Lewica popiera pomysł opodatkowania reklam

Nie wszyscy lewicowcy chcą być psami łańcuchowymi globalnych korporacji. Niektórzy czasami mają przebłyski wrażliwości społecznej i nie ekscytują się kolejną formą wyzysku klasy pracującej. Oczywiście taka wrażliwość społeczna jest na lewicy nieczęsta, ale jednak bywa. Choć większość lewicowców entuzjastycznie poparła sprzeciw mediów przeciw opodatkowaniu ich przychodów z reklam (który wynika między innymi z tego, że pomimo przychodów z reklam, media nie wykazują zysków, dzięki czemu nie płacą podatków, to zdarzyły się nieśmiałe głosy lewicowców napomykających o potrzebie opodatkowania reklam).
Warto przypomnieć, że PiS w trakcie swoich rządów wprowadził lub podwyższył kilkadziesiąt nowych podatków. Podatki te uderzały w interesy Polaków, a nie w interesy globalnych korporacji. Lewica, pseudo liberałowie, media należące do zagranicznych korporacji działających w Polsce, ani politycy Unii Europejskiej czy USA, nie protestowali przeciwko fiskalizmowi, gdy podatki mieli płacić Polacy – siły wrogie Polsce i Polakom histeryzują jednak gdy podatki mają płacić zagraniczne markety, banki czy media.
Na lewicowym portalu „Krytyka Polityczna" ukazał się artykuł „Podatki od reklam nie są złe, ale ten proponowany jest fatalny" autorstwa Piotra Wójcika. Lewicowy publicysta, choć krytykuje działania PiS i twierdzi, że PiSowska ustawa jest zła, to głosi, że podatki od przychodów z reklam są konieczne.
Z lewicowego portalu można się dowiedzieć, że „opodatkowanie reklam nie jest pomysłem ani nowym, ani polskim. Według niektórych komentatorów z lewej strony sektor reklamy jest wręcz szkodliwy, tzn. przynosi społeczeństwu per saldo straty".
Według lewicowego portalu „media bez wątpienia tworzą dla społeczeństwa wartość dodaną. A przynajmniej większość z nich. Opodatkowanie sektora reklamowego samo w sobie jest więc uzasadnione. Skoro nakładamy akcyzę na alkohol lub tytoń, to dlaczego nie nałożyć jej na przynajmniej niektóre reklamy – np. te dotyczące suplementów diety?".
Lewicowy portal przypomina, że „podstawą opodatkowania będą przychody z reklam, jednak nie wszystkie – w przypadku reklamy prasowej proponuje się kwotę wolną w wysokości 15 mln zł, a w przypadku reklamy konwencjonalnej mowa o równym milionie. Tak więc podatkiem obciążone byłyby jedynie przychody przekraczające wyżej wymienione kwoty. W przypadku reklamy cyfrowej podatkiem obciążone będą podmioty, których globalne obroty przekroczyły 750 mln euro (bez względu na miejsce ich osiągnięcia) i równocześnie ich przychody z reklam na terenie Polski przekroczą 5 mln euro".
Z relacji lewicowego portalu wynika, że „reklama cyfrowa miałaby zostać obciążona jednolitą daniną wynoszącą 5 proc. przychodu. W przypadku pozostałych kategorii reklam sprawa jest bardziej zniuansowana. Przychody z reklam prasowych obciążone byłyby stawką 2 proc. do progu 30 mln zł i 6 proc. powyżej. Stawki w przypadku reklamy konwencjonalnej wynosiłyby 7,5 proc. przychodów poniżej progu 50 mln zł i 10 proc. powyżej tego progu".
Projekt PiS, jak informuje lewicowy portal, „wprowadza kategorię produktów kwalifikowanych. Wpływy z reklamowania ich byłyby obciążone stawką znacznie wyższą. W przypadku prasy mówimy więc o stawce 4 i 12 proc., a przy reklamie konwencjonalnej będzie to 10 i 15 proc. Towarami kwalifikowanymi będą produkty lecznicze, wyroby medyczne, suplementy diety i napoje słodzone. Można więc powiedzieć, że reklamy tych towarów zostały uznane za szczególnie niepożądane, z czym właściwie trudno polemizować".
