„Polski” MSZ znowu bez godności i na kolanach wobec ukraińskich prowokacji (FELIETON)

Kolejny skandal w „rodzinie” krajów – sierot po I Rzeczypospolitej. Tym razem między Polską, a Ukrainą (o jakie zaskoczenie). Oficjalny przedstawiciel medialny, czyli rzecznik MSZ RP Łukasz Jasina opublikował tweet o tym, jak szef MSZ RP i ambasador na Ukrainie pojechali do Stanisławowa, którego oczywiście wielki pan (nie)dorzecznik nie chce nazywać tego polską nazwą, tylko wybiera postsowiecką nazwą Iwano-Frankowsk (żeby naszych ukraińskich „przyjaciół” nie urazić) na konferencję.
Oczywiście przyciśnięci do muru przez Rosję Ukraińcy „godnie” powitali polską delegację i przed wejściem do hotelu Nadia wraz z flagą państwową Ukrainy wywiesili czerwono-czarną flagę Banderowa. Pod którym ćwiartowano, torturowano i mordowano polskie kobiety i dzieci na Wołyniu. Co oczywiście Rau, znany ze swoich probanderowskich sympatii nawet nie skomentował. Cóż gdyby obrazili barwy Izraela pewnie byłby bardziej oburzony. Brawo, polska dyplomacja. Pytanie które mam to dlaczego Warszawa ukraińskich nazistów od tylu lat całuje po tylnej części ciała?
Rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina zamieścił w mediach społecznościowych (twitter) zdjęcie polskiego ministra spraw zagranicznych, Zbigniewa Raua sprzed hotelu „Nadiya” w Stanisławowie.
To obecnie Iwano-Frankowsk na Ukrainie. Na fotografii wyraźnie widać czerwono-czarną flagę OUN/UPA, powiewającą obok flagi Ukrainy przed hotelem, w którym mają się odbyć obrady konferencji „Dyplomacja 30. Strategia silnego państwa”. To wyraźny i jasny afront wobec ministra Raua i całej polskiej delegacji. Której oczywiście oni w ogóle nie dostrzegli. Zgodnie z zasadą, że jak Ukraina pluje w Polsce twarz to nasi notable twierdzą, że deszcz pada.
A wobec powyższego polski minister powinien obrócić sie na pięcie i wrócić do Polski. A telefony od ukraińskiej delegacji odbierać dopiero w Warszawie. Cóż jednak do tego trzeba trochę godności i szacunku.
Piotr Stępień
Źródło: Piotr Stępień