Marsz Niepodległości 2020. Doszło do prowokacji i starć z policją. „Oczywiście nikt tego nie pokaże” (WIDEO)

0
0
/ Fot. Twitter

Wczoraj, z okazji święta 11 listopada odbył się XI Marsz Niepodległości. Doszło jednak do kilku prowokacji. Policja użyła gazu łzawiącego, borni gładkolufowej oraz pałek.

Marsz Niepodległości miał się w tym roku odbyć w formie zmotoryzowanej. Policja jednak nie wpuściła sporej części kierowców na trasę, którą sama rekomendowała organizatorom. Kierowców kierowano na Wolę, by tam zaparkowali i udali się pieszo na marsz. Dołączyli więc do tych, którzy od początku zdecydowali się uczestniczyć w Marszu Niepodległości w formie tradycyjnej.

 

Do pierwszej prowokacji doszło na rondzie de Gaulle’a. Policja twierdziła, że w stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie i race.

Całą sytuację widział z autobusu Robert Winnicki. – Przejeżdżaliśmy akurat. W okolicach Empiku na rondzie de Gaulle’a wypadła jakaś lewicowa bojówka, odpowiedziały na to środowiska kibicowskie i rzeczywiście tam się wywiązała jakaś bójka między nimi, lewicą a policją – relacjonwał.

Jak podkreślał rzecznik Marszu Niepodległości Damian Kita w tej sytuacji nałożyło się na siebie kilka spraw.

–  Po pierwsze – z naszej perspektywy – policja przyjęła prowokacyjną postawę. Z drugiej strony widzieliśmy zamaskowanych aktywistów tzw. Antify, którzy wybiegali z tłumu – mówił.

Jego zdaniem „te zachowania pociągnęły niestety też i innych uczestników, którzy włączyli się do tego incydentu”.

Doszło także do pożaru w jednym z mieszkań na trasie Marszu Niepodległości. Do środka przypadkowo wleciała bowiem jedna z rac. W momencie zdarzenia na tym odcinku obecny był prezes Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz, który bronił mieszkania i apelował do uczestników, by nie dali się sprowokować.

– Jeśli chodzi o pożar mieszkania to my, mówię tu o sobie, o prezesie stowarzyszeniu Marszu Niepodległości Robercie Bąkiewiczu, byliśmy w tym momencie na tamtym odcinku mostu i widzieliśmy rzucających race w kierunku balkonów. Widzieliśmy też, że dwa balkony obok stała ustawiona kamera, a operator też był ubrany na czarno, więc też jesteśmy przekonani, że to była prowokacja w wywołanie jakichś napięć, także ideologicznych – ocenił Damian Kita.

Wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz potępił wszelkie akty wandalizmu. – Musimy powiedzieć też uczciwie, że dużo łatwiej byłoby nam organizować Marsz Niepodległości, gdybyśmy mogli być jego formalnym organizatorami. Bo akurat to nie ułatwia, że nie możemy formalnie tego Marszu Niepodległości zorganizować w taki sposób, jakbyśmy chcieli. My odpowiadamy w tym momencie za przejazd samochodowy. Ci, którzy spontanicznie przyszli, a my nie nawoływaliśmy do tego, to są tutaj zupełnie prywatnie i mogli z nami spontanicznie pospacerować, co nie zmienia faktu, że potępiamy wszelkie akty wandalizmu i łamania prawa – mówił.

Do starć doszło także na błoniach Stadionu Narodowego, gdzie zakończył się Marsz Niepodległości. Tam policja zaapelowała o rozejście się i wydawała komunikaty, podkreślając w nich, że zgromadzenie jest nielegalne. W stronę funkcjonariuszy rzucono kilka rac i butelek. Policjanci otoczyli grupki osób zebranych przy stacji Warszawa Stadion. Wobec uczestników użyto gazu pieprzowego i broni gładkolufowej.

Źródło: Twitter/media

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną