Nie bójmy się mówić o własnym katolicyzmie

Zawsze ilekroć powracam myślą do ubiegłorocznego strajku kobiet i fali nienawiści oraz radykalnego antyklerykalizmu przemycanego pod płaszczykiem walki o wolność wyboru, tylekroć przypominam sobie kazanie na górze i osiem Chrystusowych błogosławieństw. Zwłaszcza to ostatnie jest w tym kontekście najtrafniejsze” Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka wasza nagroda jest w niebie”.
Katolicy z pokorą niosą swój krzyż. Niemalże codziennie zadawane są im ciosy w postaci różnego rodzaju profanacji świętych symboli czy ataków na świątynie i kapłanów. Wystarczy przywołać tu przykład księdza parafii św. Józefa w Szczecinie, który został brutalnie uderzony przez napastnika. Któż by pomyślał, że do takich historii dojdzie tu nad Wisłą? Niedawne badania wykazały, iż lewicowe sympatie dominują wśród młodzieży. To bardzo niebezpieczna i zgubna tendencja. Zajadły antyklerykalizm oraz przytoczony sondaż znakomicie egzemplifikują, jak dużą dozą odwagi muszą wykazać się katolicy. Często trudno się przemóc, wówczas gdy środowisko uważa religię za zatęchły relikt przeszłości lub pracodawca zionie nienawiścią do wszystkiego, co związane jest z Kościołem. Pozwólmy sobie na małą dygresję i odejście od moralnych racji uzasadniających pewne postawy i skupmy się na bilansie zysków i strat. Każdy katolik zamykający swą wiarę w murach kościelnych niech zada w sercu fundamentalne i kluczowe pytanie. Czy warto ryzykować brakiem życia wiecznego z powodu własnej bojaźliwości? Przypomnieć warto tu słowa samego Jezusa” Do każdego więc, który przyzna się do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Im bardziej lewicowo-liberalna agenda próbuje zmieszać broniących cywilizacji chrześcijańskiej z błotem, tym potrzeba wykazywania się ogromnym pokładem etycznego maksymalizmu kiełkuje coraz mocniej. Jeżeli czujemy się przytłoczeni i zaszczuci lub nie wiemy co mamy począć, weźmy pod lupę utwór” Przesłanie Pana Cogito” Zbigniewa Herberta, gdzie poeta w piękny sposób rozprawia o odwadze” Bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny w ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy”. Pocieszajmy się także myślą, iż dla literata jedyną nagrodę za słuszne postępowanie stanowiło czyste sumienie, a dla nas oczywiście życie wieczne. Zwróćmy uwagę , że ziemska droga nieusłana różami, ale wyłożona trudnościami jest tylko płochym i króciusieńkim epizodem wobec perspektywy obcowania ze Stwórcą. Herbert swoje dzieło zwieńczył wezwaniem” Bądź wierny, idź”. My natomiast zawsze powtarzajmy w duchu” Bądź wierny Chrystusowi, idź za nim”, wówczas łatwiej będzie przetrwać wszelkie nieprzyjemności, jakimi świat może nas obarczyć.
Paweł Szyller
Źródło: Paweł Szyller