Good bless America... jak się jeszcze da. "W Wisconsin frekwencja przekroczyła 100 proc." (FELIETON)

0
0
Figura Trumpa w stroju Kapitana Ameryki
Figura Trumpa w stroju Kapitana Ameryki / fot. P. Wojciech

Wybory w Stanach Zjednoczonych już za nami. Teraz trwa (nie wiadomo ile) czekanie i liczenie głosów. Chociaż obaj kandydaci ogłosili swoje zwycięstwo i raczej nie zapowiada się żeby któryś z nich zrezygnował, to walka tak naprawdę się dopiero rozpoczyna. Bitwa, która będzie trwała zarówno w Sądach Stanowych, jak i Sądzie Najwyższym, a także - co gorsza - na ulicach. Trump ma duszę wojownika, nigdy do tej pory w swoim życiu się nie poddał, a stetryczałemu Bidenowi na rezygnację i rzucenie ręcznika na ring nie pozwoli stojące za nim lobby. Waszyngtońska kamaryla, której najbardziej znaną reprezentantką jest jego potencjalna wiceprezydent i szara eminencja Partii Demokratycznej (wyjątkowa ****) Kamala Haris.

Jak się ta walka potoczy nie wiadomo. Ile potrwa siłowanie się obu stron nie jest w stanie przewidzieć absolutnie nikt. Jednak cena będzie wysoka. Już wcześniej demokraci pozwolili czarnym i lewackim bojówkom szaleć po ulicach, ponieważ gubernatorzy i burmistrzowie wywodzący się z Partii Demokratycznej uznali, że to osłabi Trumpa. Teraz możemy się spodziewać takich samych zamieszek, tylko w skali stokrotnie większej. Tak samo wyborcy obecnego prezydenta nie pozwolą sobie, żeby zwycięstwo ich idola zostało przejęte i skonsumowane przez amerykańskie lewactwo. Co dla nich oznaczałoby zarówno wyższe podatki (a jest to kraj w którym obywatele mają o wiele większą świadomość ekonomiczną i wiedzę, jak niskie podatki przekładają się na ich dobrobyt, niż w jakimkolwiek kraju europejskim), wspieranie aborcji, jak i próby ograniczenia rozmaitych wolności, w tym swobodnego dostępu do broni. Jakby przestępcy w jakimkolwiek kraju (a zwłaszcza w USA) przejmowali się, że broń jest nielegalna. Cóż zawsze rozbraja się praworządnych mieszkańców, bo bandyci mają prawo gdzieś i się do niego nie stosują.

Trump ma problem, ale o wiele większy problem ma Ameryka. Gdyby żywe zombi Biden wygrał. Moglibyśmy się spodziewać lawiny zmian, mających na celu przebudowę społeczeństwa. Od gigantycznych federalnych funduszy na promocję aborcji (zarówno w Stanach, jak i na całym świecie), prób ograniczenia drugiej poprawki do konstytucji, czyli prawa do swobodnego dostępu do broni, wzrostu bezrobocia, manipulowania przy gospodarce, ekologiczno-klimatycznego szaleństwa i pozwolenia dziczy z lewicy i mniejszości etnicznych na swobodne rozwalanie kraju. Możemy się też spodziewać kolejnych zaborczych wojenek w interesie lobby wojskowo-przemysłowego (Trump jest od dawna pierwszym prezydentem, który żadnej, nowej wojny nie zaczął, a parę zakończył). Możemy się spodziewać resetu stosunków z Chinami i spolegliwość nowej administracji wobec tego globalnego gracza oraz wycofania się z obszaru Europy Środkowo-Wschodniej poprzez olanie Trójmorza i wycofanie wojsk także z naszego obszaru (co akurat te dwa rozwiązania złe by nie były, pod warunkiem, że w tą próżnię politycznie nie wejdą Niemcy i Rosjanie).

Przy już widocznej skali oszustw w stanach rządzonych przez demokratów, a będących kluczowymi dla wyborów (i tak tylko w Michigan dosypano w którymś momencie 138 339 głosów korespondencyjnych. Oczywiście wszystkie na Bidena, żaden na Trumpa. Tymczasem w Wisconsin frekwencja przekroczyła 100 procent) ostatnią szansą dla Wielkiego Pomarańczowego Wodza z Waszyngtonu jest Sąd Najwyższy. Gdyby jednak ten uznał, że Biden wygrał to Trump raczej nie wystąpi przeciwko takiemu orzeczeniu. Jednak gdy Sąd Najwyższy uzna zwycięstwo Trumpa, to nie dość że druga strona go nie uzna, to jeszcze możemy się spodziewać znowu lewackich bojówek na ulicach.

Te wszystkie pogardzane rednecki, czyli po amerykańsku wieśniacy, nie pozwolą na ograniczenie ich praw do spluwy, pędzonej wódy (cóż robienie metaamfetaminy dalej jest srogo zabronione) i ośmiolitrowego antyekologicznego pick-upa. Z drugiej strony mamy biorców socjalu z mniejszości etnicznych (głównie czarnych) i amerykańskie, białe lewactwo z wielkich miast. Które jest równie głupie, jak to w Europie.

I tak samo jak na naszym kontynencie amerykański wieśniak (w dobrym znaczeniu tego słowa) z głębokiej prowincji w Pasie Rdzy, w sennych miasteczkach Gór Skalistych, na bagnach Luizjany, czy teksaskich ranczach wspólnych poglądów z rurkowcem z Nowego Jorku, pederastą z San Francisco, siedzącą na socjalu z dziewięciorgiem dzieci z sześciu różnych ojców samotną matką - murzynką z nowojorskiego Quenns i antyfiarzem z Seattle, ma tak samo mało (jak nie mniej), jak nasz podlaski, siedemdziesięcioletni chłop małorolny z lewackim, tęczowo-wegańskim pierdziszewem z Warszawki.

Jedno wiem na pewno – będzie ciekawie. A polityczny cyrk może spokojnie potrwać do połowy stycznia.

Piotr Stępień

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną