Węgrzy przeciw LGBT! Rozbili „Tęczową Statuę Wolności”

0
0
/ źródło: Pixabay

Niespełna trzy dni przetrwała Tęczowa Statua Wolności. Postawiono ją w Budapeszcie 1 kwietnia. Już 3 dnia miesiąca świat obiegła informacja o jej zniszczeniu. Miał to być symbol, którym opozycja zagrałaby na nosie rządzącej ekipie Wiktora Orbana.

Pomnik, który przypominał amerykańską Statuę Wolności pomalowaną w tęczowe barwy stanął w czwartek w dzielnicy Budapesztu, którą rządzi opozycja. Postać z monumentu uformowana została w pozie klęczącej, z zaciśniętą w górę pięścią, w nawiązaniu do gestu amerykańskiego futbolisty Colina Kaepernicka, który był symbolem ruchu Black Lives Matter. W piątek 32-letni mężczyzna dwukrotnie uderzył pięścią pomnik, który spadł i się rozbił. Został zatrzymany przez policję.

 

W pierwotnym zamierzeniu, pomnik miał stać w IX dzielnicy Budapesztu, której burmistrzem jest popierana przez partie lewicowe i liberalne Krisztina Baranyi, przez dwa tygodnie. Od początku wzbudzał jednak liczne kontrowersje. Skrajnie prawicowa partia Nasza Ojczyzna uznała pomnik za "symbol antychrześcijański" i zastawiła go w czwartek planszami. Potem pomnik oblano też białą farbą. Jak oceniła z kolei współrządząca na Węgrzech Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa, pomnik można odczytywać jako symbol gender. Zwrócono również uwagę na datę wystawienia monumentu – Wielki Czwartek, co zdaniem polityków tego ugrupowania znieważa wiszącego na krzyżu Chrystusa. Przedstawiciele Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej od razu zaapelowali do burmistrz, by usunęła instalację z przestrzeni publicznej.

 

46-letni George Floyd zmarł w wyniku interwencji białego policjanta Dereka Chauvina, który przyciskał mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Floyd został uduszony. Po jego śmierci w kilkudziesięciu amerykańskich miastach wybuchły zamieszki. Prezydent USA Donald Trump zagroził użyciem regularnej armii, by przywrócić porządek w kraju. Na fali protestów powstał antyrasistowski ruch "Black Lives Matter". Protestujący jednak nie wahali się sięgać po radykalne środki. Podczas swoich manifestacji niszczyli mienie prywatne, rabowali sklepy, obalali pomniki, dewastowali publiczne budynki. Z tego też powodu ruch BLM był szeroko krytykowany. W manifestacjach BLM brały udział dziesiątki tysięcy osób.

 

Wydarzenie to zbiegło się w czasie spotkania premierów Polski, Węgier i Włoch ws. wspólnej frakcji w Parlamencie Europejskim. Właśnie w Budapeszcie, 1 kwietnia, spotkali się Mateusz Morawiecki, Viktor Orban i Matteo Salvini. – Spotkanie Mateusza Morawieckiego z Viktorem Orbanem i Matteo Salvinim dowodzi, że temat budowy nowej prawicy w Europie jest otwarty, że jest to możliwe i szanse są – uważa wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Przywódcy rozmawiali m. in. o wyjściu partii Fidesz z Europejskiej Partii Ludowej, przebudowie Unii Europejskiej, wspólnych celach i wartościach, a także walce z COVID-19. Jednak głównym tematem rozmów było powołanie nowej grupy w Parlamencie Europejskim. Jej cel to "zaoferowanie alternatywy dla Europejskiej Partii Ludowej, która przechyliła się na lewo". Kolejne spotkanie Morawieckiego, Salviniego i Orbana odbędzie się prawdopodobnie w maju w Warszawie. – Spotkanie węgierskie, jak rozumiem, jest krokiem w stronę porozumienia, jest szansą na nową jakość i źródłem nadziei, w tym sensie, że temu dominującemu w Parlamencie Europejskim układowi lewicowo-liberalnemu mógłby zacząć się przeciwstawiać silny blok prawicowo-konserwatywny, ponieważ połączenie tych trzech ugrupowań w Europarlamencie, czyli PiS-u, Fideszu i Ligi doprowadziłoby do powstania trzeciej co do wielkości siły w PE, niewiele mniej licznej niż druga siła - socjaldemokraci. To dałoby większą możliwość wpływania na przebieg obrad, na układ w komisjach PE, na dokumenty, które z niego wychodzą – ocenił Paweł Lisicki na antenie Polskiego Radia 24. Gdyby udało się stworzyć taką frakcję, ocenił redaktor naczelny "Do Rzeczy", byłaby to możliwość przynajmniej pewnego powstrzymywania i stawiania oporu głównej frakcji Europarlamentu. – Nowa frakcja w Parlamencie Europejskim to inwestycja w przyszłość. Można pod sztandarami konserwatywnymi budować skuteczną i silną reprezentację, opozycyjną wobec obecnego mainstreamu w PE – ocenia publicysta.

 

WO

 

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną