Dobro powraca

0
0
/ Fot. ilustracyjne/fot. pixabay

W naszym życiu już tak jest, że szala zła zawsze jest równoważona przez szalę dobra.

Ks. Jan Twardowski zawsze mówił, że zło jest bardziej kolorowe, wrzaskliwe, ekspansywne, a dobro jest ciche, pokorne i nie rzuca się w oczy. Dlatego wydaje się, ze zło przeważa w naszym życiu. A tak nie jest. Zawsze gdy na ulice wychodzi krzyczące zło, dobro też jest obecne i to najbardziej widać w trudnych czasach, które teraz przeżywamy.

Z jednej strony Strajki Kobiet nawołujące do anarchii państwa w imię mordowania dzieci nienarodzonych, wulgarny, rynsztokowy język, akty agresji i profanacji miejsc świętych. Z drugiej strony odpowiedź na tę agresję kibiców i narodowców, którzy stanęli czynnie w obronie kościołów. Nie ulegli agresji rozhisteryzowanych tłumów, nie poddali się biernej postawie policji.

Tak samo jest w naszym codziennym szarym życiu. Przez media jesteśmy ciągle epatowani aktami przemocy. Słyszymy o morderstwach, często dokonywanych z wyjątkowym okrucieństwem, maltretowaniu dzieci, nieuzasadnionych aktach agresji i okrucieństwa wobec zwierząt. Z drugiej strony dowiadujemy się o aktach altruizmu, płynących często od osób od których byśmy się tego nie spodziewali. Ten dualizm świata jest obecny na co dzień.

Tysiące ludzi reaguje na dramatyczne apele rodziców chorych dzieci, dla których trzeba zebrać często niebotycznie dużą sumę pieniędzy i to w niedługim czasie, aby uratować chore dziecko. I nie pozostajemy na te apele obojętni. Suma kilku milionów dolarów zostaje zebrana i chory maluch jedzie do Stanów Zjednoczonych po nowe życie. Gdy mamy do czynienia z dużą katastrofą i potrzebna jest krew dla ciężko rannych, przed punktami krwiodawstwa ustawiają się kolejki chętnych do oddania tego życiodajnego płynu.

Teraz od kilku miesięcy żyjemy w świecie zdominowanym przez COVID -19. Najbardziej narażeni są seniorzy, którzy chorobę przechodzą zwykle bardzo ciężko, a nierzadko kończy się ona śmiercią. Zamknięci w swoich domach, odizolowani od swoich bliskich, bo wszelkie kontakty pozadomowe niosą ze sobą niebezpieczeństwo, muszą uporać się z samotnością, opuszczeniem, nieubłaganym upływem czasu, który uświadamia im, że okres pandemii zabiera im bezcenne miesiące i tygodnie życia. I ci ludzie w podeszłym wieku mogą liczyć na bezinteresowną pomoc od młodych wolontariuszy. Przynoszą im zakupy, wyprowadzą psa na spacer, zadzwonią, aby porozmawiać i choć w ten sposób rozproszyć ich samotność.

- Z Ewą znamy się już długo – mówi 87-letnia pani Małgorzata emerytowana nauczycielka – Mieszkamy na jednej klatce schodowej. Pamiętam jak Ewa dorastała, chodziła do szkoły, w której pracowałam. Gdy byłam już na emeryturze, poprosiłam ją kiedyś, gdy byłam chora na grypę, aby wyprowadziła mojego Rudaska na spacer. I tak się zaczęła nasza bliższa znajomość, która przerodziła się w przyjaźń. Czas biegł, mnie przybywało lat i chorób. Zaczęły się kłopoty z chodzeniem. Bałam się wyjść na ulice, myślałam, że upadnę. Wtedy swoją pomoc zaoferowała mi Ewa. Robiła mi zakupy, wychodziła ze mną na spacer, do lekarza i dzieliła się ze mną obiadem. Nie chciała słyszeć o żadnych pieniądzach. Często wpadała do mnie, jak miała trochę czasu na pogawędki. Gdy zaatakował nas koronawirus nie zostałam sama. Ewa bardzo dba o mnie, tak jak bym była jej babcią - relacjonowała.

- Mieszkam w krakowskim blokowisku – mówi pan Edmund, 82-letni emerytowany urzędnik – gdy pojawił się koronawirus, ktoś wywiesił na klatce ogłoszenia, aby ten, kto nie może wychodzić, albo nie powinien z powodu wieku, zapisał się na tej kartce, a odpowiednia osoba zgłosi się do niego. Na wiosnę nie potrzebowałem jeszcze pomocy. Ale teraz złamałem nogę i zostałem unieruchomiony. Korzystałem z pomocy młodych ludzi. Pewnego dnia, dostałem silnego krwotoku z nosa, przez pół godziny nie mogłem go zatamować. Nie wiedziałem, co robić. W tym czasie przyszła wolontariuszka i zadzwoniła na pogotowie. Dostała instrukcję, jak się zachować w podobnej chwili. Sytuacja została opanowana, a Małgosia zaglądała do mnie co jakiś czas, sprawdzając, czy krwotok się nie powtórzył - opowiada.

Dużo emerytów mówi o tym, że czekają na odwiedziny wolontariuszy. Mogą choć przez chwilę z nimi porozmawiać. Młodzi ludzie dzwonią do nich, aby rozproszyć ich samotność, dodać otuchy i pomóc przetrwać ten trudny czas.

Trzeba wyciągnąć rękę do drugiego człowieka, dostrzec go, nie traktować, jakby był przezroczysty. Dobro powraca do ofiarodawcy, jak powracająca fala i kiedyś my doznamy go, gdy będziemy w potrzebie.

Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną