Recykling plastiku "dla środowiska"? Prawda jest taka, że ktoś na tym zarabia! Chodzi o 4 MILIARDY złotych!

0
0
/ Fot. ilustracyjne/fot. pixabay (kolaż)

Przymus sortowania plastiku wkroczył do Polski. Zwraca uwagę jednak, że brakuje tutaj analiz oraz rozważań odnośnie jego skuteczności oraz zasadności. Istnienie przydomowych kubłów, czy umieszczania plastiku w workach nie tłumaczy innego odcienia tego zjawiska. W nim okazuje się, że działania te nie mają racjonalnego uzasadnienia. Przy takim spojrzeniu rodzi się pytanie, kto na tym zyskuje i czemu służy plastikowy przymus? W grę mowa blisko o czterech miliardach złotych z naszych kieszeni.

Od 2021 roku wchodzi w Polsce podatek cukrowy. Oznacza on, że część wyrobów podrożeje na przykład o dwa złote. Już teraz mowa o opłacie pięć groszy za każdy gram cukru. Od tego, jak przerobimy skutecznie plastik zależy, czy nie będzie ona dwukrotnie wyższa. Koszt dla podatnika jest między dwa miliardy siedemset a trzy miliardy pięćset sześćdziesiąt złotych wedle obecnego kursu euro. Ponad trzy złote zapłacimy za plastiki w odpadach. Problem ten jednak stanowi głębszy problem, niż tylko regulacje UE.

Wedle danych National Geographic przytoczonych przez redaktor Laurę Parker, dziewięć procent plastiku jest odzyskane, a Polska ma odzyskiwać aż trzydzieści procent w materiałach użytych do produkcji butelek. Dodajmy, że dziewięćdziesiąt jeden procent plastiku zaśmieca, a nie trafia z powrotem jako produkt. Przy ośmiu i trzech dziesiątych biliarda metrów sześciennych ton na świecie fakt ten ma znaczenie dla środowiska, a także dla całej gospodarki śmieciowej. Inżynier środowiskowy Jenna Jamberg z Uniwersytetu Georgia wręcz uważa, że "to, co my teraz wiemy, jest ekstremalnym zwiększeniem się produkcji plastiku od 1950 roku do dziś". Fakt, że cztery wieki są potrzebne na rozłożenie plastiku sugeruje, że sortowanie ma sens. Budzi jednak zastanowienie postawione przez Parker, że dwanaście procent jest spalanych, co z kolei kłóci się z zieloną ideą nie zatruwania spalinami atmosfery.

Związana z NPR redaktor Lauda Sullivan dopatruje się wręcz spisku przemysłu związanego z ropą naftową. Dowodzi zarazem, że podstawowym problemem jest to, że "wszystkie używane obecnie plastiki mogą być zamienione w nowe rzeczy, ale zebranie ich, posortowanie i przemielenie na drobne jest drogie".

- Plastik degraduje za każdym razem, co oznacza że jeśli jest używany ponownie nie może być użyty więcej niż raz lub dwa - podkreśla.

Wyprodukowanie nowej reklamówki z ropy i gazu jest tańsze niż jej przetworzenie. Od lat siedemdziesiątych XX wieku archiwa takich firm, jak DuPont złożone w Delawere ukazują, że cały problem jest znany. O degradacji plastiku w trakcie ponownego użycia pisano już w 1973 roku w ramach raportu z Uniwersytetu Syracuse.

Tym samym pojawia się jeden problem: co jest właściwie robione z plastikiem? W oparciu o rachunek ekonomiczny nie opłaca się odzysk i kończy się on spalaniem. Coca-Cola i PepsiCo tak czyni w krajach rozwijających dla obchodzenia ograniczeń. Co jednak ważne, spalanie śmieci następuje również w Polsce. Tym samym pojawia się paradoks. Z jednej strony istnieje dążenie do ograniczenia użycia węgla, a później w imię gospodarki odpadami reklamówka może wylądować spalona w atmosferze.

Samo spalarnie, jak przekonuje profesor Grzegorz Wielgosiński, Kierownik Technik Inżynierii Środowiska na Politechnice Łódzkiej, jest to korzystne dla Polski. Mówi on jednak o odpadach zmieszanych, czyli bez segregacji. Zarazem jednak wyjaśnia, że w spalarniach dzieli się śmieci na frakcje nadsitową, inaczej kaloryczną, biologiczną, czyli tą, co nadaje się na kompostownik, a także balastową, czyli nadającą się tylko do składowania. Sprawa składowania nie jest też łatwą sprawą, bo w 2018 roku doszło do dwustu czterdziestu trzech pożarów składowisk w całej Polsce. Zarazem dochodziło do podpaleń. Odpowiedź na pytanie, czy najkorzystniejsze dla nas jest spalanie plastiku czy składowanie, daje wytyczną, czy właściwie segregacja plastików jest konieczna, czy może wystarczy tylko ich wyrzucenie do kubła z innymi śmieciami.

Brakuje jednak podliczenia, czy wrzucanie plastików do zmieszanych, czy przerabianie w obecnej formie jest bardziej, czy mniej opłacalne. Wiadome jest, że od problemu śmieci nie uciekniemy i wymaga rozwiązania. Unia Europejska narzuca, że odzysk do 2030 obejmie sześćdziesiąt pięć procent odpadów, a w kontekście opakowań siedemdziesiąt pięć procent. Polietylen i poliprylen, czyli popularne plastiki tworzą jeszcze jeden problem, jak wskazane przez prof. Wielgosińskiego na łamach "Dziennika Łódzkiego".

- Trudno na przykład zmniejszyć ilość tworzyw wykorzystywanych w budownictwie, takich jak choćby folie izolacyjne. Nie da się także wycofać tworzyw z produkcji samochodów, to chyba jasne dla każdego kierowcy - czytamy.

Problem nie dotyczy tylko Polski, bo przykładowo w Stanach Zjednoczonych, jak podaje redaktor Isobel Whitcomb, odzyskuje się lekko ponad osiem procent plastiku. Kłopot stanowi też fakt, że od 2018 Chiny zablokowały przyjmowanie śmieci plastikowych z innych krajów. Tym samym eksport za granicę nie jest obecnie wyjściem. Chevron Philips chwali się, że do 2040 będzie odzyskiwał całość plastiku jaki wyprodukuje, nie ma jednak pewności, iż podobna technologia trafi do Polski. Zrobienie porządku z plastikowymi śmieciami oznacza, że równowartość blisko połowy budżetu na sport czy turystykę nie wyrzucimy ze śmieciami.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną