Prezydent Turcji pokazał, że uważa Emmanuela Macrona za pajaca (FELIETON)
Można kierować państwem uważanym za światowe mocarstwo, a jednocześnie być uważanym za skończonego pajaca. Ostatnio coś takiego spotkało Emmanuela Macrona (przez wielu Macaronem zwanym). Znany awanturnik i satrapa, czyli prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan dwukrotnie powiedział, że przywódca Francji „Emmanuel Macron potrzebuje leczenia psychiatrycznego”. Cóż chociaż nowe wcielenie tureckiego sułtana uważam za cwaniaka i chama, to z jego oceną naszej francuskiej kruszynki niestety muszę się zgodzić.
Pisałem już wcześniej, że Emanuel Makaron może się napinać, jak nieopierzony, galijski kogut na chwilę przed tym, zanim jego współobywatele wyznający wiarę w pewnego pustynnego Proroka przerobią go na mięso halal:
Jednak mimo wszystko stara łajdaczka Francja (jak zwykł o niej pisać Kisiel) pomimo nieprawdopodobnego upadku w ciągu ostatnich 20 lat nadal jest potęgą. Dotyczy to zarówno armii, sił specjalnych, formacji policyjnych i co najważniejsze – służb. Akurat służby specjalne we Francji w dalszym ciągu są służbami państwa poważnego, bez względu na to, co się nam wydaje. Na poziomie, który w naszym upadłym grajdole państwa z kartonu jest nieosiągalny. Dlatego w swojej antyislamskiej krucjacie państwowej Makaron pewne szanse na zwycięstwo ma.
Prezydent Francji, komentując zabójstwo nauczyciela przez muzułmańskiego „uchodźcę” pochodzenia (jakież to zdziwienie) czeczeńskiego, powiedział, że muzułmańscy radykałowie we Francji prowadzą politykę „islamskiego separatyzmu i nie pozwalają swojej społeczności zintegrować się z resztą narodu”. Co więcej dodatkowo francuski rząd przygotowuje projekt ustawy o „walce z separatyzmem”, który ma zostać przedstawiony na początku grudnia. A jej celem jest wzmocnienie świeckości we Francji. Ustawa między innymi przewiduje wzmożone kontrole finansowania meczetów i organizacji muzułmańskich, czy wprowadza zakaz szkolenia imamów za granicą. To oczywiście nie podoba się nie tylko Turcji, ale większości krajów muzułmańskich. W dodatku chociaż przywódcy tych krajów nienawidzą Erdogana jak psa niewiernego, to nie mogą sobie pozwolić na to, żeby się nie odzywać. Ponieważ sami mają w swoich krajach miliony fanatyków religijnych.
Władze Francji zareagowały już na słowa Erdogana i odwołały „na konsultacje” swojego ambasadora z Ankary, a krążą pogłoski, że za moment ambasador Turcji w Paryżu wyleci na zbity pysk. Dodatkowo Pałac Elizejski stwierdził, że wypowiedź prezydenta Turcji jest „nie do przyjęcia”, a także wskazał, że władzom Turcji brak kondolencji i wsparcia po zamordowaniu francuskiego nauczyciela historii. Samuel Paty, za pokazywanie karykatur Mahometa, został ścięty przez islamistę.
Erdogan pluje, ale niewiele może
Ponieważ mimo wszystkich swoich wad Francja nadal jest państwem o wiele poważniejszym, niż Polska to ma szansę, nawet jeśli na pokonanie to na poważne ograniczenie najbardziej agresywnych i fundamentalistycznych organizacji i imamów. Czego pewien Turek od restauracji imperium osmańskiego, robiący za samozwańczego obrońcę i przywódcę świata islamu wybaczyć mu nie może. Dlatego nasz kacyk znad Bosforu wściekł się i zaczął pluć wulgaryzmami, zgoła niczym macice przeklęte ze „Strajku Kobiet”.
- Jaki problem ma ta osoba, Macron, z muzułmanami i islamem? Macron wymaga leczenia psychiatrycznego. To jest przypadek (...), który naprawdę musi przejść badania psychiatryczne (...). Cóż innego można powiedzieć o szefie państwa, który nie rozumie wolności przekonań i który zachowuje się w ten sposób wobec milionów ludzi żyjących w jego kraju i wyznających inną religię?
- pożalił się Erdogan.
Jak widać robi się coraz ciekawiej. Zwłaszcza, że całkiem niedawno Turcy grozili zatopieniem jednego z francuskich okrętów na wodach terytorialnych... Cypru! Tylko, że mogą się ciężko przeliczyć, ponieważ jest już sojusz grecko-włosko-francuski wymierzony w ekspansywność Turcji na Morzu Śródziemnym.
Piotr Stępień
Źródło: redakcja
