euro. Dodał, że w koszt wynajmu wliczony jest wartość ciepłej wody, a także telewizji oraz internetu. “Obecnie na naszym kempingu mieszka około 300 osób, co oznacza, że nie ma już tu praktycznie wolnych miejsc. Wielu z naszych mieszkańców to osoby w wieku emerytalnym oraz ci, których siła nabywcza drastycznie spadła wraz z koronakryzysem” - wyjaśnił Vasconcelos.
WO
Źródło: PAP