Upadek Hołowni i Tygodnika Powszechnego, czyli zmierzch katolicyzmu otwartego

0
0
/ Szymon Hołownia

W Polsce od dawna, zwłaszcza wśród inteligencji, rozwijał się tzw. katolicyzm otwarty, do którego przyznają się ludzie, którzy z jednej strony mienią się katolikami, a z drugiej strony odrzucają ważne elementy nauczania Kościoła katolickiego. I tak, kiedy Bronisławowi Komorowskiego, który mienił się katolikiem, zwrócono uwagę, że Kościół potępia aborcję, a on ją popiera, były prezydent odpowiedział: „ja jestem katolikiem otwartym”.

Najpopularniejszym medium Kościoła otwartego jest Tygodnik Powszechny, a najbardziej znanym politykiem i reprezentantem tego dziwacznego poglądu jest obecnie Szymon Hołownia. Kiedy w ostatnim czasie wsparli oni jednoznacznie Strajk Kobiet i potępili decyzję TK stwierdzającą rzecz oczywistą, że zabijanie dzieci w łonach matek z powodu podejrzenia u nich chorób, jest sprzeczne z polską konstytucją, która nakazuje chronienie życia ludzkiego, pokazali, że z katolicyzmem nie mają nic wspólnego.

Tygodnik Powszechny i Szymon Hołownia w ten sposób nie tylko okazali się „krytyczni” wobec niektórych elementów moralności katolickiej, ale postawali się poza Kościołem. W sposób jednoznaczny opowiedzieli się za protestami, o których słusznie rzecznik KEP powiedział, że kto w nich uczestniczy, popełnia grzech ciężki, bo wspiera aborcję. Stanęli przeciwko polskim biskupom, ale przede wszystkim przeciwko Ewangelii i Dekalogowi i poparli przeciwników Kościoła.
Tygodnik Powszechny umieścił na okładce zdjęcie kobiety z błyskawicą wymalowaną na twarzy, symbolem Strajku Kobiet, który m.in. chce wycofania religii ze szkół, odebrania wszelkiego wsparcia Kościołowi i nieograniczonego dostępu do aborcji. Wiele artykułów w samym TP i na jego stronie stawało w obronie feministek i je popierało. I tak dla przykładu Zuzanna Radzik na stronie TP napisała: „To jest protest kobiety ucieleśnionej. Wcielonej. Nad jej ciałem państwo i Kościół chcą mieć kontrolę. W Kościele dominuje wciąż teologia macicy, dla niepoznaki nazywana teologią ciała i broniona do upadłego jako dziedzictwo polskiego papieża. Teologa macicy, czyli wywodzenie roli kobiety z jej potencjalnego (choć nikt nie pyta, czy chcianego) macierzyństwa, przed którym trudno uciec. W państwie właściwie to samo, odkąd politycy tak bardzo chcą podporządkować dostępne Polkom usługi medyczne nauczaniu Kościoła. I stąd może te zabiegi, by decyzję o macierzyństwie utrudnić: tabuizowanie permanentnie niedostępnej edukacji seksualnej, marny dostęp do ginekologów, pełnopłatna antykoncepcja, ograniczanie usług związanych z kobiecym zdrowiem reprodukcyjnym, wycofywanie państwowego finansowania innych usług medycznych”.
Mamy tutaj do czynienia z jasnym poparciem dla protestów, których elementem było profanowanie Kościołów i przerywanie Mszy świętej, potępienie nauczania Kościoła na temat kobiecości, opowiedzenie się za permisywnym nauczaniu seksualnym i darmową antykoncepcją.


Nie lepiej wygląda to w wydaniu Szymona Hołowni, który o decyzji TK w sprawie aborcji powiedział na konferencji prasowej: „Kaczyński podpalił Polskę. Podpalił ją do spółki z Julią Przyłębską, do spółki z Konfederacją, z tymi wszystkimi, którzy zdecydowali, że czas już naruszyć spokój społeczny i stan prawny, który obowiązywał w Polsce niezmiennie od 27 lat”. Dodał też: „Dziękuję wszystkim tym, którzy dziś protestują. Ważne, żebyśmy dziś protestowali razem, żebyśmy nie popadli znowu w sekciarstwo, nie stanęli przeciwko sobie. Dzisiaj naszym przeciwnikiem jest nieludzka władza, która chce zmuszać ludzi do heroizmu”.


Hołownia, z osoby przyznającej się do wiary katolickiej, stał się najgorętszym zwolennikiem twardego rozdziału państwa od Kościoła, ograniczenia roli tego drugiego w życiu społecznym i zwolennikiem jak największego podporządkowania Kościoła państwu. Potępił wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Watykanie, a przy okazji oskarżeń kard. Stanisława Dziwisza o tajenie przestępstw pedofilskich stwierdził, że kościoły nie są strefą eksterytorialną i państwo powinno znacznie bardziej kontrolować Kościół.


Ostatnie wydarzenia pokazują, że nie ma czegoś takiego jak katolicyzm otwarty, a jest tylko V kolumna w Kościele, lewicowa agenda, która mieni się katolicką, aby mieć wpływ na katolików i pokazywać ateistom, że w Kościele jest także miejsce dla nauczania niekatolickiego a nawet antykatolickiego. Czas, żeby i biskupi zdali sobie z tego sprawę i nazwali jasno rzeczy po imieniu.

 

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną