Warszawa to STAN UMYSŁU! Zatrucia siarkowodorem, pożary, opłaty, bunty spółdzielni. A wszystko przez śmieci

0
0
/ screen twitter

Warszawa pod rządami Rafała Trzaskowskiego stała się miejscem, gdzie problemy niespotykane w innych miejscach są (lub częściej nie) zwycięsko przezwyciężane dzięki kwestiom światopoglądowym. Choć zawijanie nieczystości w złoty papierek może przynieść korzystne rezultaty wśród elektoratu lewicowego-liberalnego, zwykli warszawiacy nie są już tak skorzy do entuzjazmu.

Mieszkańcy skarżą się na nowe opłaty za wywóz odpadów, co jakiś czas przewija się również kwestia przykrego smrodu na Bielanach (gdzie z największą krytyką mierzy się firma „Byś”), usłyszeć można także o zatruciach i pożarach w stołecznych składowiskach. Na domiar złego w oczy razi hipokryzja władz, które usiłują być „trendy” w kwestii ekologicznej, jednocześnie uprawiając bezwstydną turystykę śmieciową. To jednak nie koniec, gdyż kilkanaście spółdzielni mieszkaniowych postanowiło zbuntować się przeciwko decyzji władz.

 

Skandaliczna uchwała śmieciowa

 

Pierwsze przymiarki do rewolucji śmieciowej rozpoczęły się już w 2019 roku. W marcu 2020 roku zaczęły obowiązywać zapisy, według których opłaty za odpady były naliczane na podstawie rodzaju zabudowy – stawka w wysokości 94 zł dotyczyła mieszkańców domów jednorodzinnych, a 65 zł – mieszkańców bloków. Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa Praga zaskarżyła uchwałę, zwracając uwagę na to, że jednakowe stawki dla wszystkich domów i wszystkich mieszkań są niesprawiedliwym rozwiązaniem. Co prawda stanowisko zostało potwierdzone przez sąd, ale w odpowiedzi miasto złożyło skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Finalnie po roku uchwałę zmieniono na inną, zgodnie z którą opłaty za odpady w Warszawie są zależne od zużycia wody.

 

18 listopada stołeczny ratusz opublikował tzw. uchwałę śmieciową, w myśl której od 1 stycznia 2022 roku warszawiacy zostaną zmuszeni do partycypowania w nowym, tylko z pozoru sprawiedliwym systemie opłat za wywóz śmieci. W tym zaś największą rolę odgrywać będzie metraż posiadanego lokalu. Warszawskie spółdzielnie mieszkaniowe, takie jak "Praga", "Bródno", "Zachód" czy "Służew nad Dolinką", alarmują, iż proponowany przez miasto system przewiduje skokowy, nie do końca sprawiedliwy wzrost pobierania opłat. Zbuntowane spółdzielnie szczegółowo zwróciły uwagę na problem w liście do Wojewody Mazowieckiego:

 

W naszej ocenie nowa metoda ustalania opłat oraz przyjęte stawki opłat wprowadzone przez Radę spowodują, że ciężar finansowy za gospodarowanie odpadami komunalnymi spadnie głównie na ludzi mniej i średnio zamożnych (takie osoby są zazwyczaj właścicielami lokali o pow. od 40 do 60 m2 – w tym przedziale jest ok. 50 proc. lokali w Warszawie), podczas gdy dla osób najlepiej zarabiających (zamieszkujących najczęściej duże lokale o pow. od 80 m2) wzrost opłat będzie mniej odczuwalny czytamy w piśmie skierowanym do Wojewody.

 

Przykładowo właściciel lokalu 30 m2 zapłaci 52 zł/mc, podczas gdy właściciel lokalu minimalnie większego, gdyż zaledwie o 1 cm2, czyli o pow. 30,01 m2 zapłaci aż o 25 zł więcej, tj. 77 zł precyzują autorzy dokumentu.

 

Sytuacja na Bielanach – mieszkańcy mają dość „Bysia”

 

Komentatorzy sytuacji w stolicy często pochylają się nad Bielanami i tamtejszą sortownią śmieci firmy „Byś” przy ul. Wólczyńskiej, gdzie w ostatnich dwóch latach miejsce miały wydarzenia, takie jak zatrucia czy pożar. Pierwsza z powyższych rzeczy dotyczy czerwca 2019 roku. Wówczas to cztery osoby zatruły się siarkowodorem dwie straciły przytomność i zostały przekazane pod opiekę ratownikom medycznym. Na feralnym składowisku doszło 9 listopada bieżącego roku do pożaru, z którym mierzyć się musiało aż siedem zastępów straży pożarnej.

 

Firma „Byś” musi mierzyć się ostatnio z niezadowoleniem mieszkańców, skarżących się na brzydki zapach przetwarzania odpadów komunalnych. W roli głosu oburzenia występuje tutaj Stowarzyszenie Czyste Bielany. W lutym oraz marcu 2020 roku doszło do kumulacji sprzeciwu warszawiaków wobec przedsiębiorstwa zorganizowano protest pod hasłami „Nie chcemy smrodu, nie chcemy zwożenia śmieci na Bielanach”. Od tamtej pory działania społeczników nie przyniosły pomyślnych rezultatów.

 

W tym roku do Biura Gospodarki Odpadami wpłynęło około 50 zgłoszeń, wskazujących na możliwość dopuszczenia się nieprawidłowości w zakresie gospodarowania odpadami przez firmy prowadzące działalność na terenie Dzielnicy Bielany. Około 20 z nich dotyczyło bezpośrednio firmy „BYŚ” Wojciech Byśkiniewicz, pozostałe dotyczyły uciążliwości odorowych, bez konkretnego wskazania ich źródła” – poinformowały służby prasowe stolicy jednego z dziennikarzy śledczych. Na moje pytania dotyczące „Byś” firma nie odpisała do dzisiaj. Jednak Bielany to tylko papierek lakmusowy dla całej Warszawy.

 

Szanowni Państwo, znowu coraz częściej czuć w powietrzu smrody przetwarzania odpadów komunalnych połączone z odorem mas bitumicznych, asfaltem z terenu przy ul. Wolczynskiej 249. Olbrzymi teren i co najmniej 3 firmy które smrodzą. Nie są to zdrowe zapachy dla naszych płuc czy serca. Prosze pisać skargi do: mail to: warszawa@wios.warszawa.pl czytamy w komunikacie stowarzyszenia jeszcze z października bieżącego roku.

 

 

 

 
   

Warszawiacy z Bielan, choć dzielnie walczą o swoje zdrowie i życie, wciąż jednak pozostają na marginesie debaty publicznej, w której wydawać by się mogło ekologia odgrywa jakąś rolę. Smutna rzeczywistość pokazuje jednak, że szlachetne postulaty obywateli domagających się tylko świeżego powietrza ponoszą klęskę w starciu z wielkimi pieniędzmi.

 

Jakub Zgierski

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną