To nie jest Unia Roberta Schumana! "Polska i Węgry stały się kozłem ofiarnym"

Nie taką wizję zjednoczonej Europy miał Robert Schuman. Jego Unia miała opierać się na wzajemnym uznaniu równej godności, na solidarności, na współpracy dla wspólnego dobra, które oznacza także dobro poszczególnych krajów członkowskich. Ale wiadomo, że raju na ziemi nie ma i nie będzie i że każda najwznioślejsza idea znajdzie się w praktyce na manowcach.
Od pewnego czasu UE weszła na niebezpieczne rozdroża, na drogę istnienia dwóch bloków unijnych, tego któremu wszystko wolno i tego drugiego, nieustannie strofowanego. Niebezpiecznie również skręca na lewo, popierając wszelkie nowinki liberalno-lewicowe i wcielając w życie coraz to nowe normy obyczajowo-moralne i biorąc pod lupę państwa, w których sprawuje rządy prawica. Tak jest z Polską i Węgrami.
Jesteśmy nieustannie strofowani i stawiani do kąta: a to z powodu reformy sądownictwa, krytyki zachowań ruchów LGBT, a teraz doszła sprawa aborcji. Nie respektuje się wyborów obywateli, którzy w wyborach parlamentarnych i prezydenckich zaufali Zjednoczonej Prawicy.
Teraz toczy się bój o zatwierdzony w lipcu budżet Unii na najbliższe lata, niespodziewanie wzbogacony o wymóg praworządności. To urzędnicy brukselscy mają decydować, czy wolno nam zmieniać prawo. Pod tym hasłem może się opierać wszystko. Tylko patrzeć, jak za nas będzie decydowała Bruksela. Do niedawna męczyliśmy się z dyktatem Moskwy, a teraz mamy trafić pod but Brukseli. Dlatego słusznie premier Mateusz Morawiecki razem z Viktorem Orbanem zapowiedział weto takim ustaleniom. Budżet musi być wolny od wszelkich ustaleń polityczno-ideologicznych.
Prezydencja Niemiec na szczęście kończy się w grudniu. Nastanie era Portugalii, a później Słowenii. Dlatego warto posłuchać, co ma na ten temat do powiedzenia premier Słowenii Janez Jansa w wywiadzie, który udzielił dziennikarzowi „Sieci”. Jest on także autorem listu do europejskich przywódców, w którym krytykuje rozporządzenie ws. uwarunkowania przyznawania unijnych funduszy od tzw. praworządności.
Premier Słowenii mówi wyraźnie, że "musimy się upewnić, że ostateczna wersja porozumienia jest w pełni zgodna z lipcowymi ustaleniami".
- Porozumienie to umożliwi rozpoczęcie wykorzystania zasobów, których państwa członkowskie, europejska gospodarka i obywatele rozpaczliwie potrzebują - przekonuje.
Ale list jego jest "wezwaniem do rozsądku i do uświadomienia sobie powagi sytuacji".
- Bo negocjacje między Radą, Komisją Europejską i europarlamentem doprowadziły do odejścia od lipcowego porozumienia. Było to również odejście od postanowień traktatu o Unii Europejskiej (TUE). Naszym obowiązkiem jest dopilnowanie, aby ostateczne porozumienie było możliwe do zaakceptowania przez wszystkie państwa oraz by było zgodne z umową, której jako członkowie RE jesteśmy „właścicielami”. List ten jest również wezwaniem do poszanowania TUE i do równego traktowania wszystkich państw członkowskich, ponieważ zagrożone jest istnienie UE, jaką znamy dzisiaj i do jakiej weszliśmy w 2004 r. Brexit był tu ostatnim ostrzeżeniem - kontynuuje.
- Stworzenie mechanizmu błędnie nazywanego praworządnością, byłoby sprzeczne z TUE. Byłoby odpowiednikiem niekontrolowanej armaty jądrowej, która może zniszczyć UE w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie w jednej eksplozji, ale kawałek po kawałku. A zatem chodzi o znacznie więcej niż tylko budżet UE i fundusz odbudowy - tłumaczy dalej.
Premier Słowenii tłumaczy, że w traktatach UE zawarte są szczegółowe przepisy dotyczące zasad podejmowania decyzji w poszczególnych obszarach merytorycznych. I ani Polska ani Węgry nie złamały tych przepisów.
Przypomina również, że weto nie jest czymś wyjątkowym i należy się traktatowo wszystkim państwom. Holandia np. blokuje kroki w bliższej współpracy z Ukrainą. Było weto Bułgarii na rozpoczęcie negocjacji w sprawie członkostwa Macedonii Północnej w NATO i w UE. W referendum obywatele Francji i Holandii odrzucili traktat konstytucyjny UE. Początkowo Irlandia odrzuciła traktat lizboński. A są to tylko przykłady zastosowania prawa weta.
W sprawie obecnego weta Węgry i Polska stały się kozłem ofiarnym, na który trzeba wymusić odpowiednią presję po to, aby się poddały. Jest to plan Sorosa.
Janez Jansa zapewnia, że podczas prezydencji w radzie UE "Słowenia będzie bronić konsekwentnie praworządności i tych samych kryteriów dla wszystkich i wszędzie".
- Jest to również nasz punkt wyjścia dla instrumentów wieloletnich ram finansowych UE i funduszu odbudowy. Będziemy zawsze dążyć do tego bez podwójnych standardów. Jednak praworządność nie może być kwestią odpowiedniej większości politycznej, ponieważ wtedy nie jest to już praworządność, ale rządy większości politycznej. Dyskrecjonalnych mechanizmów, które nie opierają się na niezależnym osądzie, ale na kryteriach motywowanych politycznie, nie można nazwać „rządami prawa” Procedury w tym zakresie muszą być zgodne z traktatem lizbońskim - deklaruje.
Przyszłość UE, zdaniem premiera Jansy, zależy od poszanowania godności elektoratów. W ten sposób buduje się pokój i poczucie bezpieczeństwa. Musi być respektowana suwerenność państw członkowskich i ich wyborów w sprawach tożsamości i kultury. Zachodzi obawa, że elity polityczne Zachodu nie dostrzegają politycznej rzeczywistości w krajach postkomunistycznych. Z tego właśnie wynika niezrozumienie mechanizmu praworządności.
Iwona Galińska
Źródło: prawy.pl