Problemy pierwszego świata – mordercze AWOKADO (FELIETON)

Niemiecki „Deutsche Welle” i papugująca za nim „Gazeta Wyborcza” postanowiło się pochylić nad kolejnym problemem z d*py dla mieszkańców Europy i Ameryki Północnej. A więc kontynentów, na których ludziom żyje się za dobrze, w efekcie czego błyskawicznie głupieją (polecam film „Idiokracja”, gdzie przedstawiono, co zostanie z naszej cywilizacji, gdy dotychczasowe trendy kretynienia całości społeczeństwa się utrzymają) oraz tworzą problemy, tam gdzie ich faktycznie nie ma. I to problemy, które realnie nie istnieją. Takie jak tysiące ofiar... (na szczęście nie śmiertelnych) zabójczego awokado.
Rzadko zabija ale często rani i okalecza
To znaczy potencjalnie zabójczego. Ponieważ awokado rzadko zabija, za to często, ciężko i regularnie rani i trwale okalecza. Przeważnie skończonych idiotów, tylko że ten aspekt akurat jest pomijany.
Zacznijmy więc od mrożącego krew w żyłach tytułu „Ofiary awokado. Chirurdzy apelują i ostrzegają przed trwałym uszczerbkiem na zdrowiu”. A w leadzie możemy przeczytać: „Wraz z rosnącą popularnością awokado, rośnie liczba skaleczeń i głębszych zranień, skutkujących uszkodzeniami nerwów. Chirurdzy biją na alarm”. Jak się okazało nie byli to wcale chirurdzy niemieccy (choć po tym co wyprawiali przez ostatnie 120 lat szkopscy medycy eksperymentując na ludach podbitych to taka empatia by mnie raczej zdziwiła).
Holenderscy chirurdzy plastyczni alarmują...
Alarmują sąsiedzi Deutschlandu – Niderlandczycy (kiedyś Holendrzy, ale od kiedy zaczęli się wyłącznie kojarzyć z prostytutkami i barami z marihuaną, a pod stołem z czymś mocniejszym to zmienili nazwę kraju). Na konferencji w Utrechcie Związek Chirurgów Plastycznych pochylił się nad problemem, że „coraz więcej osób poważnie rani sobie ręce, rozcinając owoc”. I tak holenderski Związek Chirurgów Plastycznych „nie podaje liczby wypadków z awokado, ale z powodu rosnącej popularności tych owoców odnotowuje też wzrost skaleczeń. Wielu chirurgów zgłasza, że każdego tygodnia trafia do nich po kilku pacjentów z ranami po awokado (…) Apeluje do konsumentów, by usuwali pestkę awokado nie przy użyciu noża, lecz łyżki. Dostawcy tych owoców i sprzedawcy mają zaś ostrzegać na opakowaniach przed skaleczeniami”.
No na pewno. Trzeba wprowadzić przepis, że na pestce ma być napis: „WYCIĄGAĆ ŁYŻECZKĄ”. Z obu stron.
– Wiele osób usuwa pestkę awokado z miąższu przy pomocy ostrego noża, mocnym uderzeniem wbijając ostrze w pestkę. Nóż może się jednak ześlizgnąć i skaleczyć powierzchnię ręki albo palce. Często obserwujemy, że uszkodzone zostały lub nawet przecięte nerwy palców. Efektem może być trwały uszczerbek na zdrowiu – powiedział mediom chirurg z Amsterdamu, Annekatrien van de Kar.
W kraju największych idiotów najwięcej rannych
W USA dawno już znany jest fenomen tych okaleczeń. Amerykańskie badania mówią o ośmiu tysiącach „ofiarach awokado” rocznie.
Cóż Stany Zjednoczone to kraj, który ma w wielu obszarach dobre ustawodawstwo (zwłaszcza gospodarcze), ale jest też krajem, w którym jest najwięcej idiotów, dlatego jest najwięcej rannych.
Co zrobić z nadchodzącą tragedią?
Może jeszcze przy okazji zakazać noży? Ponieważ ranią, (niczym słowo „on” transseksualną, czarną kobietę Margot). A potem łyżeczki i widelce? Bo można sobie przypadkiem oko wydłubać. Proponuję dołączać do każdego awokado kilkudziesięciostronicową instrukcję, jak je traktować i czym.
Po prostu straszne. Aż poszedłem do kuchni i popatrzyłem karcącym wzrokiem na leżące pomiędzy pomidorami, jabłkami i agrestem chińskim (zwanym kiwi) samotne awocado. Powinno pod moim surowym wzrokiem stropić się niczym policjant na widok Marty Lempart, tymczasem... nic się nie stało. Awokado okazało się zimnym, pozbawionym empatii mordercą i nawet mój wzrok - surowy, niczym spojrzenie oficera prowadzącego na towarzysza „Bolka” tego nie zmienił.
Trudno, podejdę do bydlaka z łyżeczką i wydłubię mu pestkę zamiast jej wycinać. Założę tylko kask z przyłbicą, rękawice ochronne, kombinezon i obuwie antypoślizgowe (które na co dzień używam jako ochronne przy pracy z pilarką spalinową do ścinki drzew). Może przeżyję...
Piotr Stępień
Źródło: prawy.pl