Miraże opozycji z tzw. strajkiem kobiet. "Ile można się bawić krzycząc 'w****lać'"

0
0
Marta Lempart
Marta Lempart /

Ekscesy Strajku Kobiet to nic nowego. Zaskakiwać mogą jedynie swoim stopniem agresji i wulgarności. Ale od pierwszych wygranych wyborów przez PiS taka sytuacja regularnie się powtarza. Powstanie KOD uważamy za początek walk opozycyjnych. Ale, jak słusznie przypomina Rafał Ziemkiewicz, pierwsze niezadowolenie opozycji to wygrane wybory prezydenckie przez Andrzeja Dudę w 2015 r. Już wtedy opozycja chciała wymusić „impeachment” nowo wybranego prezydenta zarzucając mu „utratę moralnego prawa do sprawowania urzędu”, a chodziło o absurdalne oskarżenie go o korzystanie przez niego, jako posła z darmowych biletów kolejowych i lotniczych. Wiadomo, że jest to prawo wszystkich posłów od lat obowiązujące. Na bazie tych medialnych oskarżeń powstał właśnie KOD.

Drugie podchody zrobił Roman Giertych, przekonując o „oszustwie wyborczym”, zarzucając Zjednoczonej Prawicy, że startowała jako komitet wyborczy PiS, który na swoich listach gościł kandydatów innych partii. Zjednoczona Prawica powinna startować jako koalicja.

Awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego, jaką wywołała wymiana pięciu sędziów z poprzedniej kadencji, wyprowadziła już ludzi na ulicę. Opozycja ekscytowała się ilością ludzi biorących udział w demonstracjach. Już, już szykowali się do obalenia zwycięskiej partii, ale demonstracje w tzw. obronie TK umarły śmiercią naturalną. Potem w grudniu 2016 r. miał miejsce sejmowy „ciamajdan”, który był wywołany w „obronie wolności mediów”. Na krótko zaistniały „czarne protesty”. Kolejny wyskok opozycji to tzw. obrona niezawisłości sądów, a faktycznie obrona starego systemu sądowniczego, który likwidowała reforma sądownicza. Zaczęły się znów demonstracje uliczne, donoszenie do Brukseli.

Potem w ramach przypominania o sobie ruszyły do boju przeróżne akcje organizowane w ramach parad równości, na których dochodziło do obrazy uczuć religijnych i profanacji św. obrazów, Mszy św.

Większa agresja doszła do głosu w lecie tego roku, gdy przepuszczono pierwszy szturm na obiekty związane z kultem religijnym. Figurę Jezusa sprzed kościoła św. Krzyża ubrano w tęczowe szmaty i anarchistyczną maseczkę. W ten sam sposób ozdabiano pomniki św. Jana Pawła II. Już wówczas przygotowywano się do zwiększenia agresji, uważając, że grzeczne protesty niczego nie załatwią. Potrzebna jest rewolucja.

No i objawiła się wkrótce w wydaniu pań Lempart i Suchanow ze Strajku Kobiet. W okresie obostrzeń pandemicznych wyprowadza ludzi na ulicę pod hasłem „wyp…ć” Wabi demonstracjami sfrustrowaną, znudzoną lockdownem młodzież, która na ulicach chce wykrzyczeć swój bunt. Pierwotnie miał być nim sprzeciw wobec decyzji TK w sprawie zakazu aborcji eugenicznej, ale wkrótce okazało się, że cel jest inny – obalenie rządu.

Opozycja ekscytowała się tłumami młodzieży, które przyszły z nudów spowodowanych lockdownem i urządzały sobie z demonstracji piknik lub dyskotekę. Wiadomo, że dla zadymy można wyprowadzić ludzi na ulice, ale jest pytanie, czy uda się na dłużej utrzymać ich zainteresowanie. Polacy już nie raz dali wyraz temu, ze nie lubią skrajności i radykalne partie nie mają w narodzie wzięcia. No bo ile może bawić tłum skandowanie haseł: „wyp…” i „je…ć”.

Jak było do przewidzenia, kolejne demonstracje zaczęły gwałtownie maleć i ich organizatorki dwoją się teraz i troją, aby znaleźć sposób na przyciągnięcie młodych ludzi do siebie. W ramach zbratania się z młodzieżą postanowiły podczepić się do innych działań młodzieżowych. Na 9 grudnia młodzi ludzie zapowiedzieli Strajk Klimatyczny i Lempart chce się przyłączyć do ich "spacerów". „To będą gorące grudniowe dni” – zapowiada, sama zaliczając się jeszcze do młodzieży, ale chyba już tej, która przekroczyła czterdziestkę. Panie Suchanow i Lempart zapowiadają, że „na początek ma być Strajk Edukacyjny, a potem Klimatyczny, a potem budżetówka, a potem… policja?” Bo przecież, tak jak głosi Suchanow „panów w garniturach” „jako dziadersów nie interesuje klimat”. Na Strajk Edukacyjny postulaty organizatorki „zbierają na ulicy”. Strajk ma trwać pięć dni do 11 grudnia. Jak na razie jego jedyna działalność to wywrzeszczenie hasła: „Czarnek wyp…”. Choć nie można powiedzieć, że zespół edukacyjny SK nic nie robi. Między innymi wziął się za matury i forsuje postulaty zgłoszone przez młodzież. Są to rezygnacja z ustnych matur, ogłoszenie tzw. pewniaków, które będą na egzaminie i podobne nonsensy. Ciekawe, że jeszcze nie doszło do tego, aby w ogóle skasować matury i wszelkie egzaminy, sprawdziany, a docelowo całą edukację, która niepotrzebnie ogranicza wolność młodzieży.

SK nawołuje do ogólnopolskiego buntu przeciwko rodzicom i zapowiada obecność w szkołach mediatorek, które będą dowodziły rodzicom o zgubnych skutkach lekcji religii. Takie lekcje poszły won z murów szkolnych. Jak rewolucja, to rewolucja w imię wszechogarniającej wolności, czytaj samowoli.

Zapowiadane demonstracje będą miały „artystyczny charakter”. Ten „artyzm” ma się wyrażać w narodowym wiązaniu sznurowadeł na skrzyżowaniach. Ma być na nich także lekcja tango, montypythonowskie „Ministerstwo Głupich Kroków”, będą śpiewać piosenkę „Bella Ciao” do własnego tekstu. Wczoraj śpiewały już kolędę „Bóg się rodzi” do swojego tekstu sławiącego aborcję. Takie mają być „gorące dni grudniowe” w wydaniu Strajku Kobiet, którego nazwa nijak się ma do rzeczywistości. Żadnego strajku kobiet nie widać. Jak dotąd kobiety pracują normalnie.

Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną