Największy ujemny bilans przyrostu naturalnego w Polsce po wojnie!

0
0
/ źródło: Pixabay

Zaledwie 25 tys. dzieci przyszło w Polsce na świat w styczniu. To najmniej od ponad 17 lat. Wyraźnie wyższa niż w latach poprzednich pozostawała liczba zgonów.

Jak raportuje bankier.pl, nie "baby boom" a "baby doom" - tak najkrócej można opisać pośredni efekt pandemii koronawirusa. W marcu i kwietniu ubiegłego roku Polacy zamknęli się w domach, dzięki czemu zatrzymaliśmy pierwszą falę koronawirusa. Wbrew nadziejom niektórych nie przyniosło to jednak wzrostu urodzeń - obawa przed zdrowotnymi i gospodarczymi skutkami pandemii skutecznie zniechęcała do podejmowania decyzji o dziecku. W efekcie w grudniu 2020 r. i styczniu 2021 r. na świat przyszło w Polsce wyraźnie mniej dzieci niż w latach ubiegłych. O ile ostatni miesiąc roku to tradycyjnie dołek narodzin, to pierwszy miesiąc nowego roku jest zazwyczaj wyraźnie lepszy. Ale nie tym razem. W grudniu w Polsce urodziło się tylko 25,8 tys. dzieci, o niecałe 9 proc. mniej niż rok wcześniej - wynika z danych GUS. W styczniu było to już zaledwie 25 tys. dzieci, o niemal 25 proc. mniej niż rok wcześniej. Poprzednio tak niski wynik odnotowano w listopadzie 2003 r. Na wyraźnie wyższym niż w latach poprzednich utrzymywała się za to liczba zgonów. W styczniu umarło w Polsce 46 tys. osób, o ponad 9 tys. więcej niż rok wcześniej. W okresie luty 2020-styczeń 2021 w Polsce urodziło się niespełna 350 tys. dzieci. Z danych rocznych GUS-u wynika, że jest to zapewne najniższy 12-miesięczny wynik po II wojnie światowej. Najwyższa w powojennej historii jest za to liczba zgonów. Umarło aż 486,7 tys. osób, o 79 tys. więcej niż w poprzednich 12 miesiącach. W efekcie przyrost naturalny w tym okresie wyniósł -139,6 tys. i był najbardziej ujemny po II wojnie światowej.

 

Z podobnymi problemami, o czym pisaliśmy w ostatnim czasie, boryka się Francja. O 8 tys. nowo narodzonych mniej niż w styczniu ub.r. – takiego spadku demograficznego nie było od 45 lat. „Po lockdownie spodziewano się baby boomu, a nastąpił baby crash" – komentował dziennikarz BFM TV. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że nadzieje były bezzasadne, gdyż kryzysy zawsze powodują spadek narodzin. A w Europie zima demograficzna trwa od lat 70. To jedna z przyczyn jej osłabienia politycznego – twierdzi Gerard-Francois Dumont, jeden z najbardziej znanych francuskich demografów. Niektórzy eksperci przewidują, że obecny spadek demograficzny jest przejściowy – pary na później odkładają projekty rodzicielskie, twierdzą, uzupełniając przypomnieniem, że podczas lockdownu zabrakło okazji do spotkań, obawa o zatrudnienie wstrzymywała projekty rodzicielskie i zamknięte były centra wspomaganego rozrodu. Inni specjaliści zauważają, że we Francji współczynnik płodności spada regularnie od 10 lat. Po osiągnięciu szczytu w roku 2010 (2,03 dziecka na kobietę) opadł on w ub.r. do 1,84. Zwracają przy tym uwagę, że nawet ten „rekordowy” na warunki europejskie, wynik sprzed dziesięciu lat nie dochodził do progu odnowienia ludności, który wynosi 2,1 dziecka na kobietę. Francja, obok Irlandii, długo była wyjątkiem pod względem płodności kobiet – cytuje dziennik „Le Figaro” Gerarda-Francois Dumonta w piątkowym numerze. Według tego znanego we Francji profesora demografii „zima demograficzna, jaka od lat 1970 zapadła nad Europą, jest jedną z przyczyn jej osłabienia geopolitycznego”.

 

We Francji – analizuje profesor – polityka rodzinna do roku 2010 podtrzymywała poziom narodzin. Jednak podczas prezydentury Francois Hollande’a (2012-2017) „obcinano systematycznie zachęty finansowe i podatkowe, trudniejsze stało się też pogodzenie życia zawodowego z życiem rodzinnym” – wylicza demograf. „Spadek liczby ludności to zmniejszenie produkcji bogactw” – tłumaczy profesor, po czym unosi się przeciw „buchalteryjnemu rozumowaniu”, według którego „starczy na miejsce nieurodzonych dzieci sprowadzać imigrantów, przybywających głównie z Południa”. A to dlatego, że wielka część tych przybyszy niedopasowana jest do potrzeb gospodarczych Francji – jest wśród nich dwa razy więcej bezrobotnych niż wynosi średnia krajowa – cytuje statystyki Dumont. A gdy chodzi o tych, których kwalifikacje odpowiadają potrzebom, to jest „etyczna sprzeczność” w sprowadzaniu lekarzy z krajów Południa, które tak bardzo potrzebują poprawy swej sytuacji sanitarnej.

 

WO

 

 

Źródło: bankier.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną