Nowy wirus w Indiach. WHO: zabija 75 proc. zarażonych

W południowych Indiach wykryto kilka przypadków wirusa Nipah, który wg Światowej Organizacji Zdrowia może zabić nawet 75 proc. zakażonych. Wykrycie wirusa wzbudziło obawy o jego rozprzestrzenienie na cały świat.
Wirusa wykryto u 12-letniego chłopca, który zmarł w sobotę wkrótce po zakażeniu - przekazał "The Washington Post". Następnie dwóch pracowników służby zdrowia otrzymało pozytywne wyniki testów na obecność Nipah. Lokalne władze ustalają, ile jeszcze osób miało kontakt z chłopcem, żeby powstrzymać wybuch nowej epidemii. Nipah, według WHO, jest znacznie bardziej śmiertelny niż koronawirus. Powoduje zgon u niemal 75 proc. zainfekowanych osób. Dla porównania SARS-CoV-2 osiąga poziom 0,1-19 proc. Organizacja wskazała jednak, że Nipah wolniej się rozprzestrzenia niż koronawirus.
Epidemia tego wirusa może być ciosem dla Indii zdziesiątkowanych przez Covid-19 - kraj jest na drugim miejscu jeśli idzie o liczbę wykrytych infekcji koronawirusa. Z powodu choroby przez niego wywoływanej zmarło już ponad 441 tys. osób. Na razie nie ma jeszcze powodu do paniki, ale musimy być uważni - powiedział minister zdrowia Kerali mediom lokalnych. Z kolei minister zdrowia Indii Mansukh Mandaviya oświadczył, że do pomocy lokalnym władzom wysłano zespół z Narodowego Centrum Kontroli Chorób.
Nipah został po raz pierwszy wykryty w Malezji w 1999 r. Uważa się, że zakazili się nim pracownicy fermy świń poprzez kontakt ze zwierzętami i ich odchodami. Zdaniem WHO naturalnym nosicielem wirusa są również nietoperze rudawkowate zwane "latającymi lisami", które żyją na drzewach niedaleko bazarów i żerują na jedzeniu wystawionym na sprzedaż. Łagodniejsze objawy zakażenia wirusem to gorączka, bóle głowy, wymioty, ból gardła i mięśni. W ostrzejszych przypadkach może dojść do zapalenia mózgu i problemów z oddychaniem. Odnotowano też drgawki, które mogą doprowadzić do śpiączki i zmian osobowości. Podobnie jak w przypadku koronawirusa, zdarza się, że osoba zakażona Nipah nie ma żadnych symptomów.
W północnych Indiach występuje gorączka nieznanego pochodzenia, która atakuje szczególnie dzieci. Tamtejsze media poinformowały, że z jej powodu zmarło już co najmniej 50 osób. Przypadki gorączki są zgłaszane od ponad tygodnia. U chorych występują także wysoka potliwość, bóle mięśni i głowy, odwodnienie oraz mdłości - podało BBC. W niektórych przypadkach pojawiała się wysypka na nogach i ramionach. Kilkaset osób trafiło do szpitala. Żadna z nich nie miała pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa.
Lekarze w dystryktach stanu Uttar Pradeś, w których odnotowano przypadki tajemniczej choroby uważają, że może być ona powodowana przez odmianę wirusa dengi. Wskazują, że wielu pacjentów trafiło do szpitali z powodu spadku liczby płytek krwi, co jest charakterystyczne dla ciężkiego przebiegu choroby. Pacjenci, zwłaszcza dzieci, umierają w szpitalach bardzo szybko - powiedziała dr Neeta Kulshrestha, najwyższa rangą urzędniczka ds. zdrowia w dystrykcie Firozabad. W zeszłym tygodniu zmarło tam 40 osób, z czego 32 to dzieci.
Denga to choroba zakaźna przeważnie występująca w klimacie tropikalnym. 70 proc. jej przypadków odnotowuje się w Azji. Komary, które ją roznoszą - Aedes aegypti - rozmnażają się w domach, w zbiornikach wypełnionych świeżą wodą. "Ludzie zapewniają miejsca rozrodu komarom i tylko ludzie mogą je im odebrać" - ocenił w rozmowie z BBC dr Scott Halstead, wirusolog. Rocznie zgłasza się ok. 100 mln poważnych przypadków zakażenia dengą. "Połączony wpływ epidemii Covid-19 i dengi może skutkować katastrofalnymi konsekwencjami dla zagrożonych populacji" - wynika z informacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
WO
Źródło: PAP