Choć publicysta lewicowego portalu skrytykował opodatkowanie reklam w kinach i w prasie, to jego zdaniem „postulat obciążenia przychodów z reklam w internecie zapewne wielu czytających 'Krytykę Polityczną' uzna za w pełni uzasadniony. Rynek reklamy internetowej rozwija się błyskawicznie, a według analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego w drugim kwartale ubiegłego roku przebił wręcz reklamę telewizyjną i stał się największym segmentem reklamowym w Polsce. [...] rynek reklamy cyfrowej nad Wisłą osiągnął wartość 4,5 mld zł, a ponad połowa rynku należała do Google'a i Facebooka. Problem w tym, że w 2018 roku Google zadeklarował 382 mln zł przychodów, a Facebook 52 mln zł, co w sumie nie daje nawet połowy miliarda. Wiele państw na świecie zastanawia się, jak opodatkować największe koncerny cyfrowe. Zarówno UE, jak i OECD myślą nad wprowadzeniem wspólnej dla wszystkich ich członków daniny obciążającej wpływy z reklamy w internecie. Idzie im to jednak tak opornie, że wiele krajów decyduje się na wprowadzenie ich samodzielnie – mowa np. o Austrii, Czechach czy Malezji".
Zdaniem lewicowego portalu „podatek od reklam nie powinien też specjalnie zaszkodzić telewizjom. Przychody reklamowe w stacjach telewizyjnych rosną [...] Wpływy Polsat News wzrosły wręcz o 205 proc. [...] Co gorsza, to właśnie telewizje w największym stopniu atakują nas szkodliwymi reklamami przeróżnych suplementów diety i wyrobów medycznych. W styczniu 2020 roku trzema największymi reklamodawcami w polskich telewizjach były, w kolejności od największego: Aflofarm, Polpharma i Natur Produkt Pharma".
Publicysta lewicowego portalu uważa, że w ustawie większą stawką podatków powinno być obłożonych więcej towarów kwalifikowalnych niż tylko preparaty okołomedyczne i napoje słodzone. Ustawa zdaniem lewicowego publicysty powinna przewidywać też wyższe stawki podatku dla towarów kwalifikowanych reklam w internecie.
Zdaniem lewicowego publicysty słuszne jest to, że z 800 milionów wpływów z podatku od przychodów z reklam w mediach ma trafić w połowie (400 milionów złotych) na leczenie, oraz to, że 15% ma trafić na cele Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków. Sprzeciw lewicy budzi to, że „pozostałe 35 proc. ma trafić do Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów", czyli, w opinii lewicy, na wspieranie PiSowskiej propagandy.
Komentując krytykę podatku od przychodów medialnych, jako zwolennik gospodarki wolnorynkowej muszę stwierdzić, że z zasady wolę niskie podatki lub ich brak od wysokich podatków. Niemniej, odmiennie od zbyt wielu ''wolnościowców'' dostrzegam patologię polegającą na tym, że w Polsce opodatkowani są polscy mali i średni przedsiębiorcy, a zagraniczne korporacje podatków realnie nie płacą. Moim zdaniem jest to szkodliwe uprzywilejowanie zagranicznych podmiotów kosztem polskich przedsiębiorców. Prawdziwi wolnościowcy powinni walczyć o interesy polskich przedsiębiorców, a nie zagranicznych korporacji dążących do likwidacji konkurencji, by czerpać zyski z monopoli. Mnie osobiście bardziej interesuje to, że władze (dziś z PiS, a przez dekady z antyPiS) niszczyły polskich przedsiębiorców podatkami, niż to, że dziś PiS likwiduje uprzywilejowanie zagranicznych korporacji w Polsce kosztem Polaków.
Jan Bodakowski
Źródło: prawy.pl