Dlaczego nie może być zgody na homomałżeństwa?

0
0
/ źródło: pixabay.com

We współczesnych państwach instytucja małżeństwa, chociaż niezwykle osłabiona przez możliwość rozwodu, który można zresztą dość łatwo uzyskać, wiąże się z wieloma przywilejami. Należy do nich posiadanie wspólnego majątku, dziedziczenie, prawo do informacji, pomoc socjalna, możliwość adopcji dzieci itd.itp. Mało kto jednak obecnie rozumie, że prawa zawsze w naszej cywilizacji wynikały z posiadanych obowiązków i miały umożliwiać ich wypełnienie. I tak prawo do wolności wypowiedzi wynikało z obowiązku mówienia prawdy. Tam więc, gdzie pojawiało się kłamstwo, oszczerstwo, albo zwykła obraza prawo to było ograniczane. Do dzisiaj tak częściowo jest, ale sądy w tych kwestiach wydają nieraz sprzeczne wyroki.

     Instytucja małżeństwa cieszy się wieloma przywilejami, bo odgrywa w społeczeństwie fundamentalną rolę. Jego pierwszym, naturalnym zadaniem, o którym pisał choćby Arystoteles w starożytności, jest spłodzenie potomstwa i w ten sposób umożliwienie biologicznemu przetrwania społeczności. Dzieci, w odpowiedniej liczbie, nie tylko pozwalają na to, by zastępowalność pokoleń była zachowana, ale także odmładzają społeczeństwo, zapewniają mu ręce do pracy i podatników, będąc wsparciem dla starszych.

               Następnym kluczowym zadaniem rodziny, związanym z pierwszym, jest wychowanie dzieci, a proces ten trwa zazwyczaj co najmniej 18 lat. Jest to olbrzymi wysiłek wychowawczy, ale też finansowy, który sprawia, że rodzice powinni móc liczyć na wsparcie państwa. Związki homoseksualne z samej swojej istoty są bezpłodne. Jeśli para gejów ma dzieci, to są to dzieci od par heteresokseualnych lub pozyskane od „inkubatorek”, a więc kobiet sprzedających swoje potomstwo. Jeśli para lesbijek ma dziecko, to może być to też efektem zapłodnienia in vitro, z wykorzystaniem nasienia pozyskanego od mężczyzny. Nie jest to więc dziecko będące owocem miłości homoseksualnej. Do tego dochodzą problemy moralne związane z samą procedurą in vitro i ze zjawiskiem kobiet-inkubatorów.

               W tej sytuacji roszczenie homoseksualistów, aby zrównać ich związki z małżeństwami nie jest w żaden sposób nieuzasadnione. Domagają się oni praw, chociaż nie są w stanie sprostać obowiązkom, z których one wynikają. Część z nich chce oczywiście także możliwości adopcji, ale to z kolei rodzi problem, czy wolno narażać dzieci na to, by chowały się w środowisku, gdzie z definicji nie ma ojca lub matki, gdzie mamy do czynienia z relacją nienaturalną.

Co więcej „walka o prawa gejów” została rozszerzona później o to, co wyraża skrót LGBT+, czyli lesbijki, osoby biseksualne, transpłciowe i inne. Utożsamiają się z nimi wszystkie osoby „nienormatywne”, czyli przejawiające jakiekolwiek postawy seksualne i płciowe do tej pory traktowane jako nienormalne, niezdrowe, patologiczne. I tutaj znowu pojawia się ten sam schemat – nie chodzi o możliwość życia po swojemu, bo tego nikt nie zabrania, ale o narzucenie ludziom, że muszą zmienić własne myślenie i o zdobycie praw bez podjęcia odpowiednich obowiązków.

To sprawia, że małżeństwo przedstawia się jako prawo człowieka bez uwzględnienia obowiązków wobec społeczeństwa. Takie indywidualistyczne podejście całkowicie rozbija społeczeństwa od środka, prowadzi do rozpadu instytucji nie tylko małżeństwa, ale do destabilizacji rodzin, a w efekcie do fali problemów i niskiej dzietności społeczeństw. To natomiast skutkuje ich starzeniem się, upadkiem systemów emerytalnych, wzrostem podatków, otwarciem na imigrację, konfliktami kulturowymi…

Wielu ludziom trudno te związki zobaczyć, zresztą powiedzą, że przecież i małżeństwa heteroseksualne dzisiaj często nie mają dzieci i żyją całkowicie egoistycznie. To prawda, ale nie jest to stan, który należy akceptować, a tym bardziej pogłębiać. U podstaw zresztą walki osób homoseksualnych leży głębszy, bardziej fundamentalny problem. Jest nim mianowicie ideologia gender, z którą wszelkie organizacji spod znaku LGBT, się utożsamiają.

Ideologia ta głosi, że płeć w niewielkim stopniu jest tworem biologicznym i naturalnym, bo jest przede wszystkim konstruktem społecznym. W związku z tym, jak głoszą niektórzy, można wyróżnić aż 56 rodzaje płci, które powstały w kulturze. Są one zależne tylko od preferencji i wyboru człowieka. Aspekt biologiczny i naturalny odgrywa tutaj niewielką rolę, a zresztą po to są operacje plastyczne, aby jeszcze móc potraktować go jako sprawę trzeciorzędną.

Takie postawienie sprawy, dla każdego trzeźwo myślącego człowieka, który posługuje się nawet wyłącznie zdrowym rozsądkiem, powinno prowadzić do jednego wniosku: podejście to musi skutkować całkowitą erozją kobiecości i męskości, tradycyjnych ról społecznych, małżeństw, rodzin, procesu wychowania dzieci, przekazywania wartości, kultury, wiary. Już w tym momencie główny dogmat ideologii gender pokazuje wyraźnie, że mamy do czynienia z techniką „prania mózgu”, której celem jest wprowadzenie człowieka w całkowity roztrój poznawczy, w którym nie ma on już żadnych pewników, nie wie, kim jest, co jest właściwe a co nie, i w związku z tym może przyjąć wszystko, co ktoś zechce mu narzucić. Nie trzeba być wybitnym umysłem, aby zobaczyć, że jest to na rękę wszelkiej maści ludziom zdeprawowanym, ideologom, manipulatorom, którzy lubują się w wykorzystywaniu innych.

 

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną