Zielone, ekologiczne podatki – wielki skok na naszą kasę!

0
0
/ źródło: Pixabay

W 2018 r. Emmanuel Macron próbował wprowadzić podatek ekologiczny na paliwo. Wycofał się z tego dopiero, kiedy kraj ogarnęły zamieszki żółtych kamizelek, w skali i brutalności niewidzianej w tym kraju od pół wieku. Ruch ten pokazuje jednak, jak politycy chcą wpędzić miliony ludzi w ubóstwo pod pretekstem walki ze zmianami klimatu.

Dziesiątki krajów i miast wprowadziły lub sporządziły plany podatków węglowych, aby przyspieszyć przejście od paliw kopalnych, które rzekomo ocieplają planetę, do coraz bardziej niebezpiecznych poziomów. Rzadko są łatwe do wdrożenia. Protesty i polityczne kroki wstecz miały również miejsce w Belgii, Tunezji, Algierii i Kanadzie.

Macron stał się jednym z pionierów. Opowiadał się za porozumieniem klimatycznym z Paryża i obiecał, że Francja stanie się przykładem tego, jak gospodarki mogą się rozwijać dzięki ograniczeniu emisji dwutlenku węgla. W przeciwieństwie do Donalda Trumpa, hasło francuskiego przywódcy brzmiało: „Uczyń ponownie naszą planetę wielką”.

Według urzędników rządowych cel ten stał za planem podniesienia cen benzyny o cztery eurocenty za litr od stycznia 2019 r. Twierdzili, że jest to jeden z kilku kroków w kierunku zobowiązania Francji do ograniczenia emisji dwutlenku węgla o 40% do 2030 r. oraz zakazu sprzedaży pojazdów benzynowych i wysokoprężnych do 2040 r.

Politycy przedstawiają całą sprawę jako kwestię sprawiedliwości. Twierdzą, że bez podatku węglowego koszty zdrowia i zanieczyszczenia samochodów i ciężarówek są niesprawiedliwie przerzucane na społeczeństwo w postaci problemów z oddychaniem, zatłoczonych, brudnych ulic i coraz bardziej niestabilnego klimatu. Zachętą do zmian są również podatki paliwowe. W praktyce jednak nawet jeśli podatki węglowe dotyczyłyby jedynie firm, ich koszty i tak zostaną przerzucone na klientów.

Większość z setek tysięcy protestujących żółtych kamizelek pochodzi z rodzin o niskich lub średnich dochodach, które najbardziej ucierpiały w wyniku wzrostu cen paliwa, ponieważ wydają nieproporcjonalną część swoich dochodów na paliwo i transport. Protestujący argumentowali słusznie, że podatek nie posłuży ochronie środowiska, ale zostanie wykorzystany głównie do zmniejszenia deficytu budżetowego Francji poprzez spłatę bogatych wierzycieli, co w efekcie pogłębi nierówności.

Nie wszędzie tego typu podatki są przymusowe. Miasto Boulder w Kolorado wprowadziło podatek węglowy po tym, jak większość wyborców oddała głosy za tym posunięciem. Siedem stanów USA rozważa również podobne kroki po wyborach śródokresowych, w których wielu Demokratów prowadziło kampanię na rzecz obietnic działań na rzecz klimatu. Pokazuje to jedynie jak bardzo ideologia ma wpływ na ludzi, że w imię utopijnych założeń godzą się na oddanie części swojego majątku. Są to jednak bardzo rzadkie sytuacje, kiedy mamy do czynienia ze zgodą obywateli na tego typu daniny.

Eurotax podaje, że w 2019 r. łączne dochody z podatków ekologicznych w UE wyniosły 330,6 mld euro, co stanowi 2,4% PKB UE i 5,9% łącznych dochodów rządowych UE z podatków i składek na ubezpieczenie społeczne. Podatki od energii w UE stanowiły ponad trzy czwarte łącznych dochodów z podatków środowiskowych (77,9% całości) w 2019 r., znacznie wyprzedzając podatki od transportu (18,9%) oraz zanieczyszczenia i zasobów (3,2%).

Podatek ekologiczny nakładany jest najczęściej na właścicieli samochodów. Jest jednak również doliczany do biletów lotniczych. Teoretycznie można nie jeździć samochodem i nie latać samolotem. Podatek wiązany z paliwami kopalnymi, w takich krajach jak Polska, sprawia jednak, że cena energii drożeje, a wraz z nią cena wszystkich produktów i usług, w tym coraz droższe staje się codzienne życie – w tym podróżowanie i mieszkanie.

Nie wytwarza to żadnej świadomości ekologicznej, a co najwyżej pomaga bogatszym przerzucić się na inne, mniej opodatkowane produkty, jak samochody elektryczne. Reszcie pozostaje zaciskać zęby i płacić. Przyczynia się w praktyce do dalszego obniżania poziomu życia i postępującego wykluczenia społecznego. Wielu obywateli w przyszłości po prostu nie będzie stać na auto, podróż samolotem, jedzenie normalnej żywności, własne mieszkanie. Powstaną nowe obszary nędzy i wrócimy do czasów, kiedy tylko elita mogła pozwolić sobie na podróżowanie po świecie i kupno wielu towarów.

Źródło: redakcja

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną